Romy ma wszystko. Stoi na czele prężnie działającej innowacyjnej firmy, mieszka w luksusowym domu u boku kochającego męża i dwóch nastoletnich córek. Jej poukładane życie gwałtownie się zmienia, gdy poznaje młodego stażystę Samuela. Czy kobieta zaryzykuje wszystko, by dać się ponieść swoim najskrytszym pragnieniom?W filmie główne role grają: Nicole Kidman, Antonio Banderas i Harris Dickinson. "Babygirl" od 10 stycznia na ekranach polskich kin. Zobacz zwiastun!
"Babygirl": ukryte pragnienia, uwikłanie i zagubienie
Romy Mathis (Nicole Kidman) wydaje się być kobietą spełnioną. Sprawuje kierownicze stanowisko w międzynarodowej korporacji z siedzibą na Manhattanie. Specjalizuje się w innowacjach związanych z robotyką, dzięki której, rosnący w niebotycznym tempie, rynek e-handlu zmierza ku pełnej automatyzacji mającej znacząco przyśpieszyć procesy realizacji zamówień. Ma dwójkę dorastających córek, a jej mąż Jacob (Antonio Banderas) to odnoszący sukcesy reżyser teatralny, który aktualnie pracuje nad adaptacją "Heddy Gabler" Henrika Ibsena, opowiadającej o bohaterce za wszelką cenę pragnącej wyrwać się z okowów mieszczańskiej codzienności.
Choć Romy budzi podziw u wszystkich otaczających ją osób, dręczą ją dwie rzeczy - postępujący upływ czasu oraz niesatysfakcjonujące życie seksualne. Kiedy w jej firmie zjawia się przystojny, młody stażysta Samuel (Harris Dickinson), Romy pierwszy raz od lat czuje dreszczyk emocji. Pociąga ją jego nonszalancja i władczość. Oraz to, iż on zdaje się wyczuwać tkwiące w niej pragnienie oddania się komuś, kto ją zdominuje. I chociaż Romy początkowo próbuje trzymać mężczyznę na dystans, dość gwałtownie ulega pokusie wejścia w relację pozazawodową.
Relację, nie romans. Bo Samuel dość wyraźnie zaznacza granice informując, iż nie chodzi mu o emocjonalną zażyłość, a o zabawę i spełnianie wzajemnych pragnień. A Romy, choć od dekad świetnie porusza się w świecie bezwzględnej kapitalistycznej ekonomii, zapomina o fundamentalnej zasadzie Miltona Friedmana, która mówi iż "nie ma darmowych obiadów". I iż rachunek za chwile uniesień może ją naprawdę słono kosztować...
"Babygirl": przełomowa rola Nicole Kidman?
Punkt wyjścia filmu holenderskiej reżyserki Haliny Reijn może kojarzyć się z hitowym thrillerem Barry’ego Levinsona "W sieci", w którym Demi Moore wcielała się w szefową firmy technologicznej, wykorzystującą swoją pozycję do zniszczenia życia pracownika (Michael Douglas), który odrzucił jej awanse. Twórczyni "Babygirl" zaledwie jednak dotyka tematu zawodowej zależności i nie czyni z niego machiny napędowej tej historii. Za Erosem nie czai się Tanatos, żadne z bohaterów nie okazuje się seksualnym drapieżnikiem, a ich gra nie staje się pułapką bez wyjścia.
Bo "Babygirl", wbrew reklamowym zapowiedziom, nie jest thrillerem, ale dramatem. Opowieścią o ukrytych pragnieniach, a także uwikłaniu i zagubieniu. Film Haliny Reijn próbuje wejść w dialog ze, zrealizowanymi 25 lat wcześniej "Oczami szeroko zamkniętymi" Stanleya Kubricka, który również eksplorował temat fantazji seksualnych. Oba filmy łączy zresztą osoba Nicole Kidman, z której "odważny" występ u Kubricka uczynił wówczas kinową ikonę pożądania.
W "Babygirl" Kidman zdobywa się na dystans do swojego współczesnego wyglądu, będącego po części efektem medycyny estetycznej. Mając jednak świeżo w pamięci kreację Demi Moore w "Substancji" Coralie Fargeat, trudno uznać kreację Kidman za odważną czy przełomową. Podobnie jak samą opowieść o kobiecym prawie do realizacji własnych pragnień, którą z dużo większym dystansem i wdziękiem znajdziemy w komediowym obrazie "Powodzenia, Leo Grande" Sophie Hyde z, również dużo bardziej śmiałą, rolą Emmy Thompson.
Fantazje bohaterów okazują się rozczarowujące
Obraz Haliny Reijn jest w gruncie rzeczy mocno zachowawczy. I o ile fakt, iż w tzw. scenach bezkostiumowych więcej zostawia domysłom niż odkrywa, można uznać za udaną grę z wyobraźnią widzów, to już same fantazje głównych bohaterów okazują się mocno rozczarowujące. Kiedy bohaterka wspomina o niezwykle mrocznych pragnieniach, które kłębią się w niej od dzieciństwa i które próbuje wypierać, a także kiedy umawia się z kochankiem na tzw. bezpieczne słowo, spodziewamy się transgresji na miarę "Nimfomanki" Larsa von Triera. Niestety bezpieczne słowo nie ma szansy paść i choćby na moment nie zbliżamy się do granicy jakiejkolwiek perwersji.
"Teraz chcę być twoim psem" - śpiewał w 1969 roku Iggy Pop w kultowym dziś utworze "Now I Wanna Be Your Dog" The Stooges. Trwający 3 minuty 9 sekund utwór to najlepsze streszczenie fabuły "Babygirl", która niestety trwa aż o godzinę i 50 minut dłużej.
5/10
"Babygirl", reż. Halina Reijn, USA 2024, dystrybucja: M2Films, premiera kinowa: 10 stycznia 2024 roku.