Teściowa i jej wakacyjne plany

newsempire24.com 1 dzień temu

Teściowa i jej letnie plany

Wczoraj moja teściowa, Halina Stanisławowska, rzuciła nowiną, która mnie kompletnie zaskoczyła. Okazuje się, iż tego lata zabiera na działkę wnuki od swojej córki Katarzyny – Zosię i Jacka, a naszą córkę, sześcioletnią Marysię, postanowiła odwieźć do nas na całe wakacje! I to bez jednego słowa konsultacji! Kiedy próbowałam wyrazić oburzenie razem z mężem, Markiem, Halina tylko prychnęła: „Wszystko uczciwie, Ewelina! Nie mogę przecież zabrać wszystkich wnuków!”. Uczciwie? Czy teraz nasze życie ma się podporządkowywać jej królewskim rozkazom? Wciąż wrze we mnie złość i muszę się wygadać, bo inaczej chyba eksploduję.

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, gdy teściowa zadzwoniła i mimochodem oznajmiła swoje „plany”. Wtedy jeszcze nie zrozumiałam, o co jej chodzi. „Ewelinko – powiedziała – w tym roku biorę Zosię i Jacka na działkę. Są już duzi, z nimi łatwo, a Marysię zostawię u was”. Najpierw myślałam, iż żartuje. Marysia uwielbia działkę Haliny – jest tam ogród, huśtawki, niedaleko płynie rzeczka. Co roku jeździła na kilka tygodni, a my z Markiem byliśmy zadowoleni: Marysia szczęśliwa, my mieliśmy chwilę dla siebie. Ale żeby teściowa w ogóle nie chciała zabrać naszej córeczki, tylko przywiozła ją do nas jak przesyłkę? To już przesada!

Natychmiast powiedziałam Markowi: „Słyszałeś, co twoja mama wymyśliła? Dlaczego decyduje za nas?”. Marek, jak zwykle, próbował łagodzić sytuację: „Ewka, mama chce spędzić czas z wnukami od Kasi. Marysia i u nas będzie dobrze, damy radę”. Dać radę? Oczywiście, damy, ale nie o to chodzi! Dlaczego Halina nie zapytała nas o zdanie? Oboje z Markiem pracujemy, mieliśmy własne plany na lato – chcieliśmy wziąć urlop, pojechać z Marysią nad morze. A teraz co? Mamy wszystko odwołać, bo teściowa tak postanowiła? I jeszcze ta jej „uczciwość” – jakby robiła nam łaskę!

Postanowiłam porozmawiać z nią otwarcie. Zadzwoniłam i mówię: „Halino, dlaczego nie porozmawialiśmy o tym wcześniej? Marysia kocha waszą działkę, a my liczyliśmy, iż jak zawsze spędzi tam trochę czasu”. A ona w odpowiedzi: „Ewelinie, nie zaczynaj. Zosia i Jacek dawno u mnie nie byli, więc ich biorę. A Marysia jest wasza, więc wy się nią zajmijcie”. Mało mi słuchawka nie wypadła z ręki. Zajmijcie się? To znaczy, iż Marysia nie jest już jej wnuczką? I dlaczego dzieci Kasi są ważniejsze? Wiem, iż Kasia, córka teściowej, mieszka bliżej działki i Halina zawsze więcej uwagi poświęca jej dzieciom. Ale tak jawnie stawiać je ponad Marysią? To już bezczelność.

Próbowałam tłumaczyć, iż mamy swoje plany, iż Marysi będzie przykro, iż nie pojedzie. Ale teściowa przerwała: „Ewelinie, nie dramatyzuj. Marysia i w domu posiedzi, a ja nie jestem z gumy, wszystkich nie zabiorę”. Nie jest z gumy? A kto ją o to prosił? Nigdy nie narzucaliśmy Marysi, zawsze ustalaliśmy wszystko wcześniej. A teraz po prostu stawia nas przed faktem dokonanym. Marek, zamiast mnie wesprzeć, tylko wzrusza ramionami: „Mama wie najlepiej, Ewka. Nie kłóćcie się”. Nie kłóćcie się? A ja jestem już o krok od tego, żeby sama spakować Marysię i zawieźć ją na tę działkę – niech Halina spróbuje odmówić własnej wnuczce w oczy!

Najbardziej boli mnie to, co czuje Marysia. Już pyta: „Mamo, kiedy pojedziemy do babci na działkę? Chcę się huśtać i zbierać jagody!”. Nie wiem, co jej odpowiedzieć. Powiedzieć, iż babcia wybrała innych wnuków? To dziecko, nie zrozumie, ale będzie smutna. A ja nie chcę, żeby moja córka czuła się mniej kochana. Zaproponowałam choćby teściowej kompromis: niech zabierze wszystkie troje wnuków choćby na miesiąc, a my z Markiem pokryjemy koszty. Ale ona uparła się: „Ewelina, już zdecydowałam. Nie mieszaj się”. Mieszam się? Czyli ja jestem teraz obca w życiu własnego dziecka?

Rozmawiałam z Kasią, licząc, iż przemówi matce do rozumu. Ale ta tylko rozłożyła ręce: „Ewelina, mama sama wie, co robi. Zosia i Jacek od dawna proszą się na działkę, a Marysia pozostało mała, jej i w domu dobrze”. Mała? Marysia jest tylko rok młodsza od Zosi, jaka to różnica? Zrozumiałam, iż po Kasi niczego się nie doczekam – cieszy się, iż jej dzieci są faworyzowane. A my z Markiem zostaliśmy sami z tym „uczciwym” rozwiązaniem teściowej.

Teraz myślę, co zrobić. Może machnąć ręką i pojechać z Marysią nad morze, jak planowaliśmy? Ale przykro mi, iż Halina tak łatwo wykreśliła naszą córkę ze swoich planów. A może porozmawiać z Markiem, żeby wreszcie postawił matce ultimatum? Ale wiem, iż nie lubi z nią dyskutować. Mówi: „Ewka, to przecież mama, kocha Marysię, po prostu chce sprawiedliwości”. Sprawiedliwości? To ma być sprawiedliwość, gdy jedną wnuczkę zabiera, a drugą zostawia jak zbędny bagaż?

Jeszcze nie zdecydowałam, jak postąpić. Ale jedno wiem na pewno – nie pozwolę, żeby Marysia czuła się niechciana. jeżeli Halina myśli, iż może rozdawać swoje „uczciwe” rozkazy, jest w błędzie. Znajdziemy sposób, żeby te wakacje były dla Marysi niezapomniane – z działką czy bez. A teściowej jeszcze przypomnę, iż wnuki ma nie tylko od Kasi. I jeżeli chce być babcią dla wszystkich, niech nauczy się rozmawiać, a nie rozkazywać. Póki co, staram się nie wybuchnąć przez tę „uczciwość” i wymyślić, jak wytłumaczyć Marysi, dlaczego babcia postąpiła tak dziwnie.

Idź do oryginalnego materiału