Teściowa i jej wakacyjne plany
Dziś moja teściowa, Halina Stanisławówna, rzuciła nowiną, która mnie kompletnie zaskoczyła. Okazuje się, iż tego lata zabiera na działkę wnuki od swojej córki Krystyny — Olę i Jasia, a naszą Zosię, naszą sześcioletnią córeczkę, postanowiła przywieźć do nas na całe wakacje! I to choćby bez próby dyskusji! Gdy spróbowałam zaprotestować razem z mężem, Wojtkiem, Halina Stanisławówna tylko prychnęła: „Wszystko uczciwie, Magdo! Przecież nie mogę zabrać wszystkich wnuków!” Uczciwie? Czy teraz nasze życie ma się podporządkowywać jej królewskim decyzjom? Wciąż jestem wściekła i muszę się wygadać, bo inaczej eksploduję.
Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, gdy teściowa zadzwoniła i mimochodem oznajmiła swoje „plany”. Wtedy jeszcze nie zrozumiałam, o co jej chodzi. „Magdusiu — powiedziała — w tym roku biorę Olę i Jasia na działkę. Są już duzi, z nimi łatwo, a Zosia niech zostanie z wami”. Najpierw myślałam, iż żartuje. Zosia uwielbia działkę Haliny Stanisławówny — tam jest ogród, huśtawki, rzeczka niedaleko. Co roku jeździła tam na kilka tygodni, a my z Wojtkiem byliśmy zadowoleni: Zosia szczęśliwa, my mieliśmy chwilę wytchnienia. Ale żeby teściowa postanowiła w ogóle nie zabierać naszej córki, tylko odstawić ją do nas jak paczkę? To już za dużo!
Od razu powiedziałam Wojtkowi: „Słyszałeś, co twoja mama wymyśliła? Dlaczego za nas decyduje?” Wojtek, jak zwykle, próbował złagodzić sytuację: „Magda, no mama chce spędzić czas z wnukami od Krystyny. A Zosia i w domu będzie dobrze, damy radę”. Damy radę? Oczywiście, iż damy, ale nie o to chodzi! Dlaczego Halina Stanisławówna nie zapytała nas o zdanie? Oboje pracujemy, mieliśmy plany na lato — chcieliśmy wziąć urlop, pojechać z Zosią nad morze. A teraz co? Mamy wszystko odwołać, bo teściowa tak postanowiła? I ta jej fraza o „uczciwości” — jakby robiła nam łaskę!
Postanowiłam porozmawiać z nią osobiście. Zadzwoniłam i mówię: „Halina Stanisławówno, dlaczego nie porozmawialiśmy wcześniej? Zosia kocha waszą działkę, a my liczyliśmy, iż pojedzie tam jak zwykle”. A ona tylko: „Magda, nie zaczynaj. Ola i Jaś dawno u mnie nie byli, to ich biorę. A Zosia to wasza sprawa”. Mało nie upuściłam słuchawki. Nasza sprawa? Czy Zosia przestała być jej wnuczką? I dlaczego dzieci Krystyny są ważniejsze? Wiem, iż Krystyna mieszka bliżej działki, a teściowa zawsze więcej czasu poświęca jej dzieciom. Ale tak otwarcie stawiać je ponad Zosią — to już bezczelność.
Próbowałam tłumaczyć, iż mamy swoje plany, iż Zosi będzie przykro, iż nie pojedzie na działkę. Ale teściowa przerwała: „Magda, nie dramatyzuj. Zosia posiedzi w domu, a ja nie jestem z gumy, wszystkich nie zabiorę”. Nie z gumy? Kto ją prosił, żeby była z gumy? Nigdy nie narzucaliśmy Zosi, zawsze wszystko ustalaliśmy wcześniej. A teraz stawia nas przed gotowym faktem. Wojtek, zamiast mnie wspierać, tylko wzrusza ramionami: „Mama wie, co robi, Magda. Nie kłóćcie się”. Nie kłóćcie się? Ja już jestem o krok od tego, żeby sama spakować Zosię i zawieźć ją na tę działkę — niech spróbuje odmówić własnej wnuczce w twarz!
Najbardziej boli mnie to, co czuje Zosia. Już pyta: „Mamo, kiedy pojedziemy do babci na działkę? Chcę się huśtać i zbierać jagody!” Nie wiem, co jej odpowiedzieć. Powiedzieć, iż babcia wybrała inne wnuki? To dziecko, nie zrozumie, ale będzie smutne. A ja nie chcę, żeby moja córka czuła się mniej kochana. Zaproponowałam teściowej kompromis: niech zabierze wszystkie trzy wnuki chociaż na miesiąc, a my z Wojtkiem pokryjemy koszty. Ale ona uparta: „Magda, ja już zdecydowałam. Nie przeszkadzaj”. Nie przeszkadzaj? Czy ja teraz jestem obcą osobą w życiu własnej córki?
Rozmawiałam z Krystyną, licząc, iż wpłynie na matkę. Ale ta tylko rozłożyła ręce: „Magda, mama sama decyduje. Ola i Jaś dawno marzyli o działce, a Zosia pozostało mała, i w domu jej dobrze”. Mała? Zosia jest tylko rok młodsza od Oli, jaka różnica? Zrozumiałam, iż po Krystynie niczego się nie doczekam — cieszy się, iż jej dzieci są faworyzowane. A my z Wojtkiem zostajemy z tym „uczciwym” rozwiązaniem teściowej.
Teraz zastanawiam się, co robić. Może machnąć ręką i pojechać z Zosią nad morze, jak planowaliśmy? Ale boli mnie, iż Halina Stanisławówna tak łatwo wykreśliła naszą córkę ze swoich planów. A może przemówić Wojtkowi do rozsądku, żeby wreszcie postawił matce ultimatum? Ale wiem, iż nie lubi z nią dyskutować. Mówi: „Magda, to przecież mama, kocha Zosię, po prostu chce być sprawiedliwa”. Sprawiedliwa? Kiedy jedną wnuczkę zabiera, a drugą odstawia jak bagaż?
Jeszcze nie wiem, jak postąpić. Ale jedno jest pewne: nie pozwolę, żeby Zosia czuła się niechciana. jeżeli Halina Stanisławówna myśli, iż może rozdawać swoje „uczciwe” rozkazy, myli się. Znajdziemy sposób, żeby te wakacje były dla Zosi wyjątkowe — z działką czy bez. A teściowej jeszcze przypomnę, iż wnuki ma nie tylko od Krystyny. jeżeli chce być babcią dla wszystkich, niech nauczy się rozmawiać, a nie rozkazywać. Na razie próbuję nie wybuchnąć przez tę „uczciwość” i wymyślić, jak wytłumaczyć Zosi, dlaczego babcia zachowała się tak dziwnie.