Tajemnica ukryta na strychu: opowieść o kobiecie, która odważyła się poznać prawdę
Larysa nigdy by nie pomyślała, iż wyjazd na działkę do teściowej okaże się dla niej objawieniem, które wywróci jej życie do góry nogami. Danuta Piotrowska, matka jej męża, poprosiła ją o pomoc w sprzątaniu starego domu – przygotowywali go do sprzedaży. Wydawało się, zwykła prośba. Ale to właśnie stało się momentem zwrotnym, po którym nie było już powrotu.
“Larysa, ty się zajmij strychem, tam się nazbierało tyle rupieci. A ja na dole ogarnę porządek” – wydysponowała teściowa, jakby dowodziła na froncie.
“Dobrze” – odparła Larysa, weszła na górę i zaczęła przeglądać stare pudła.
Zdjęcia męża z dzieciństwa, szkolne dyplomy, rysunki siostry… Nostalgiczny kurz przeszłości. Ale wzrok Larysy przykuła gruba, jak cegła, teczka z dokumentami medycznymi. Serce jej się ścisnęło. Chwilę się wahając, otworzyła ją.
Od razu rzuciła się w oczy notatka: u Tolka, jej męża, w wieku nastoletnim zdiagnozowano chorobę, która często prowadzi do niepłodności. To nie domysły – czarno na białym, z podpisami lekarzy.
Larysa zamarła. Ta teczka burzyła dwadzieścia lat jej życia. Tyle bowiem lat żyli z Tolkiem w małżeństwie, a przez cały ten czas teściowa oskarżała ją o bezpłodność, pozwalała sobie na złośliwe uwagi i upokorzenia, zasłaniając się “prawem babci”. A Tolek… choćby nie chciał się przebadać, kiedy Larysa sama przeszła wszystkie badania.
Poznali się na studiach. On – dusza towarzystwa, grał na gitarze, żartował, wszędzie było go pełno. To on pierwszy podszedł, zaproponował herbatę, gdy marzła na praktykach. Potem kino, spotkania, miłość. Wszystko jak w bajce. Do momentu, gdy poznała Danutę Piotrowską.
Teściowa nie kryła niechęci.
“Jesteś prawie głowę wyższa od Tolka! Narzeczona powinna być drobna” – prychnęła przy pierwszej kolacji.
Larysa starała się nie brać tego do siebie, ale każde słowo wżerało się pod skórę. Nie da się tego wymazać. Zwłaszcza po ślubie, gdy Danuta Piotrowska wręczyła jej garnek i czepek niemowlęcy: “żebyś już rodziła!”
A Larysa sama chciała. Tyle iż nie wychodziło. Lekarze mówili – wszystko w porządku. Tylko mąż odmawiał badań. Co więcej, pozwalał sobie na aluzje – czy Larysa czegoś nie próbowała w młodości? Czy to nie przez nią?
Wybaczyła mu choćby te słowa. Ale posmak pozostał.
A teraz, na zakurzonym strychu, Larysa trzymała w dłoniach odpowiedź na wszystkie pytania.
Tolek wiedział. Danuta Piotrowska też. I mimo to przez lata dręczyli ją moralnymi pretensjami. Larysa ostrożnie schowała dokumenty do plecaka. Wracając do miasta, od razu poszła do przyjaciółki, Teresy, lekarki.
“No jasne” – westchnęła Teresa, przewracając strony. “O to chodzi. A ty, biedaczko, tyle lat się zamartwiałaś…”
Larysa milczała. Oczy jej zachodziły łzami.
“Rozwiódź się, Larysiu. Jeszcze możesz zostać matką. A z nim? choćby prawdy ci nie powiedział. To nie jest rodzina.”
Okazja nadarzyła się miesiąc później. Kolejne rodzinne święto. Teściowa, jak zwykle, błyszczała, chwaliła się wnukami od córki, Kasi – choć to ona je wychowywała. A Larysę próbowała upokorzyć przy wszystkich.
Ale tym razem poszło inaczej.
“No cóż, Larysa, chyba nie jest ci dane zostać matką” – uśmiechnęła się kąśliwie Danuta Piotrowska. “Ale za to my z Kasią mamy troje.”
Larysa wstała od stołu, podeszła na środek, wyciągnęła teczkę i położyła ją przed wszystkimi.
“A pani, Danuto Piotrowno, kiedy zamierzała wyjaśnić, iż to pani syn nie może mieć dzieci?”
Teściowa zbladła. Przy stole zapadła martwa cisza.
“To kłamstwo!” – warknęła. “Wymysły!”
“Prawda? To niech rodzina przeczyta” – głos Larysy drżał ze złości.
“Przecież wiedziała!” – nagle wybuchnął jeden ze starszych krewnych. “Mówiła mi, przejmowała się. Już choćby zapomniałem…”
“I ty wiedziałeś, Tolek?” – zwróciła się do męża Larysa. “I pozwalałeś, żeby matka mnie dręczyła?”
“Myślałem…” – zaczął się jąkać. “Że się zmieni…”
“Nie” – przerwała. “Rozwodzę się.”
Tolek próbował odzyskać żonę. Szkoda mu było opuszczać mieszkanie, które babcia Larysy zostawiła jej w spadku. Ale ona była nieugięta. Nie musieli dzielić majątku.