Król Maciuś Pierwszy – o nowym kreacyjnym dokumencie autorstwa Jaśminy Wójcik z artystką rozmawia Agnieszka Kowalska
Agnieszka Kowalska: Po obejrzeniu twojego filmu zostaje w głowie pytanie: „Czy jak dorosnę, będę pamiętała, jak to jest być dzieckiem?”. A czy ty pamiętasz, jak to jest być dzieckiem?
Jaśmina Wójcik: Myślę, iż tak. Dzięki temu, iż tak naprawdę robię w życiu to, co kocham, bawi mnie to, cieszy. Trochę rzeczy zapomniałam, a trochę nie. To, o czym zapomniałam, przypominają mi moje córki. Zachwycam się tym, jak one odbierają świat, bo ja już nie zauważam takich zwyczajnych rzeczy, które są obok mnie, a one w nich znajdują jakąś niesamowitość. Więc wydaje mi się, iż jednak mam w sobie dziecko, które karmię, bo widzę, iż ono tego potrzebuje. A jak o nim zapominam, to po prostu mi samej jest wtedy źle.
Czy pamiętasz rzeczy ze swojego dzieciństwa, które cię jakoś zbudowały, sprawiły, iż dziś jesteś, jaka jesteś?
Na pewno przyroda i włóczęgi. Z przedszkola na Saskiej Kępie pamiętam najlepsze zabawy w krzakach i śnieguliczki rosnące wzdłuż ogrodzenia. Potem mieszkaliśmy w Kazimierzu nad Wisłą i tam były już konkretne przygody: bieganie po wąwozach, huśtanie się na płaczących wierzbach… Wolność. W szkole podstawowej założyliśmy Klub Młodego Ekologa. Do dziś pamiętam tę dzikość, naturę i to, iż byliśmy bez nadzoru dorosłych i mogliśmy to odkrywać razem. Pamiętam też, jak pies z pianą na pysku przybłąkał się na nasze boisko i my go z dziewczynami włożyłyśmy jakoś do taczki i zawiozłyśmy do weterynarza. Nasi rodzice nic o tym nie wiedzieli.
A czy pamiętasz z dzieciństwa książkę Janusza Korczaka Król Maciuś Pierwszy?
Ja jej bardzo nie lubiłam. Pamiętam te wyświechtane cytaty z Korczaka na wszystkich gazetkach ściennych, na apelach. Nie lubiłam tego, iż Maciuś cały czas przegrywał; iż chciał dobrze, a mu nie wychodziło; iż jego przyjaciel go zdradził; iż chciał wychodzić za bramy ogrodu, ale nie było mu wolno. To była taka porażka za porażką. No i jeszcze ten koniec – to się nie kończyło dobrze. Dlatego to był dla mnie szok, iż moje córki tak strasznie pokochały tę powieść. Miały wtedy sześć i osiem lat i non stop słuchały audiobooka o Maciusiu.

Kadr z filmu Król Maciuś Pierwszy
Zakładam, iż nie ty podsunęłaś im tę lekturę?
Byliśmy w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin na wystawie W Polsce Króla Maciusia.
100-lecie odzyskania niepodległości i one same zainteresowały się książką. Jednocześnie z Igorem Stokfiszewskim szukaliśmy pomysłu na kolejny projekt po Symfonii Fabryki Ursus i on zasugerował, iż skoro jestem tak wkręcona w edukację alternatywną, empatyczną, to może byśmy poszli w tę stronę. Ułożyło mi się to w całość – alternatywna edukacja moich córek i pedagogiczna metodologia Korczaka. To wyłowiłam z Maciusia i to stało się mi bardzo bliskie.
Twoje córki od początku były w edukacji domowej?
Nie, chcieliśmy, żeby chodziły do publicznych przedszkoli i szkół, ale ten system strasznie nas zawiódł. Trudno go kształtować, choćby jak jesteś przewodniczącą Rady Rodziców. Ja byłam i próbowałam. W końcu znaleźliśmy się w przedszkolu Montessori, w którym zaczęłam też uczyć dzieci plastyki. Co to była za przygoda! Przelewanie przez ręce farby, taplanie się w niej, malowanie stopami. Patrzyłam, co im sprawia radość, i szłam za tym.
Karmiłaś swoje wewnętrzne dziecko?
Tak. Skończyłam kurs z Arno Sternem, nieżyjącym już francuskim badaczem dziecięcej zabawy, spontaniczności i ekspresji przez sztukę – rysunek, malowanie, tworzenie. Czytałam pisma Janusza Korczaka, który wspaniale pracował z dzieciakami. Podobało mi się też to, iż nie bał się przyznawać do porażek. Przestał być dla mnie postacią z gazetki szkolnej, a stał się człowiekiem z krwi i kości.

Na planie filmu, który był kręcony od 2020 do 2024 roku
Korczak intensywnie pracował z dziećmi, budował domy dla sierot i dzieci z biednych domów i był z nimi cały czas.
Tak, Maciuś też był pisany z dziećmi. To znaczy Korczak pisał, czytał dzieciom fragmenty i rozwijał dalej to, co im się podobało. Chciałam pójść tym tropem wspólnej pracy. Mieliśmy plan, żeby wyjechać na dwa tygodnie z choreografem, kompozytorem, porobić warsztaty wokół książki, ale wybuchła pandemia. Pojechaliśmy więc sami z naszymi dziewczynkami do Kazimierza, do moich rodziców. Całe dnie spędzały tam na zewnątrz. Pamiętam, jak na Zoomie opowiadałam Igorowi o tym, co się dzieje, co one robią – iż rozmawiają z wiatrem, grzebią patykami w błocie – a on na to: „Słuchaj, a wy nie chcecie tego kręcić?”. No właśnie, zadałam sobie to pytanie: czy na pewno chcemy kręcić swoje córki i to, co się z nimi dzieje.
Co cię przekonało, iż to dobry pomysł?
To był taki dziwny czas zawieszenia. Co nam szkodziło spróbować? Powiedzieliśmy im: słuchajcie, nie chcemy, żebyście grały jakieś role, chcemy złapać to, co się dzieje. I one się na to zgodziły. Cały czas słuchały wtedy Maciusia, nagraliśmy, jak opowiadają o jego przygodach. Zrobiliśmy też call ze znajomymi dziećmi. Był maj 2020 roku. Rozmawialiśmy o tym, czy znają tę książkę, czy są w niej elementy, które są dla nich ważne. I okazało się, iż ta izolacja Maciusia stała się ich izolacją. On także był odseparowany od świata, nie wolno mu było opuszczać królewskiego ogrodu. Dzieci opowiadały o swoich domowych zwierzętach, o tym, jakie nasiona wysiały na balkonie, pokazywały do kamery rośliny.
Pojawił się jeszcze inny wątek – dojrzewanie jednej z dziewczynek.
Kompletnie niezaplanowany. To jest właśnie niesamowite w robieniu filmów dokumentalnych, iż nie da się z góry założyć jakiejś tezy. Dzięki temu nie mamy tu takiego banalnego kontrastu między dzieckiem a dorosłym. Młodsza siostra nie rozumie, co z tą starszą się dzieje. A ona już nie pamięta, jak to jest się bawić, chociaż by chciała. Udało nam się uchwycić ten moment przejścia.

Kadr z filmu Król Maciuś Pierwszy
To, co mnie uderzyło w książce Korczaka, gdy ponownie ją teraz czytałam, to śmierć i wojna, które pojawiają się już na pierwszej stronie.
I to na grubo, z bardzo mocnymi opisami. On to pisał, gdy wrócił z frontu pierwszej wojny światowej, dla dzieci, które też tę wojnę przeżyły. Gdy to czytałam w 2022 roku, widziałam docierające wtedy do nas obrazy z Ukrainy. Dziewczyny również mocno to przeżywały.
Korczak ośmielił cię do rozmów na ten temat?
Pamiętam, jak jechaliśmy samochodem i w radiu Andrzej Duda powiedział, iż nie będziemy przyjmować żadnych uchodźców do Polski. Dziewczynki były naprawdę malutkie, a zaczęły pytać: Co to znaczy? Jakich uchodźców? Kto to są uchodźcy? Stanęliśmy przed wyborem: mówić czy nie mówić. Czy jak im powiesz, to zniszczysz im dzieciństwo? Ale czym jest dzieciństwo? Czy byciem w jakiejś nieświadomości, niewinności? Przecież dzieci widzą, słyszą, czują przede wszystkim. Przyjęliśmy taką zasadę, iż jak pytają, to my odpowiadamy. I w ogóle rozmawiamy z nimi o trudnych tematach. Pamiętam, iż wtedy strasznie płakały, nie potrafiły zrozumieć, dlaczego osobom, które nie są bezpieczne u siebie w domu, odmawiamy tego, żeby u nas mieszkały. Rozmawialiśmy o tym, co możemy zrobić, jakie organizacje możemy wesprzeć, ale też o tym, iż czasem nic nie możemy zrobić.

Kadr z filmu Król Maciuś Pierwszy
W Maciusiu dzieci tworzą swój parlament, swój zielony sztandar, swoją gazetę. Ty również w procesie powstawania filmu zainicjowałaś powstanie „Gazety Dzieci”. Co najcenniejszego twoim zdaniem wydarzyło się wokół tego projektu?
To, iż dzieciaki mogły do gazety pisać o tym, o czym chciały. To dla nich wielka euforia – znaleźć na tej drukowanej płachcie papieru swój tekst, swój rysunek. Czasami to były bardzo trudne sprawy. Pamiętam list o depresji i śmierci przyjaciela, który popełnił samobójstwo. Konsultowaliśmy z psychologami, w jakiej formie go opublikować. A czasem były to teksty przedstawiające świat z zaskakującej perspektywy – jedna dziewczynka przeprowadziła wywiad z psem i zakończyła go tak: „A gdzie najbardziej lubi pani robić kupę? – No pod śmietnikiem”.
„Pani”! Znakomite!
Pani Ruta, to był wywiad z panią Rutą. Są fantastyczne recenzje czy kącik dinozaurów, z których autor wyrósł, więc postanowił zrobić kącik wędkarski. Dziewczynka z Podlasia napisała, iż ludzie przyjeżdżają do nich oglądać żubry, a ona ma żubry pod oknem. Inna – iż kaczki ganiają ją na podwórku, a mama zbiera zioła. Takie cudownie zwykłe historie.
Marzyło mi się, iż dotrę do dzieciaków z malutkich miejscowości, ale to jest fizycznie niemożliwe. Potrzebny by był tam ktoś, kto podtrzyma ten redakcyjny ogień, zapał, popracuje dłużej z autorami.

Na planie filmu Król Maciuś Pierwszy
Wiem, iż to ogromny temat, niemniej zapytam: co zmieniłabyś w obowiązującym w Polsce systemie edukacji?
Przede wszystkim wsparłabym w nim dorosłych, którzy nie wyżywają się na dzieciach, którzy są dla nich oparciem. Dlatego chciałabym, żeby mój film oglądali też dorośli, żeby coś w nich drgnęło, żeby im przypomniał o tej frajdzie, którą mieli, będąc dziećmi.
Widać w nim, jak dużo dzieci uczą się przez zabawę.
Moment, w którym mówimy dziecku „przestań się bawić, zacznij się uczyć”, jest momentem, który niszczy absolutnie wszystko. Przekonujemy je, iż zabawa to przerwa w nauce, głupia rzecz, infantylna, niepotrzebna, a teraz musisz zacząć robić prawdziwe rzeczy, być produktywny czy produktywna. Sama do dziś mam wyrzuty, iż bawię się w sztukę, która nie wiadomo po co jest i o co w tym chodzi. A mi to po prostu zawsze sprawiało frajdę. Myślę, iż dzieciaki mają superfajne życie, jeżeli nie uprzykrza im go jakiś dorosły.
JAŚMINA WÓJCIK
Aktywistka, artystka wizualna, reżyserka, pedagożka, autorka partycypacyjnych akcji społeczno-artystycznych. Współredaktorka książki Sztuka ze społecznością (2018). Autorka i inicjatorka realizowanego w latach 2011–2019 wielodyscyplinarnego przedsięwzięcia z byłymi pracownikami fabryki ciągników Ursus, zakończonego kreacyjnym dokumentem Symfonia Fabryki Ursus. Pracuje z dziećmi, włączając je do dialogu artystyczno-społecznego. Jej najnowszy film Król Maciuś Pierwszy swoją polską premierę będzie miał w maju podczas festiwalu Millenium Docs Against Gravity.