Szczęście nie mieszka w samotności

twojacena.pl 2 godzin temu

Nie ma szczęścia w samotności

Niezbyt młoda, ale z blaskiem w oczach Regina Mariańska po śniadaniu umyła filiżankę po herbacie, spokojnie zaparzyła kawę i rzuciła spojrzenie przez okno.

Od lat to samo. Zegar, szyba w oknie, otwarta książka na parapecie i samotność. Jakże tęsknię za moim mężem, który tak wcześnie mnie opuścił często myślała.

Dziesięć lat temu pochowała ukochanego męża. Ból z czasem złagodniał, ale do samotności trudno się przyzwyczaić. Pierwsze lata czuła jego obecność, jakby wciąż był obok, potem to minęło. Pewnego dnia choćby to zauważyła i pomyślała:

Ukochani nie odchodzą z domu, tylko cicho znikają z duszy, oczywiście po czasie.

Ostatnie lata samotność ją męczyła. choćby myślała o znalezieniu równie samotnego mężczyzny. Regina przyglądała się mężczyznom wokół, spokojnie, bez pośpiechu, zatrzymując ocenny wzrok.

A może pozostało taka sama dusza, samotna jak moja? Może myślała, a te myśli rozpraszały samotność. Wyobrażała sobie, jak siedzi obok mężczyzny, a w jej zmęczonej samotnością duszy zaczyna grać delikatna melodia.

Przy okazji Regina od dawna zauważyła samotnego pułkownika z sąsiedniej klatki. Jej przyjaciółka Hania mieszka z nim na tym samym piętrze, a jej mąż Tadeusz przyjaźni się z emerytowanym wojskowym.

Hania już dawno opowiedziała Reginie o swoim sąsiedzie.

Jan to też samotny mężczyzna, uważaj, Reginko, też wdowiec. Ma córkę, ale mieszka daleko. Rzadko przyjeżdża. Bardzo poważny, ale z moim Tadkiem gwałtownie się dogadali, czasem żartują, a choćby jeżdżą na ryby. Przyjrzyj się, może zamiast z samotnością, lepiej we dwoje

Nie wiem, Haniu, jak ja mogłabym pierwsza zagadać. Poza tym, to mężczyzna powinien wykazać inicjatywę odpowiadała Regina.

Taka już była jej natura. Była nauczycielką języka polskiego i literatury, kobietą inteligentną, w eleganckim wieku. Oczytana, rozmowa z nią była przyjemna.

Jan Stanisławski, rzeczywiście emerytowany pułkownik. Wysoki, szczupły, siwy, w okularach. Chodził wyprostowany, niemal jak na paradzie, prawie nie uginając kolan. Ale wdowiec był interesujący. Regina zawsze dyskretnie śledziła go wzrokiem, gdy przechodził, kiwając głową i mówiąc to samo:

Dzień dobry odpowiadała równie uprzejmie.

Czasem patrzyła na niego znacząco, ale był nieprzenikniony. Babcie na ławce przed blokiem miały o nim różne teorie. Gdy tylko przechodził, zaczynały spekulacje.

Słyszałam, iż dostał w głowę w jakiejś misji i nic już nie czuje mówiła jedna.

Co ty pleciesz! przerywała jej inna. Mój syn powiedział, iż to przez długie wpatrywanie się w lornetkę, dlatego nosi okulary.

A ja słyszałam, iż nie nadaje się do niczego, dlatego samotny plotkowała trzecia, sama szukająca towarzystwa.

Rozmowy o pułkowniku toczyły się często. Pewnie dlatego, iż był sam, a wolnych kobiet było wiele. Regina też czasem o nim myślała.

Ten Jan Stanisławski to oryginał. Ciekawe, co robi sam w domu. Może czyta książki? Albo ogląda filmy wojenne Ja też lubię takie historie. jeżeli tak, to mamy już jeden wspólny temat. A jeszcze lubię poezję, na przykład:

Zmierzcha się. Chłód, drobny deszcz. I tylko nieliczni w alejce. Nikogo nie czekam. Ty nie przyjdziesz może lubię wiersze o samotności, bo sama od dawna jestem sama, a może po prostu taka jestem.

Tak mijały dni Reginy. Pewnego wieczora zadzwonił telefon Hania.

Reginko, co robisz? Zaraz zgadnę: siedzisz z książką! śmiała się.

Zgadłaś odparła Regina. Co mi pozostaje? Telewizja, internet, ale najchętniej czytam.

A ja dzwonię, bo jutro moje urodziny!

O rany, zupełnie zapomniałam!

Nic się nie stało. Zapraszam cię jutro, będzie kilka osób.

Oczywiście, przyjdę!

Następnego dnia Regina przeglądała się w lustrze. Zmarszczki w kącikach oczu, tu i ówdzie lekko opadająca skóra.

No cóż, to nie koniec świata. Wiek elegancji uśmiechnęła się do siebie.

Wieczorem poszła do Hani. W salonie już się bawiono, a tam niespodzianka pułkownik.

Chodź, Reginko! Hania posadziła ją obok Jana.

Dobry wieczór przywitała się ogólnie.

Gdy weszła, wydawało jej się, iż pułkownik spojrzał na nią z zainteresowaniem. Szła pewna siebie, z lekkim zapachem dobrych perfum.

Impreza się rozkręcała. Tadeusz prowadził toast, a po drugiej stronie Jana siedziała Teresa, także samotna sąsiadka. Krągła, wystrojona, od dawna próbująca zwrócić na siebie uwagę pułkownika, choćby częstując go ciastami.

Dziękuję, przepyszne zawsze odpowiadał krótko.

Regina zauważyła, jak Teresa wpatruje się w Jana z adoracją. Poczuła lekkie ukłucie zazdrości, ale gwałtownie je odpędziła.

Zaczęła muzyka. Niektórzy tańczyli, Regina czekała, czy pułkownik ją zaprosi. Ale Teresa była szybsza. Gdy wreszcie usiadł obok Reginy, ich kolana się zetknęły. Spojrzała mu w oczy i zobaczyła ciepło.

Serce zabiło mocniej.

Przepraszam, przeszkodziłem szepnął.

Nic się nie stało odparła cicho.

Gdy muzyka znów zabrzmiała, Jan zaprosił ją do tańca, uprzedzając Teresę.

Prowadził ją pewnie, jak na wojskowego przystało. Przy wirowaniu przyciągał ją delikatnie, szepcząc komplementy.

Ależ ma silne dłonie i ten uśmiech! myślała, tracąc głowę.

Zupełnie zapomniała o innych, jakby byli tylko we dwoje. Aż spotkała się ze złośliwym spojrzeniem Teresy.

Patrzcie, jak się kręci! myślała tamta. A on też na nią patrzy Na mnie nigdy tak nie spojrzał.

Jan jednak niczego nie zauważał. Jego dusza napełniała się uczuciem, którego nie czuł od lat.

Myślałem, iż już we mnie nic nie zostało myślał, tańcząc.

Pod koniec wieczoru delikatnie poprowadził Reginę do drzwi.

Chyba czas iW następną niedzielę, gdy już nikt nie wątpił w ich uczucie, Jan i Regina wzięli ślub w małym kościółku na starówce, a Teresa przysłała im w prezencie ciasto.

Idź do oryginalnego materiału