Synowa kontra teściowa: walka o serce męża

polregion.pl 2 dni temu

Pięć lat temu mój mąż Wojtek rozwiódł się ze swoją byłą żoną Kasią. Ich małżeństwo trwało krótko – rozpadło się, gdy Kasia zdradziła i gwałtownie wyszła ponownie za mąż. Dwa lata później pojawiłam się w jego życiu. Poznaliśmy się, pokochaliśmy i od trzech lat jesteśmy małżeństwem.

Wydawałoby się, iż sprawa jest prosta: ludzie się rozwiedli, każdy ma nowe życie. Ale nie dla wszystkich. Jego rodzice – szczególnie teściowa – utknęli w przeszłości, gdzie wciąż istnieje „idealna rodzina” ich syna i Kasi. Wszystkie moje próby bycia uprzejmą, neutralną, pełną szacunku rozbijały się o mur – po prostu nie chcieli mnie zaakceptować. Powód był jeden – Wojtek i Kasia mają wspólne dziecko, więc w oczach teściowej to ich związek jest prawdziwy, a ja jestem tylko przypadkową osobą.

Gdy zaczynaliśmy się spotykać, Wojtek był wolny, a Kasia od dawna ułożyła sobie życie. Od raku był ze mną szczery – ma córkę, którą kocha ponad wszystko i z którą spędza każdą wolną chwilę. Kasia wtedy nie utrudniała mu kontaktu z dzieckiem, wręcz przeciwnie – była wdzięczna, iż nie zniknął z życia dziewczynki, jak to często bywa. Kontaktowali się tylko w sprawach córki, chłodno i rzeczowo.

Ale właśnie to wyprowadzało teściową z równowagi. Chciała za wszelką cenę przywrócić tamtą „prawdziwą” rodzinę. A ja? W jej oczach byłam tylko „młodą, ładną”, która jeszcze zdąży znaleźć „własnego męża”. Na naszym ślubie powiedziała:
— Po co ci to? On już ma rodzinę! Tam jest dziecko!

Próbowałam tłumaczyć, iż szanuję to, iż mój mąż ma córkę, iż jest świetnym ojcem, ale rodzina to nie tylko pieczątka w dowodzie i wspólna przeszłość. Teściowa mnie nie słyszała. Jej serce należało tylko do Kasi.

Gdy była żona rozwiodła się z drugim mężem, teściowa potraktowała to jako szansę życia. Teraz, mówiła, wszystko się ułoży! Natychmiast zaczęła zapraszać Kasię na wszystkie rodzinne imprezy, jakby przez cały czas była „żoną syna”. Przy każdym stole słyszałam te same słowa:
— Kasia była taką dobrą żoną… A ty no, też się starasz, ale…

Kasię to chyba mało obchodziło. Zapraszali ją – przychodziła, uśmiechała się grzecznie, kiwała głową. Żadnego ciepła, żadnej chęci powrotu – nic. Tylko obojętny chłód, którym, jak się okazało, zawsze zdobywała teściową. Nazywała ją „ugodową”, „niekłótliwą”, „kobiecą”. A ja byłam pewnie zbyt „żywa”.

Wojtek widział to wszystko i próbował przemówić matce do rozsądku:
— Mamo, dość. Między mną a Kasią nic nie ma. Wychowujemy dziecko, jesteśmy rodzicami, ale nie parą. Dlaczego nie chcesz zaakceptować mojej żony?
Teściowa udawała, iż słucha, a po kilku dniach znów dzwoniła:
— Jakiś plan na weekend? Może odwiedzisz Kasię?
— Synu, zajrzyj do Kasi po słoiki, a przy okazji zobacz, jak tam samotnie z dzieckiem radenzi…

Jakby szyła haczyki zazdrości i próbowała w nie mnie złowić – ale ja nie biorę. Wiem, iż Wojtek jest mi wierny. Robi wszystko dla córki – płaci, kupuje, wozi na zajęcia, czasem dziewczynka zostaje z nami na całe tygodnie. Nie mam z Kasią konfliktów. Wszystko jest spokojne i rzeczowe. Tak właśnie powinni zachowywać się dorośli po rozwodzie.

Ale teściowa żyje w jakimś wymyślonym świecie, gdzie tylko ona wie, jak powinno być. Tam „tamta rodzina” była prawdziwa, a ja jestem obca i tymczasowa. Nie jestem o to zazdrosna ani upokorzona – jestem wściekła. Jak długo można walczyć o uznanie, którego i tak się nie dostanie?

Niedawno Wojtek powiedział, iż wszystko się zmieni, gdy urodzę dziecko. Wtedy, mówił, matka odpuści, zrozumie, iż ma nową rodzinę. Ale wątpię. choćby nasz wspólny maluch jej nie powstrzyma. Pewnie powie:
— No i co? Ma jeszcze jedno dziecko. Ale Kasia была lepszą matką…

Wojtek nie jest ślepy. Widzi to wszystko i czuje. Stara się mnie chronić, stać po mojej stronie. Ale matka to matka. Nie może jej po prostu wyłączyć. Rozumiem go. Ale ja jestem zmęczona byciem między młotem a kowadłem. Nie proszę, żeby mnie kochała. Nie żądam oklasków. Chcę tylko szacunku. I spokoju.

Czy dziecko zmieni jej stosunek do nas? Czy może jej serce na zawsze pozostanie w tamtej starej rodzinie, w której jestem intruzem? Prawda jest taka, iż czasem mimo najlepszych starań nie zmienimy czyjegoś przekonania – i jedyne, co możemy zrobić, to żyć po swojemu, bez zgody na czyjąś toksyczną wizję przeszłości.

Idź do oryginalnego materiału