Jeśli jest w Polsce nazwisko, które powraca niemal w każdej rozmowie o współczesnej kobiecości, buncie społecznym i literackim eksperymencie, to Sylwia Chutnik. Pisarka, publicystka, kulturoznawczyni, feministka, działaczka społeczna, ale przede wszystkim kobieta, która od lat próbuje żyć na własnych zasadach, nie zgadzając się na żadne banalne kompromisy. Podczas ostatniej rozmowy poznaliśmy ją jeszcze lepiej.
Sylwia Chutnik prywatnie: od małych kabin literackich do wielkich rozmów
Sylwia Magdalena Chutnik urodziła się 12 lipca 1979 roku w Warszawie. Od najmłodszych lat wiedziała, iż słowo ma moc. Jako nastolatka należała do Klubu Ludzi Artystycznie Niewyżytych (KLAN), miejsca, gdzie rozkwitało jej pisarskie zacięcie. Podczas studiów wciągnęła ją tematyka gender studies i analiza kultury, fascynacje, które później stały się fundamentem jej twórczości.
Przełom przyszedł w 2008 roku wraz z debiutem powieści „Kieszonkowy atlas kobiet”, za którą otrzymała Paszport „Polityki”. To była książka, która otworzyła nowy rozdział w polskiej literaturze, pełna emocji, ironii i czułości wobec „kobiecego losu z ulicy”. Chutnik zderzyła codzienność z historią, prywatne z politycznym, indywidualne z klasowym i udowodniła, iż „małe historie” też mają swoją wagę.

Pisarstwo z pazurem
Sylwia Chutnik pisze tak, jak żyje, z ryzykiem, pasją i bez taryfy ulgowej. Łączy literackość z publicystyką, reportaż z autobiografią, prowokację z wrażliwością. Jej książki są jak emocjonalne eksperymenty, które wymykają się definicjom.
Interesują ją tematy niełatwe, feminizm, queer, relacje rodzinne, pamięć, trauma, miasto. W najnowszych książkach, jak choćby „Kłirówy. Te, które złamały zasady”, pokazuje kobiety, które nie bały się żyć po swojemu, wbrew normom, wbrew światu, czasem wbrew sobie. Bo dla Chutnik biografia bohaterki to zawsze coś więcej niż opowieść, to lustro dla nas samych.
Sylwia Chutnk: „Jako kobieta mam syndrom oszustki”
Mimo sukcesów, nagród i rozpoznawalności, Sylwia Chutnik nigdy nie udaje, iż jest ponad wątpliwościami. Wręcz przeciwnie, z rozbrajającą szczerością mówi o swoich kompleksach i niepewnościach. „Jako kobieta mam syndrom oszustki. Dużo kobiet też niestety go posiada” – przyznaje w rozmowie z Viva.pl.
A zapytana, kogo oszukuje, odpowiada: „Cały świat. Syndrom oszustki polega na tym, iż siedzisz w jakimś miejscu, na przykład ja na fotelu rozmawiając dla kanału Viva.pl i myślę sobie: „Co jestem ja? Tu? Przecież ja nie znałam z matmy w liceum i w ogóle byłam zawsze jakimś takim dzieciakiem z ostatniej ławki. Teraz się otworzą drzwi, ktoś mnie wyprowadzi za ucho i powie o nie, nie, nie. Won, mamy panią. Chciała nas pani oszukać i powiedzieć, iż jest pani interesującą pisarką. My znamy prawdę. To jest szczególnie dojmujące, o ile osiągniesz sukces. Syndromy oszustki skutecznie minimalizują uderzenie wody sodowej do głowy”, słyszymy.
To wyznanie mówi o niej więcej niż niejeden biogram. Bo w świecie, który wymaga pewności i autopromocji, Chutnik pozwala sobie na słabość, i właśnie dlatego tak wiele kobiet się w niej przegląda.
OBEJRZYJ TEŻ: Co dla bohaterek sesji Power Women oznacza „być kobietą”? Sprawdziliśmy to z naszą kamerą!
Działaczka, która buduje kobiecą solidarność. Sylwia Chutnik o coming oucie
Literatura to tylko część jej życia. Sylwia Chutnik jest także współzałożycielką Fundacji MaMa, która walczy o prawa i godność matek w Polsce. Organizacja wspiera kobiety, lobbuje zmiany systemowe i tworzy przestrzeń do wzajemnej solidarności.
Za tę działalność w 2009 roku otrzymała Ashoka Fellowship, często nazywaną „społecznym Noblem”. Chutnik pisze też felietony i komentarze, nie bojąc się trudnych tematów. W jednym z wywiadów dla Viva.pl wyznała, iż walczy z depresją, iż życie artystki to także codzienność pełna lęków, kredytów i samotnego wychowywania dziecka. W tym samym wywiadzie opowiedziała o decyzji, którą podjęła dopiero około czterdziestki, o swoim coming oucie. „Mój out był próbą wyzwolenia się ze znoju, żeby nie być przegraną w homofobii…”, opowiada Wiktorowi Krajewskiemu i dodaje, iż zaskoczyło ją jedno. "Mój coming out queerowy miał niesamowite rażenie. Nie spodziewałam się tego. I tego, iż słyszałam od ludzi podziękowania. Mało tego: podziękowania za odwagę. Pomyśl sobie: jak to jest żyć w kraju o nazwie Polska i być odważną z samego faktu, iż jesteś tym, kim jesteś. To jest absurdalne. […] Wiadomo, iż dziękują ci też za to, iż mówisz o tym głośno. Jasne. Ja też czasem sama właśnie do kogoś podchodzę, mówię super, iż o tym powiedziałaś, bo to jest ważne, dziękuję ci. Ale jak pomyślisz sobie o tym, iż to są rzeczy stawowe, to to jest rzeczywiście bardzo przykre, ale trzeba to robić",
To jednocześnie moment, który w polskim środowisku literackim i społecznym odbił się szerokim echem, bo za takimi słowami idzie odwaga, kwestionowanie ciszy i konfrontacja z tym, co często zostaje zamiecione pod dywan.

Miasto, pamięć i prywatność. Dlaczego warto o niej mówić?
Warszawa jest dla Sylwii Chutnik przestrzenią intuicyjną, miastem z warstwami historii, z zaułkami pamięci i zapomnianymi opowieściami. Często właśnie one stają się tłem jej książek. Pisarka zna miasto na wylot, wie, skąd przychodzą ludzie i co zostało w nich przebite przez historię.
Choć pisze o społecznych napięciach, nie porzuca też intymności, swego „ja”, które bywa kruche, narażone, czasem zbuntowane. To balans między tym, co publiczne i osobiste, jest częścią siły jej pisania. W czasach, gdy łatwo zamknąć się w mediach społecznościowych, w uproszczeniach, w roli influencerki, Sylwia Chutnik pokazuje, iż życie może być złożone i sprzeczne, ale nie musi być tchórzliwe. W swojej twórczości i działalności społecznej pozostaje wierna dyskomfortowi, w którym rodzą się nowe pytania. To kobieta, która nie chce być estetycznie poprawna, dla której ważne jest, by każde słowo niosło konsekwencje.
A konsekwencją tej szczerości bywa hejt. Jak go znosi? „No nie możesz znosić go dobrze. Hejt to hejt. Jak cię ktoś pobije na środku ulicy, obrzuci błotem, to ty nie możesz powiedzieć: Nic mnie to nie boli, bo za mało soli i iść dalej. No musisz iść dalej, bo żyjesz, ale to są okropne rzeczy. Więc hejt można znieść tylko w ten sposób, iż robisz sobie w głowie jakąś strategię. Jest to potworne i to niszczy, bo kiedyś można było dostać w autobusie, a teraz dostajesz na oczach tłumu, który jeszcze mówi, iż zasłużyła i żeby dowalić jej mocniej”.
Sylwia Chutnik nie udaje, iż nie boli. Ale właśnie dlatego jest autentyczna, prawdziwa i potrzebna. Cała rozmowa z pisarką już na naszym YouTubie. Znajdziesz ją też na górze strony.
