Star Wars: Dark Forces Remaster — recenzja gry. Ponowna iskra rebelii

popkulturowcy.pl 9 miesięcy temu

Dawno, dawno temu, w odległym dziesięcioleciu na komputerach stacjonarnych pojawił się protoplasta gatunku FPS – Doom. Tytuł ten okazał się na tyle rewolucyjny, iż wskazał nową drogę grom aspirującym do przeniesienia doświadczenia pierwszoosobowej strzelaniny na ekran komputera. Oczywiście w ślad za nim gwałtownie ruszyli naśladowcy, przenoszący sprawdzoną formułę do największych popkulturowych franczyz. Tym sposobem dostaliśmy Star Wars: Dark Forces. Jak odświeżona wersja prezentuje się względem niemal 30-letniego oryginału?

Star Wars: Dark Forces Remaster dzięki pracy twórców z Nightdive Studios umożliwia całkiem przystępny powrót do czasów, gdy Doom i Quake święciły swoje triumfy. Jednak pomimo wprowadzenia licznych usprawnień do klasycznej formuły, tak mocno opiera się ona na swoim labiryntowym projekcie poziomów, iż może wydawać się niejasna. Nie odbiera to jednak przyjemności czerpanej z rozgrywki. To wciąż jeden z kluczowych punktów historii growych adaptacji w uniwersum Gwiezdnych wojen.

Po raz kolejny wcielamy się w postać Kyle’a Katarna. Ten doświadczony najemnik zostaje zwerbowany przez Sojusz Rebeliantów do przeprowadzenia misji przeciwko Imperium. Od chwili rozpoczęcia gry zostajemy wciągnięci w wir wydarzeń, które prowadzą przez różnorodne lokacje ze świata Gwiezdnych wojen. Od mrocznych korytarzy Imperium, po tajemnicze planety w dalekiej galaktyce. Cała historia obejmuje 14 misji pełnych niespodziewanych wydarzeń i emocjonujących momentów, które trzymają gracza w napięciu przez całą rozgrywkę.

Jedną z najbardziej pamiętnych cech Dark Forces jest różnorodność poziomów i wyzwań, którym gracz musi sprostać. Ten aspekt pozostaje w remasterze niezmieniony i działa równie dobrze. Od infiltracji wrogich baz, po oczyszczanie statków kosmicznych – każdy poziom oferuje nowe zadania i niespodzianki, co zapewnia świeże i ekscytujące doświadczenie każdemu graczowi. Ponadto gra oferuje także łamigłówki, które wymagają od gracza logicznego myślenia i spostrzegawczości.

screen z gry Star Wars: Dark Forces Remaster | NightDive Studios

Nowsza grafika jest udaną aktualizacją starszego designu. Zapewnia to większą rozdzielczość, a samej broni daje nieco więcej poczucia ciężaru i kontrastu między różnymi modelami. Udało im się uniknąć wpadnięcia w powszechną współczesną pułapkę przesadnego, zautomatyzowanego wygładzania wszystkiego. Całość wygląda świetnie w podbiciu do rozdzielczości 4K. Wszystko jest widoczne i doskonale wyraźne, niezależnie od tego, czy opcja podkręcenia grafiki jest włączona, czy nie. Zachowana oryginalna ścieżka dźwiękowa Clinta Bajakiana również dodaje klimatu całości. Jego kompozycja jest godną podziwu impresją Johna Williamsa. W połączeniu z retro głosowymi szczeknięciami i laserami pistoletu blasterowego, przywłaszczonego karabinu Stormtroopera, i innych broni idealnie oddaje atmosferę filmowych Gwiezdnych wojen.

Jednakże ulepszenia nie ograniczają się tylko do ulepszenia grafiki. Podbicie liczby klatek na sekundę do 120, dostosowanie sterowania pod kontroler i opcje dostępności dla błysków broni, typów celowników i kiwania głową. Prawdopodobnie nigdy nie było łatwiejszego ani wygodniejszego sposobu na cieszenie się Dark Forces niż ten remaster z 2024 roku. Można także zdecydować się na całkowite pójście w retro poprzez zachowanie oryginalnej grafiki pikselowej. Ta opcja jest dostępna zarówno dla przerywników filmowych, jak i sprite’ów na poziomach gry. W razie potrzeby można w dowolnym momencie przełączyć się z powrotem na znacznie ostrzejsze i bardziej nieskazitelne aktualizacje Nightdive w wysokiej rozdzielczości.

screen z gry Star Wars: Dark Forces Remaster | NightDive Studios

Mimo wszystko Star Wars: Dark Forces Remaster nie jest usprawnieniem idealnym. Choć developerom z Nightdive Studios udało się wprowadzić liczne ulepszenia, wiele aspektów wyraźnie odstaje od współczesnych standardów. Szczególnie widoczne jest to w obrębie interfejsu gry. Już od pierwszego uruchomienia, gra nie ma w menu głównym przycisków Nowa gra, Kontynuuj, czy Wczytaj/Zapisz. Pierwszą misję uruchamiamy przyciskiem Next Mission. Każda kolejna tymczasem nie ładuje się automatycznie po ukończeniu poprzedniej. W tym celu wymagana jest interakcja gracza w konkretnym miejscu przy użyciu konkretnego klawisza przełączania misji. Natomiast archaiczny projekt mapy znacząco utrudnia nawigowanie po zawiłych poziomach i wielokrotnie zmuszało mnie do „lizania ścian” celem wykombinowania następnego kroku i progresu w misji.

Te momenty często sprawiały, iż czułem się dość sfrustrowany. To właśnie tutaj wiek Dark Forces naprawdę daje o sobie znać. Oto kolejny przykład: podczas gdy ważne informacje takie jak zdrowie, tarcza, amunicja i życie są wyświetlane na HUD gry, reszta ekwipunku poza oczywistą bronią pozostaje całkowitą tajemnicą. Do poruszania się po niektórych sekcjach poziomów wymagana jest również bateria do latarki, która nigdy nie zostaje przedstawiona jako faktyczny zasób do zbierania. Sam sposób jej użycia odkryłem natomiast mniej więcej w połowie gry – przypadkiem.

screen z gry Star Wars: Dark Forces Remaster | NightDive Studios

Może się okazać, iż dla mniej doświadczonych graczy to – co zrozumiałe – zbyt wiele, aby remaster był przyjemny lub wart zachodu. W swoim trzonie gameplayowym Star Wars: Dark Forces Remaster pozostaje wierne klasycznemu Doomowi. Rozszerza jedynie jego formułę o liczne, dość wymagające łamigłówki. jeżeli jest to typ rozgrywki, którego aktualnie poszukujecie, lub czujecie nostalgię do lat 90. i początków ery FPS-ów, to na pewno spędzicie z tym tytułem znakomity czas. No, przynajmniej przez te około 7 godzin, bo mniej więcej tyle zajmuje ukończenie całej kampanii. Warto mieć to na uwadze, rozważając zakup gry za niemal 140 zł, gdy wersja klasyczna wciąż jest dostępna za niecałe 30 zł.

Idź do oryginalnego materiału