Skrzydła Przyjaźni

newsempire24.com 2 dni temu

Kasia zamknęła plik i wysłała go na służbową pocztę. W poniedziałek w biurze otworzy, wydrukuje, przypieczętuje i złoży raport. I po sprawie! Wolność!

Pracowała jako księgowa w małej firmie w Warszawie. Obciążenie duże, ale wynagrodzenie dobre, a biuro miała dwa kroki od domu – nie musiała tracić czasu w dojazd, tłocząc się w komunikacji miejskiej w godzinach szczytu. Szła na piechotę, oddychając powietrzem.

Zespół księgowych był żeński. Nie trzymała się z nikim szczególnie blisko. Większość miała rodziny, dzieci, a Kasia była sama. Gdy proszono ją o pomoc, by przejęła czyjąś pracę, nie odmawiała, pracowała wieczorami i w weekendy, jak teraz.

W sobotę wstała wcześnie i od razu usiadła przy laptopie, jeszcze raz sprawdziła wszystko i wysłała plik. Teraz mogła się ogarnąć, zjeść śniadanie, a potem… Zastanowić się, co zrobi dalej. Przerwał jej dzwonek telefonu.

– Kasia, cześć! – rozległ się wesoły kobiecy głos.

– Cześć – odpowiedziała ostrożnie. – Kto mówi?

– No co ty. To ja, Małgosia!

– Małgosia? – Kasia nie dowierzała. – Jesteś w Warszawie?

– Jeszcze nie, ale już dojeżdżam – zaśmiała się tamta.

Kasia nie wiedziała, co powiedzieć. Ostatnią osobą, której się spodziewała, była jej szkolna przyjaciółka. Po jej zdradzie piętnaście lat temu nie utrzymywały kontaktu. Żałowała teraz, iż nie zmieniła numeru.

– Kasieńko, w Warszawie nie mam nikogo oprócz ciebie – przerwała ciszę Małgosia. – Możesz mnie odebrać? Proszę. Rozwiodłam się z Darkiem dawno temu. Chcę zacząć nowe życie. – Jej głos brzmiał cicho i winowajczo.

Kasia nie chciała się spotykać z dawną przyjaciółką. Ale tyle lat minęło, wszystko dawno przeszło. Poza tym miała ochotę dowiedzieć się, co słychać w rodzinnym mieście. No dobrze. Odbierze ją, odprowadzi, gdzie trzeba, i koniec.

– O której przyjeżdża pociąg? – zapytała bez entuzjazmu.

– Za dwadzieścia minut. Przyjedziesz? – Głos Małgosi stał się radośniejszy.

– Autobusem to z dwudziestu minut, potem metro. Dojadę za godzinę. Będziesz czekać? To nie ruszaj się z głównego holu dworca. – Kasia słyszała własny głos i nie wierzyła, iż jedzie po byłą przyjaciółkę.

– Będę czekać – obiecała tamta.

Kasia westchnęła, spojrzała na zimny czajnik, umyła się, nałożyła makijaż, ubrała i wyszła. Wynajmowała małe kawalerki na jednym z warszawskich osiedli. Dla jednej osoby wystarczało, a tanio.

W głównym holu dworca Kasia się zagubiła. Jak znajdzie Małgosię w tym tłumie? Widziała ją ostatni raz piętnaście lat temu – czy w ogóle ją pozna? Szła środkiem, żeby była widoczna z każdej strony.

– Kasia! – rozległ się radosny okrzyk.

Od kiosków podbiegła rozpoznawalna, choć zmieniona Małgosia. Przytyła, rozjaśniła włosy, mocny makijaż postarzał ją, ale Kasia od razu ją poznała.

Małgosia rzuciła się w objęcia Kasi.

– Nareszcie. A ja ledwo stoję. – Wzięła Kasię pod rękę i pociągnęła do kiosku, gdzie stała jej walizka na kółkach i duża torba.

– Nie można tak zostawiać bagaży, możesz zostać bez nich – powiedziała Kasia, czując, iż musi coś powiedzieć.

– Nie ukradli. Zresztą nic tam nie ma, pieniądze i dokumenty mam przy sobie. – Małgosia spojrzała na swój obfity biust.

Kasia pokręciła głową i rozejrzała się. Wszyscy zajęci byli swoimi sprawami, nikt na nie nie zwracał uwagi.

Małgosia nałożyła torbę na walizkę i spojrzała pytająco.

– Gdzie cię zawieźć? – westchnęła Kasia.

– Dalej się gniewasz? Chciałam cię prosić… Mogłabym u ciebie kilka dni pomieszkać, aż wynajmę mieszkanie? – Małgosia przygryzła wargę.

*Co za bezczelność. Zabrala mi chłopaka, a teraz chce się wprowadzić. Nie powinnam tu przyjeżdżać, powinnam była zignorować telefon…* – pomyślała Kasia.

– Chodź – powiedziała i ruszyła do wyjścia.

Małgosia coś mówiła, pytała, ale Kasia nie odpowiadała, udając, iż skupia się na omijaniu ludzi. Małgosia też zamilkła, sapiąc z tyłu, by nadążyć.

– Myślałam, iż mieszkasz w centrum. choćby nie przypomina Warszawy – powiedziała rozczarowana, gdy Kasia wprowadziła ją do maleńkiego mieszkania. – Nie martw się, wynajmę coś i wyprowadzę się. A ty sama mieszkasz? W przedpokoju stoją męskie kapcie.

*Zauważyła. Trzeba było posprzątać* – pomyślała Kasia, ale głośno odparła:

– Mieszkam sama, to dla gości.

Małgosia rzuciła się na kanapę i wyciągnęła długie nogi.

– W Warszawie! choćby w to nie wierzę.

Kasia zagotowała wodę, wyjęła chleb i wędlinę z lodówki, zaczęła robić kanapki.

– Masz wino? Wypijemy za spotkanie – zaproponowała Małgosia.

Kasia wyjęła zaczętą butelkę, postawiła dwa kieliszki.

Małgosia piła, nie zauważając, iż Kasia tylko otarła usta, i opowiadała. Z Darkiem rozwiodła się zaraz po ślubie. Z wyglądu przystojny, ale charakter okropny. Drugi mąż był starszy, ale Małgosia go nie kochała, wyszła dla pieniędzy. Zdradziła go z kierowcą i została wyrzucona z domu w hańbie. Rozwód wyczerpał ją, ale zostawił jej trochę pieniędzy. Postanowiła przyjechać do Warszawy, zacząć od nowa.

– Dobrze zrobiłaś, iż zaraz po szkole tu przyjechałaś. W naszym mieście nic się nie dzieje. Nuda…

Kasia nie musiała jechać do Warszawy na studia księgowe. Z Darkiem przyjaźnili się od gimnazjum. W przeddzień matury planowali ślub po jej technikum. A po balu Małgosia upiła Darka i z nim spała. Potem kłamała, iż jest w ciąży. Darek nie wiedział prawdy i się z nią ożenił.

Kasia wypłakała się i postanowiła wyjechać. Nie była orłem, nie ciągnęło jej na studia. Chciała gwałtownie zdobyć zawód i zarabiać. Nie mogła wiecznie siedzieć na karku rodziców. Gdy prawda o ciążyKasia skrzyżowała ramiona, spojrzała na znikające światła samochodu, w którym odjechali, i pomyślała, iż najgorsze upiory przeszłości wracają tylko po to, by nauczyć nas, jak twardo stać na własnych nogach.

Idź do oryginalnego materiału