Sequele filmów SCIENCE FICTION, na które NAJBARDZIEJ CZEKAMY

film.org.pl 1 miesiąc temu

Już niedługo premiera filmu Obcy: Romulus, wyczekiwanego sequela słynnej serii science fiction. Czy Fede Álvarez sprosta oczekiwaniom fanów? Przekonamy się już 14 sierpnia. Tymczasem w najbliższych latach premierę mieć będą także inne interesujące projekty SF, należące do dobrze znanych serii. Na które z tych sequeli czekamy najbardziej? Poznajcie moją subiektywną listę najgorętszych tytułów.

Jurassic World 4 lub Park Jurajski 7

Seria Park Jurajski miewała swoje wzloty i upadki, ale sądząc po planach producentów, wciąż jest wystarczająco silną, zarabiającą na siebie marką. Nie da się inaczej niż w ten właśnie sposób wytłumaczyć faktu tworzenia kolejnej odsłony, pomimo niezadowalającego przyjęcia przez fanów Jurassic World: Dominion. Wytwórnia Universal zarezerwowała już w przyszłym roku datę premiery na lipiec, reżyserię powierzono Garethowi Edwardsowi, pośpiesznie zebrana została obsada, zlecono także napisanie scenariusza. Problem w tym, iż wciąż nie wiadomo, czy będzie to początek nowej historii, czy może kontynuacja wątków doskonale znanych z poprzednich odsłon. Tempo produkcji najwyraźniej nikogo nie martwi, gwiazdy filmu (wśród nich Scarlett Johansson) wydają się podekscytowane angażem. Konkurencja jest jednak mała, jeżeli nie żadna, filmowe dinozaury istnieją w świadomości mas głównie za sprawą tej serii, więc producenci najwyraźniej niespecjalnie przejmują się ryzykiem wynikającym z trudnego do zrozumienia pośpiechu realizatorskiego. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej – można by rzec.

Avatar 3

Jeszcze kilka lat temu śmiano się z Jamesa Camerona, iż ten przejawia tak górnolotne i megalomańskie plany w stosunku do serii Avatar. Po niebywałym sukcesie frekwencyjnym pierwszego z kilku zapowiedzianych sequeli Avatara krytyczne głosy jakby ucichły, wszyscy koncentrują się teraz na kolejnych doniesieniach związanych z produkcją odsłony trzeciej (na tę chwilę zaplanowanej na koniec roku 2025). Rozwijanie tego uniwersum zdaje się mieć wciąż silne uzasadnienie, gdyż Avatar jawi się jako alternatywna przestrzeń fantastycznego eskapizmu, w stosunku do marek takich jak Gwiezdne wojny czy uniwersum Marvela, które w ostatnich latach widzów zawodziły. Avatar to także technologiczne wydarzenie, w którym widownia chce uczestniczyć chociażby z ciekawości, by móc doświadczyć cyfrowo wygenerowanego świata Pandory, wtapiając się w klimat jej fauny i flory.

TRON: Ares

Nie wiem, czy ktokolwiek czeka na ten sequel, ale jestem pewien, iż może on wzbudzać medialną uwagę z co najmniej kilku powodów. W jakiś sposób zapewni nostalgiczną podróż do przeszłości osób z pokolenia dzisiejszych 40-latków, dla których pierwszy TRON z 1982 roku był objawieniem, filmem, który w pionierski sposób opowiedział o raczkującym w latach 80. świecie wirtualnej rzeczywistości, tak silnie oddziałującym chociażby za sprawą rosnącej wówczas popularności gier komputerowych. Dlaczego więc jestem sceptyczny w stosunku do Aresa? Potencjalni oddani fani pierwszej odsłony to według mnie za małe audytorium do wzbudzenia masowego zainteresowania. TRON to w mojej ocenie średniej klasy marka, na którą kino nie ma atrakcyjnego pomysłu. Już pierwszy film okazał się nierentowny. Nakręcone po latach Dziedzictwo także było klapą. Tytuł z jakichś powodów wciąż elektryzuje publiczność, Disney postanowił go więc odświeżyć, do produkcji Aresa zaangażowano choćby Jareda Leto. Nie jestem jednak pewien, czy aktor, który w ostatnim czasie kojarzy się główne z tym, iż szarżuje w każdej roli, której się podejmuje, może być tu gwarantem sukcesu, czy może, co bardziej prawdopodobne, kimś, kto odda decydentom z Disneya iście niedźwiedzią przysługę.

Matrix 5

Już swego czasu pisałem w swoim felietonie, iż Matrix 5 paradoksalnie może się udać, jeżeli zostaną spełnione pewne warunki. Jednym z nich jest według mnie odważne odcięcie się od dotychczasowej mitologii. Zacytuję sam siebie: „Patrząc zatem przez pryzmat kontrowersyjnych Zmartwychwstań, trudno dopatrywać się jakiegoś potencjału w informacji o piątej odsłonie przebojowego cyklu science fiction. Ale można obrać inny pryzmat. Celem niech będzie na przykład Animatrix, antologiczna formuła powołana jeszcze przed Reaktywacją i Rewolucjami, która dostarczała różnych historii balansujących na granicy rzeczywistości i iluzji. Wówczas dojdzie do naszej świadomości, iż ten świat jest szeroki, ale dotychczas postrzegaliśmy go głównie poprzez historię i misję Neo. To trochę jak Gwiezdne wojny i wątek rodziny Skywalker, którego kurczowe trzymanie się nie przyniosło sadze niczego dobrego”. Czy Drew Goddard to adekwatna osoba do tego, by powierzyć jej rolę, nomem omen, nowego wybrańca i zbawiciela tej zamkniętej już serii? To na pewno interesujący angaż, ale jeszcze za wcześnie, by wieszczyć jakiekolwiek sukcesy. Na pewno jednak nowy Matrix, z jakiejkolwiek strony by się za to nie zabrano, to coś, co będzie z miejsca budzić wiele emocji.

Riddick: Furya

W odróżnieniu od takich serii jak Matrix czy Jurassic World akurat Riddick jest tytułem bardzo wdzięcznym do kontynuowania. Pod warunkiem iż jej główny bohater, a co za tym idzie odtwórca roli – Vin Diesel – ma się dobrze i ma razem z twórcą serii Davidem Twohym pomysł na nowe przygody w tym świecie. Wychodzi na to, iż panowie wciąż dobrze razem bawią się przy tworzeniu serii zapoczątkowanej filmem Pitch Black, bo na przyszły rok planowana jest premiera czwartej odsłony serii. Oczekiwania? To nigdy nie była seria, która gwarantowała górnolotne doznania, bliżej jej było do estetyki kina klasy B, więc trudno by tym razem cokolwiek się w tym zakresie zmieniło. Ale to dobrze. Takie nieskomplikowane, nastawione na proste doznania science fiction jest także wartościowe. Z bezpretensjonalnym podejściem, minimalnym patosem i bohaterem, który ma więcej charyzmy niż wszystkie postacie MCU razem wzięte – to znowu może zadziałać.

Coherence 2

Tego raczej nikt się nie spodziewał, a jednak – nowy Coherence został niedawno zapowiedziany. Informacja, iż James Ward Byrkit, twórca oryginału, nakręci kontynuację doskonale znanego wszystkim fanom science fiction filmu z 2013, spłynęła do mediów w maju tego roku. Wszystko wskazuje na to, iż jest na tyle pewna, iż należy spodziewać się rychłej realizacji sequela. Nie wiadomo jeszcze nic o fabule, ale sądząc po wypowiedzi reżysera, znaleziono coś na tyle interesującego, co pozwoli jeszcze raz opowiedzieć historię o równoległych rzeczywistościach. Cytując samego twórcę: „Od czasu premiery filmu byłem zasypywany propozycjami kontynuacji i propozycjami remake’ów, ale nic nas nie zainspirowało, dopóki Kate Andrews nie wysłała mi e-maila zawierającego dwa słowa otwierające pudełko. Zatem albo Kate jest geniuszem, albo pochodzi z równoległej rzeczywistości, w której Alex [Manugian, przyp. red.] i ja już to napisaliśmy, a ona proponuje nam nasz własny film”. Kiedy możemy spodziewać się filmu? Raczej nie prędzej niż w 2026 roku.

Diuna: Część 3

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Denis Villeneuve coś o tym wie, bo nakręcił o tym kiedyś film krótkometrażowy o surrealistycznym zacięciu. Czy sam, jako twórca, potrafi być powściągliwy? Przy tak wielkim sukcesie, jakim jest filmowa adaptacja Diuny jego autorstwa, bardzo trudno mu będzie zakończyć tę przygodę i tak po prostu odejść od stołu. Mesjasz Diuny, kolejna książka Franka Herberta czeka na filmowe zagospodarowanie, ale my, widzowie, wciąż nie otrzymaliśmy jasnego komunikatu potwierdzającego, iż kanadyjski twórca zabiera się za realizację trzeciej odsłony cyklu. Wydaje się jednak skrajnie nieprawdopodobne, by Villeneuve nie podjął tego wyzwania. Pytanie więc nie tyle brzmi „czy”, tylko „kiedy”, bo bardzo możliwe, iż Villeneuve na moment odpocznie od pustynnej planety i zajmie się innym projektem, by wrócić do Diuny w następnej kolejności. Niezależnie od tego Warner Bros. już dawno zleciło prace nad scenariuszem. Filmu najwcześniej możemy spodziewać się na przełomie 2026 i 2027 roku, choć to optymistyczny wariant. Na razie specjalnie dla fanów Diuny jeszcze w tym roku platforma Max wyemituje serial skąpany w uniwersum Herberta – Diuna: Proroctwo.

Blade Runner 2099

Warto także zwrócić uwagę na projekt, który zwie się Blade Runner 2099, zapowiadany jako serialowa kontynuacja filmu Blade Runner 2049, autorstwa właśnie Denisa Villeneuve’a. W produkcji, na którą pieniądze wykłada Amazon, bierze udział Ridley Scott, czyli autor oryginalnego filmu z 1982 roku. Czy bardziej pomoże, czy więcej zaszkodzi jego udział – to bardzo trudno orzec, niemniej, z pewnością sama formuła serialu wydaje się bardzo interesująca, bo ma na celu pogłębienie świata znanego z kultowego już cyberpunkowego tytułu. Warto dodać, iż serialowe rozwinięcie tego uniwersum już istnieje i nosi tytuł Blade Runner: Black Lotus. Animowana produkcja nie zdobyła jednak wystarczającego zainteresowania widowni.

Idź do oryginalnego materiału