Rywale – recenzja serialu. Znudzone elity

popkulturowcy.pl 4 dni temu

Jestem prostym człowiekiem i jak widzę zapowiedź produkcji z Davidem Tennantem i Aidanem Turnerem, to zaznaczam datę premiery w kalendarzu.

Serial Rywale opowiada o brytyjskiej elicie, powiązanej z lokalną niezależną stacją telewizyjną. Zbliżające się odnowienie licencji na monopol powoduje szereg zmian w społeczności. Lord Baddingham, właściciel stacji ściąga do firmy popularnego dziennikarza, Declana O’Harę oraz Cameron Cook, świetną producentkę. Przydałoby się mu też poparcie Ruperta, byłego olimpijczyka a obecnego polityka. Między tą dwójką jednak od lat trwa rywalizacja w każdej przestrzeni życiowej – tym razem polem działań staje się telewizja oraz sama stacja.

Akcja rozgrywa się w latach 80. w dość hermetycznej społeczności elity. Obszerne grono bohaterów jest w różny sposób powiązane ze stacją Baddinghama, Corinium. Telewizja wyznacza im rytm życia, angażują się w powstawanie interesujących programów, ale ich codzienność znacząco się od nich różni. Wszyscy są znużeni monotonią życia małżeńskiego, przechodzą różnorodne kryzysy, a szczęścia upatrują w uczestnictwie w programie – albo w małżonkach kogoś innego.

Bohaterów rzeczywiście przewija się przez ekran mnóstwo. Na pierwszym planie znajduje się aż pięć postaci, a rozbudowany drugi plan nie ustępuje im kroku. Serial świetnie rozplanowuje powiązania między postaciami, szczególnie jeżeli chodzi o małżeństwa i zdrady – które są głównym motorem działań społeczności. Nie brakuje tutaj pogłębionego przedstawienia postaci ludzi niespełnionych, zmęczonych życiem, czy też zbyt ambitnych pracoholików. Wszystko też rozgrywa się w mocnym kontraście do kolorowego świata telewizji, gdzie wszystko jest ładne, angażujące i bazuje na wielkich emocjach.

Fot. Kadr z serialu

Zabrakło mi jednak dobrego wprowadzenia postaci tytułowych rywali – Tony’ego i Ruperta. W późniejszych odcinkach rzeczywiście widać, jak ze sobą konkurują oraz jak mocno rusza ich sukces drugiego. Nie wybrzmiewa jednak, jakie są źródła tak intensywnej wzajemnej niechęci. O ile zaglądamy w przeszłość Ruperta, to nie wiąże się to zbytnio z całym konfliktem, który teoretycznie miał napędzać akcję. Na szczęście w tę pustą przestrzeń zgrabnie wpasowuje się postać Declana, który z czasem zmienia strony. Nie tylko powód zmian jest boleśnie jasny, to następne działania z Rupertem zostają świetnie podbudowane na przestrzeni sezonu.

O czas ekranowy rywalizują dwie przestrzenie serialu – wątki około-telewizyjne oraz krótkie historie nieudanych małżeństw. Dopełniają się one ciekawie, intrygi napisano subtelnie, ale przyznam, iż zdrady gwałtownie zaczynają nudzić. Wszyscy zdradzają, podążają za pasją i żądzą – która na ekranie jest ukazana mocno sensualnie – ale wypełniają wciąż te same schematy. Nie dość, iż na ekranie pojawia się stosunkowo dużo nagości, to gwałtownie przestaje to mieć znaczenie i staje się trochę przedobrzone. Dużo ciekawsze są manipulacje związane bezpośrednio z telewizją, a jest ich zdecydowanie mniej.

Fot. Kadr z serialu

Rywale dużo uwagi poświęcają stronie wizualnej, intrygująco balansując klimat lat 80. z współczesnością. Nie znam się zbytnio na historii mody, ale tutaj zdecydowanie mamy pomieszane style – co wypada bardzo dobrze. Barwne stroje wyglądają na lata 80., ale mają w sobie pewien współczesny połysk, wyglądają bardziej na miejscu i budują nastrój. Współgra to z bogatymi rezydencjami i wnętrzem stacji telewizyjnej. Nie jest to oczywiście poziom Mad Men, ale naprawdę przyjemnie przygląda się tym detalom.

Na koniec oczywiście wyśmienita gra aktorska. Bardzo cenię warsztat aktorski Tennanta i zupełnie się nie zawiodłam – ale obejrzałam już tyle produkcji z jego udziałem, iż znam dobrze tę ekspresję. Na podium natomiast wybija się Aidan Turner, który – kolokwialnie mówiąc – kradnie show. Jego postać przechodzi największą przemianę, a do tego od początku ma najwięcej emocji do pokazania. I tak czy to w scenach intensywnych wywiadów na żywo, czy w kłótni małżeńskim, czy w scenach związanych z własnym biznesem – nie można oderwać od Turnera wzroku.

Serial faktycznie wciąga, mimo możliwego zmęczenia ciągłymi gierkami małżeńskimi. Raczej nie sięgnę po literacki pierwowzór, ale bawiłam się dobrze. Rywale wyróżniają się klimatem i przeplataniem wątków na tle wielu jednosezonowych nowości. Może więc serial nie zbił mnie z nóg – ale gdyby przypadkiem pojawiło się go więcej, to z pewnością do niego wrócę.

Fot. główna: Kadr z serialu.

Idź do oryginalnego materiału