Róża Luksemburg, jak zauważyła Weronika Kostyrko, to postać specyficzna, wiecznie w ruchu, tak fizycznym, jak i intelektualnym. Działaczka, aktywistka, filozofka, pisała i działała. Ta drobna kobieta rozsadzała, ramy jakie dla niej przygotowała historia. Wyzwoliła się z nadanych przy urodzeniu tożsamości, nie da się jej zamknąć w szablonach: kobieta, Żydówka, komunistka.
Była osobą myślącą w sposób, który w języku niemieckim nazywa się Querdenken – „myśleniem w poprzek”, jak określiła to autorka biografii.
Nie pasowała do prostych szablonów, dla socjaldemokracji zbyt komunistyczna i rewolucyjna, z kolei z Leninem i radzieckimi komunistami pozostawała z intensywnym sporze. To ostatnie nie przeszkodziło, aby dla dzisiejszych antykomunistów stała się symbolem PRL. Idealistka, która chciała, aby z okowów imperiów wprost „przeskoczyć” do komunizmu, gdyż państwa narodowe były dla niej symbolami przemocy i wojen. Oskarżana o antypolonizm, podczas gdy pierwszy wyrok dostała za popieranie prawa polskich dzieci do mówienia i uczenia się we własnym języku.
Róża Luksemburg

materiały promocyjne wydawnictwa Marginesy
To nie przysłużyło się pamięci o Róży Luksemburg, w naszym kraju prawie została zapomniana, a jeżeli jest przywoływana, to z reguły w ramach kilku nieprawdziwych, antykomunistycznych, a często i antysemickich klisz. Najbardziej znaną z nich jest ta, wedle której „Czerwona Róża” to wrogini Polski i polskości. Jest to o tyle zaskakujące, iż właśnie pierwsze związki Luksemburg z Wielkopolską to zaangażowanie się w walkę o prawa Polaków do mówienia po polsku w zaborze pruskim. Za napisanie po polsku i niemiecku broszury „W obronie narodowości” ukarana została grzywną za obrazę pruskiego ministra oświaty. Nie był to tylko epizod – aktywnie działała w obronie praw Polaków, w obronie języka – w tym w sprawie tak głośnej jak strajk dzieci wrzesińskich. Wykorzystując swą pozycję w ramach Międzynarodówki Socjalistycznej w Brukseli, doprowadziła do tego, iż jej kierownictwo stanęło po stronie strajkujących wrzesińskich dzieci i przeciw dosięgającym je represjom. To pomogło nagłośnić strajk we Wrześni i zainteresować nim europejską opinię publiczną. Myślę, iż Róża Luksemburg doceniłaby symboliczne dekolonizacyjne zwycięstwo, jakim była odbywająca się po polsku dyskusja nad jej biografią odbywająca się w murach wilhelmowskiego Zamku Cesarskiego, tuż obok dawnego budynku Pruskiej Komisji Kolonizacyjnej (dziś budynek Collegium Maius UAM).
Róża Luksemburg, mimo iż urodziła się w Zamościu, a wychowała w zaborze rosyjskim w Warszawie, miała zaskakująco silne, choć ilościowo nieliczne związki z Wielkopolską, z Poznaniem. Tablica poświęcona jej pamięci, umieszczona na ulicy Szamarzewskiego na poznańskich Jeżycach, upamiętnia najdłuższy, trzytygodniowy z tych pobytów.
Była delegatką z Wielkopolski na Kongresie Międzynarodówki Socjalistycznej w Londynie (1896). Po spektakularnym sukcesie, jaki odniosła, agitując wśród robotników Górnego Śląska w roku 1898, postanowiła wykorzystać swe doświadczenie i działać także w Poznaniu. Oprócz wspomnianej działalności na rzecz obrony praw Polaków, agitowała wśród lokalnych robotników, m.in. współredagując „Gazetę Ludową”, starając się tworzyć ponadetniczny sojusz robotniczy w ramach niemieckiej socjaldemokracji. Wybuch powstania 1905 roku skierował jej uwagę na Łódź i osłabił zainteresowanie Wielkopolską.
Przywrócić pamięć
Róża Luksemburg, myśląca w poprzek, jest dziś warta, aby przywrócić o niej pamięć. Jak wskazywała na spotkaniu Weronika Kostyrko, jej historia to walka o emancypację, osobistą, ale także tych, w imieniu których mówiła. Luksemburg to tytanka pracy, niestrudzona agitatorka, pisząca zarówno dla prasy, jak i poważne teoretyczne książki. Jej pracowitość mogłaby zaimponować niejednemu poznaniakowi i poznaniance. Sposób jej funkcjonowania to interesujące połączenie praktycyzmu, działania oddolnego ze śmiałymi, może choćby idealistycznymi wizjami.
Dziś, w świecie uwiądu myślenia utopijnego, taka dziarska, praktyczna utopistka nadaje się jak mało kto, aby się od niej uczyć. Jej pełen pasji uniwersalizm, kosmopolityzm, antymilitaryzm wydają się wyjątkowo aktualne i potrzebne.
Choć Wielkopolska i Poznań były jedynie epizodem w życiu Róży Luksemburg, nie zajmują one też wiele miejsca w biografii autorstwa Weroniki Kostyrko, to spotkanie i dyskusja po nim pokazały, iż pamięć o Róży można ożywić. Jest to o tyle ważne, iż tablica poświęcona tej postaci jest jedynym takim upamiętnieniem w Polsce.
Podczas remontu kamienicy na chwilę zniknęła, co wzbudziło pewien niepokój, ale rok temu wróciła na miejsce.
Mam nadzieję, iż biografia Róży Luksemburg pozwoli przywrócić niełatwą pamięć o niej, a także innych działaczach i działaczkach w Poznaniu i Wielkopolsce, przypomnieć, iż miasto, w którym żyjemy, swój kształt, losy zawdzięcza także im.
Lokalni działacze
Choć na spotkaniu nie udało się z powodu ograniczeń czasowych i skupienia na bohaterce tego poruszyć, warto pamiętać o wspomnianych już Marcinie Kasprzaku, Zofii Tułodzieckiej i wielu innych lokalnych działaczach i działaczkach. Szczególnie warta przypomnienia jest Zofia Tułodziecka, o której pamięć zabiega od lat poznański działacz pracowniczy, socjolog Jarosław Urbański. Tułodziecka, jedna z inicjatorek Stowarzyszenia Personału Żeńskiego w Handlu i Przemyśle, oraz jej współtowarzyszki podobnie jak Róża Luksemburg (mimo iż pewnie politycznie w innych sprawach by się z nią poróżniły) zainteresowane były poprawą socjalnego położenia kobiet i traktowały tę sprawę priorytetowo.
Obecność Róży Luksemburg w Poznaniu, inicjatywy lokalnych działaczek i działaczy zadają kłam pewnemu stereotypowi, wedle którego Poznań, czy szerzej Wielkopolska, jako „porzudne” miejsce były jedynie bastionem ziemiaństwa i mieszczaństwa.
Dość pamiętać, iż Jakub Wojciechowski, autor książki „Życiorys własny robotnika”, jednego z ciekawszych literacko polskich świadectw losu robotniczego, pochodził z Wielkopolski właśnie, a międzywojenny Poznań doczekał się też dzięki wspomnieniom Marii Rataj (właściwie Marianny Rudowicz) przejmującego, krytycznego portretu pisanego z perspektywy najuboższych mieszkańców.
Na spotkaniu Róża Luksemburg na chwilę stała się częścią tego żywego dialogu z rewolucyjną przeszłością, pamięć o niej się zaktualizowała.
Mam nadzieję, iż dzięki lekturze biografii autorstwa Weroniki Kostyrko i dyskusji w zamkowej przestrzeni Róża nie będzie się kojarzyć jedynie z mijaną w pośpiechu zimną metalową tablicą na ścianie i pamiętać będziemy jej życiowe credo:
Najbardziej bezwzględna energia rewolucyjna i jak najbardziej wielkoduszne człowieczeństwo – to jedynie jest prawdziwy duch socjalizmu. Trzeba przewrócić świat cały, ale każda łza, która popłynęła, chociaż mogła być otarta, jest oskarżeniem. A człowiek, który spiesząc do tego ważnego dzieła, rozdeptuje w brutalnej nieuwadze biednego robaka – popełnia przestępstwo.