Jesteś aktorką, reżyserką, producentką, uczysz samorozwoju. Kiedy zaczęłaś poznawać siebie?
Roma Gąsiorowska: Od 15. roku życia czuję ogromną potrzebę poznawania siebie: ja – świat, ja – natura, ja – mistrzowie, ja – wszechświat. Kultury, religie, wierzenia. Zdobywałam narzędzia. Uczyłam się, czym jest miłość, rozumiejąc to przez filozofię. Bardzo intensywnie przyglądałam się sobie i relacjom. Zawód aktorki jest metafizyczny i bardzo mnie rozwija.
Możesz żyć życiem wielu postaci.
To jest bardzo ciekawe. Nie wiem, kim byłabym, gdybym nie została aktorką. Jako młoda osoba nigdy nie miałam wątpliwości, co robić w życiu. Wiedziałam, iż muszę iść za swoją intuicją.
Powtarzasz, iż jesteś silna, bo musiałaś się nią stać. Dlaczego?
Nigdy nie miałam łatwej drogi. Wiele musiałam osiągnąć i pokonać sama. Musiałam gwałtownie stać się niezależną, zadbać o siebie, nauczyć się dorosłości w przyśpieszonym kursie i ekstremalnie trudnych warunkach.
Szukałam odpowiedzi w filozofii, transcendencji. Przechodziłam przez kolejne etapy, dodatkowo praktykując: jogę, medytację, tai chi, capoeirę. Szukałam mistrzów, autorytetów, lubiłam się uczyć, zdobywać wiedzę, ale zawsze miałam też w sobie ogromną samodyscyplinę i uwielbiałam być częścią grupy. Byłam "zwierzęciem społecznym". Lubiłam wyrażać siebie i wiedziałam, iż będę szła tą ścieżką, iż będę artystką, choć nie wiedziałam jeszcze dokładnie, co będę robić.
Miałaś 18 lat, kiedy straciłaś mamę. Jak to udźwignąć?
Choroba i śmierć mamy – to był koniec liceum. Psychoterapia pomogła mi poukładać sobie wszystko w głowie. Praktykowałam medytację, stosowałam narzędzia i terapię. Szukałam różnych sposobów na regulację emocji, a przede wszystkim na ich rozumienie. Wszystko po to, by obserwować, czym jest tu i teraz.
Dlaczego zajęłaś się tematem samorozwoju?
Zawód aktorki, potrzeba ułożenia tego, czym jest miejsce w wyobraźni, w którym jesteś, gdy wcielasz się w jakąś rolę, pomogły mi szerzej patrzeć na człowieka, na ludzką psychikę. To jednocześnie spowodowało, iż uczyłam się swojego ciała, umysłu, emocji. Tak bardzo zależało mi na tym, żeby to zrozumieć i ułożyć w jakiś zrozumiały "system", iż postanowiłam przyjrzeć się, czym są narzędzia aktorskie, które stosuję, nazwałam je.
Po co to wszystko?
Chodziło mi o to, by studenci aktorstwa, których prowadzę, uwierzyli w siebie, swoje możliwości i nauczyli się być tu i teraz. A zatem: decyzyjność, uważność również na siebie, narzędzia kreatywne, które powodują, iż zaczynamy tworzyć w życiu przestrzeń do realizacji siebie i swoich marzeń.
Po raz pierwszy w czasie pandemii przyszło mi do głowy, aby to poukładać w kolejne kroki, nazwać, spisać, oddać innym. Wtedy też zajęłam się kolejnym polem – edukacją domową i postawiłam kolejne kroki w metodzie edu art dla młodzieży i dzieci. Moje dzieci korzystają z tych doświadczeń – oboje są w edukacji domowej.
Na czym polega twoja metoda?
To metoda oparta na doświadczeniu, obserwacjach, ale przede wszystkim chęci dzielenia się wiedzą i dobrem. Mam w sobie otwartość do tworzenia w grupie. Zapalam ludzi do projektów, łączę ich, potrafię wizję przełożyć na konkrety. Uniwersalnym językiem mówię o świadomości do szerokiej grupy. Dzielę się przydatnymi narzędziami. Uświadamiam, jak ważna jest świadomość i poszukiwanie wiedzy, selekcjonowanie narzędzi.
Samorozwój poprzez sztukę, świadomość i używanie kreatywności jako kompetencji lidera przyszłości.
Czyli?
Jesteś tym, czym nasiąkniesz, co wybierzesz. Jesteś swoimi myślami. Umysł, jego wyciszenie – to klucz. Zawód aktorki daje możliwość praktykowania niezwykle trudnej umiejętności koncentracji i wyłączenia. To połączenie z samym sobą, swoim ciałem, emocjami, krytykiem wewnętrznym, własną wyobraźnią. Ten stan unosi.
Bardzo się cieszę, tym bardziej iż projekty, które teraz przygotowuję, będą parasolem różnych inicjatyw szerzących świadomość i narzędzia. Marzy mi się taki ruch, który będzie dawał radość, łączył ludzi, budząc nadzieję poprzez kreatywne działania. Uważam, iż bardzo tego potrzebujemy. Jesteśmy wypaleni, zestresowani, zapominamy o naszych społecznych potrzebach bycia "w stadzie". Odseparowujemy się, a potrzebujemy siebie wzajemnie.
Gdzie jest twoje bezpieczne miejsce?
Mam je w sobie. To jest moje bezpieczne miejsce i zaglądam sobie do niego sama. To narzędzie, coś jak magiczny ogród.
Przynosi ukojenie?
Tak. To rodzaj wizualizacji. Można to porównać do wirtualnej rzeczywistości. Każdy z nas ma inną potrzebę wyciszenia, ukojenia. I taka bezpieczna przestrzeń może być pięknym, dobrym miejscem. Zieleń, kwiaty, plaża, ocean. Ważne, żeby to miejsce nie było związane z żadną osobą. Tam powinna być cisza, spokój i miłość.
Mówię o tym, bo to może być inspiracją dla innych. jeżeli znajdziesz to miejsce, to możesz być między postacią a sobą. Ale jednocześnie możesz być w tym bezpiecznym miejscu, zanim wejdziesz na ważne i stresujące spotkanie. Jednym z tematów, który wypracowuję w mojej metodzie, kiedy pracuję z innymi, to oswajanie tematu krytyka wewnętrznego: czym jest ten krytyk, a czym krytyka.
Nie boisz się, iż będą o tobie myśleć "parapsycholog"?
Stworzyłam swoją własną metodę opartą na narzędziach aktorskich, które bazują na narzędziach psychologii, coachingu, koncentracji, wizualizacji, mindfulness, pracy z ciałem, dźwiękiem, głosem.
Ale co to tak naprawdę oznacza?
To metoda autorska, którą wypracowałam na grupach. Działa uniwersalnie. Chodzi o to, żeby stworzyć bezpieczną przestrzeń, wokół której chcesz budować wartości. To takie miejsce, gdzie możemy wykreować siebie, swoją sprawczość, rzeczywistości i zbudować odwagę, żeby ich użyć, wypracowywać w sobie kompetencje.
Po co to robisz?
Mam potrzebę misji. I poczucie wdzięczności za to, co mnie spotyka. Nie jest tak, iż mam tylko trudne momenty. Mam też bardzo piękne doświadczenia: dużo radości, szczęścia, miłości. Szukam balansu. Nie jest tak, iż jak nie odkryję radu czy polonu...
... to się nie zapiszę w historii?
No nie. Jestem wdzięczna za etapy mojej kariery, które dały mi spełnienie: był teatr, film, mam swoją szkołę, firmę produkcyjną. Jestem szczęśliwą matką, mam wpływ na edukację moich dzieci. Buduję swoją drogę jako artystka na wielu polach. Realizuję się jako kobieta. Czuję się spełniona.
Wiem, jakie mam możliwości, wiem, gdzie jestem. Wychodzę na rynki zagraniczne. Wykonuję konkretne ruchy. Mam projekty reżyserskie, wideoklipy, wideoarty. Mam pomysły na siebie. Akcja, którą teraz rozpoczynamy z artystami, to wielkie wyzwanie. Pomysł na działania w kolaboracjach z artystami z takich miejsc jak: Berlin, Londyn, Nowy Jork. Będzie nas więcej.
Zawsze stawiam sobie wyzwania. I mam poczucie, iż dzielenie się euforią to coś, czego brakuje mi najbardziej. Mam taką pierwotną potrzebę spotkania, wspólnego bycia, rozmowy z człowiekiem, biesiadowania. Jako człowiek i twórca. Nie jestem tylko aktorką, nigdy nie byłam. Zawsze myślałam o sobie, iż jestem interdyscyplinarnym twórcą, który myśli jak nieliczni. Działają mi równolegle dwie półkule i jestem bardzo mocno ogarnięta również organizacyjnie i kocham matmę. Moi idole to Leonardo Da Vinci, Andy Warhol, Kantor, Grotowski. To moje inspiracje.
Chcesz być twórcą, nie tylko aktorką?
Tak! Jestem. Zrobiłam wiele w ramach W-arte przez tę dekadę. Teraz wypływam na głębokie wody. Wiem już, gdzie chcę być jako artystka, jako twórca. Wiem, jakie kolejne kroki chcę podjąć i działam. Wszystko zrobiło się pop. Ale kocham pop. Ja też jestem pop. Moja kariera również przez to jest nietypowa, bo kocham musicale, komedie romantyczne. Ale z drugiej strony nie wiem, co by było, gdybym nie oddychała powietrzem eksperymentu.
Czym jest miłość?
Uczę się miłości. Studiujemy ją przez całe życie. Przełomem w życiu kobiety jest zajście w ciążę i poród. Czymś innym jest miłość przed i czym innym po urodzeniu dziecka.
Wtedy dowiadujesz się, czym jest miłość totalna, bezwarunkowa?
Tak. I jak mówisz "miłość", to od razu myślę o miłości bezwarunkowej. Na każdym etapie życia masz inne wyobrażenie o miłości. Mam 43 lata i jestem zupełnie inną osobą niż w wieku 25 lat. I też inaczej myślę o miłości.
25-latka myśli o miłości w sposób romantyczny, idealizuje?
Tak akurat nie myślałam. W innym miejscu jest człowiek, który rozpoczyna związki, relacje, zaczyna też poznawać siebie. Miłość jest uczuciem, które nie powinno być zależne od innej osoby. To jest coś, czego należy się nauczyć.
Najpierw trzeba pokochać siebie?
Tak. Kobieta ma różne etapy, a na każdym z nich inne potrzeby. Pytania, które sobie zadajemy, czasem do nas wracają, czujemy zmiany. Praca nad sobą na każdym z tych etapów jest też czymś innym. Jak już jesteś matką, wszystko się zmienia. Już zawsze ktoś jest najważniejszy – to jest twoje dziecko.
Pięć lat temu zaczęłam studiować, czym jest miłość, którą czujesz do siebie. Bo przyglądając się ludziom, którym towarzyszyłam w samorozwoju, wiem jedno: nie ma innej drogi od tej, by przerobić jeden temat i zabrać się za kolejny. Trzeba ciągle zadawać sobie pytania. Nauczyłam się, iż dom równa się miłość. jeżeli sobie nie uświadomisz, czym był twój dom rodzinny, twoja mama i tata, to nie uświadomisz sobie, czym jest miłość. Miałam tak i jak patrzę na ludzi, to widzę, iż prawie każdy miał podobnie. Wszyscy tak mają.
Nasi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie nie do końca wiedzieli, jak dawać miłość?
Tak, nie wiedzieli. Nie mówię tego ze swojego doświadczenia, to wiedza psychologów.
W każdym domu jest pewien rodzaj dysfunkcji. jeżeli zrozumiesz, iż tak jest, to nie udajesz, iż to nie istnieje. Powinniśmy przed samym sobą stanąć w prawdzie i przyznać się, jakie mamy niedostatki. To jest bardzo trudny etap.
Twoja relacja z mężem to też trudny temat?
Są informacje, iż rozwodzę się z mężem. Nasza historia skończyła się dawno temu. Przez długi czas milczeliśmy na ten temat. Nie chcieliśmy publicznie poruszać naszych prywatnych spraw.
Mieliście taką strategię, iż nie opowiadacie o życiu prywatnym.
Dokładnie tak. Jestem osobą publiczną od 20 lat, nigdy nie ujawniliśmy w mediach żadnych sekretów. Teraz jest tak samo. Już bardzo długo nie jesteśmy razem. Tak, rozwodzimy się.
Próbowaliście reanimować wasz związek?
Masz rodzinę, jesteś odpowiedzialny za dzieci, jest alkohol. Ten temat był i jest problemem. Wtedy podejmuje się kolejne kroki, żeby sobie poradzić. A jeżeli jesteś rodziną alkoholika, to też masz do wykonania ogromną pracę. Musisz działać razem z osobą, która ma coś do przerobienia. Samemu coś przerobić.
Wykonywaliśmy tę pracę wszyscy razem. I dalej ją wykonujemy. To, iż się rozwiedziemy, nie oznacza, iż nie mamy razem dzieci. Mamy i będziemy je mieć. Najważniejsze, by dzieci nie doświadczały sytuacji, które będą narażały je na stres związany z problemem alkoholowym. To trudne i świadome podejście.
Jestem zwolenniczką terapii i zawsze dbam o to, aby specjaliści byli odpowiednio dobrani do problemu. To właśnie specjaliści pomagają nam sobie radzić od lat, a ja uważam, iż należy głośno mówić o tym.
Teraz to formalne zamknięcie?
Wchodzimy w kolejny etap. Ale czym innym jest rozstanie, kiedy ludzie mają dzieci. Taka relacja się nie kończy.
Co powiedzieć dzieciom?
Jesteśmy już na dalszym etapie. Uczymy się od lat, jak sobie radzić z wyzwaniami, które przed nami. Na bieżąco realizujemy plan ustalony dzięki specjalistów. Tu najważniejsze jest dobro dzieci.