Rodzinny dom pod Lubinem był jej pierwszą sceną. A ekspresyjne ciotki – jej najlepszym kursem aktorstwa

viva.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Adam Staskiewicz / East News, Facebook Joanna Kołaczkowska


Joanna Kołaczkowska była jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego kabaretu – nie tylko przez swój wyjątkowy talent, ale i niezwykłą charyzmę sceniczną. Zmarła, pozostawiając po sobie pustkę, której nie da się wypełnić. Jej droga artystyczna zaczęła się nie na profesjonalnej scenie, ale w rodzinnym domu w Dziesławiu pod Lubinem. To tam, w otoczeniu silnych i ekspresyjnych kobiet, narodziła się jej umiejętność obserwacji, która z czasem przerodziła się w fenomenalny warsztat komediowy.

Joanna Kołaczkowska nie żyje – kabaret stracił swoją carycę

Joanna Kołaczkowska, uznawana za najzabawniejszą kobietę w Polsce, odeszła. Nazywana „carycą kabaretu”, przez lata była filarem legendarnego kabaretu Hrabi, a wcześniej grupy Potem. Publiczność kochała ją za niepowtarzalne poczucie humoru, talent do śpiewu, brawurowe wcielanie się w różne typy ludzkie oraz odwagę sceniczną, która nie znała granic. Była jednocześnie perfekcyjna i szalona, wycofana prywatnie, a szalenie ekspresyjna na scenie.

ZOBACZ TEŻ: Joanna Kołaczkowska po raz ostatni przemówiła do fanów. Nikt nie przewidział, co się stanie

Joanna Kołaczkowska: dom rodzinny, Dziesław pod Lubinem – scena dzieciństwa i obserwacji

Kołaczkowska urodziła się w Lubinie, ale najważniejsze wspomnienia z dzieciństwa wiążą się z Dziesławiem – niewielką miejscowością pod Lubinem, gdzie mieszkała jej rodzina. To tam, w domu dziadków, znalazła swoje pierwsze „sceniczne” miejsce – zasłonkę z ludowym wzorem w ciemnym pokoiku. Leżąc za nią, wsłuchiwała się w rodzinne rozmowy i obserwowała świat zza bezpiecznej przegrody. „Czułam się bezpiecznie” – wspominała w wywiadzie z Joanną Nojszewską dla Twojego Stylu.

Śmierć ojca, gdy miała zaledwie pięć lat, sprawiła, iż jako dziecko wycofała się emocjonalnie. Stała się uważną obserwatorką, co później miało fundamentalne znaczenie w jej karierze scenicznej. „Byłam czujna, żyjąca jakby za ścianą” – mówiła o sobie.

CZYTAJ TEŻ: Joanna Kołaczkowska nie bała się śmierci. Jej słowa poruszają dziś do łez

Ekspresyjne ciotki i mama – kobiety, które zbudowały Joannę Kołaczkowską

Rodzina Kołaczkowskiej była duża – mama miała ośmioro rodzeństwa. Kobiety z tej rodziny, jak sama mówiła artystka, były silne, ekspresyjne i charakterne. Obserwowanie ich w kuchni, przy stole, podczas kłótni i godzenia się, było dla małej Asi jak kurs aktorstwa. Ciotki chodziły po ogrodzie w samych stanikach, bo kostiumów kąpielowych się wtedy nie nosiło. „To były kobiety z charakterem” – wspominała.

Choć same może nie zdawały sobie z tego sprawy, były pierwowzorami wielu postaci odgrywanych przez Kołaczkowską na scenie. Gdy oglądały ją w kabarecie, mówiły: „cała nasza Stembalska” albo „cała Janka”. Widziały w niej siebie nawzajem, choć żadna nie widziała w niej samej siebie.

Największą inspiracją była jednak mama. Kobieta, która miała własną wizję rzeczywistości i ją egzekwowała. Jej powiedzonka – takie jak „oka nie wyjmiesz” czy „ale gloria idzie” – trafiły wprost do skeczy kabaretu Hrabi.

Czytaj też: Miała 5 lat, gdy straciła najbliższą osobę, jej mama milczała przez lata. Dzieciństwo Joanny Kołaczkowskiej nie należało do najłatwiejszych

Z obserwatorki do królowej kabaretu – początki wielkiego talentu

Już jako dziecko Kołaczkowska potrafiła rozbawić rówieśników – w podstawówce naklejała na ząb czarny papierek i parodiowała dorosłych. Początkowo próbowała uciec od sceny – ukończyła technikum ogrodnicze, potem studia pedagogiczne – ale kabaret i tak ją odnalazł. Do świata artystycznego wciągnął ją Adam Nowak, w tej chwili znany muzyk, z którym występowała w Zielonej Górze – mieście uznawanym za kolebkę polskiego kabaretu.

Z kabaretem Potem, a następnie Hrabi, związała się na całe życie. Ich spektakle omijały politykę i kościół, skupiały się na emocjach i relacjach. To właśnie tam Kołaczkowska rozwijała swój literacki, abstrakcyjny styl. Publiczność pokochała ją za brawurowe role i pełne humoru, ale i empatii spojrzenie na świat.

Zobacz również: Czuła, iż to coś więcej niż kabaret. Misja Joanny Kołaczkowskiej zaczęła się od jej własnego kryzysu

Kołaczkowska o miłości do sceny i publiczności

„Na scenie czuję, iż ludzie mnie lubią. Dzięki kabaretowi bardziej kocham świat” – mówiła na łamach Twojego Stylu. To zdanie doskonale oddaje jej podejście do sztuki i życia. Scena była dla niej miejscem bliskości z ludźmi, wyrażania emocji, ale i źródłem siły, która pomagała jej radzić sobie z osobistymi traumami i lękami. Choć prywatnie była osobą uporządkowaną i wycofaną, publiczność znała ją jako żywiołową, pełną energii artystkę.

Idź do oryginalnego materiału