Jestem dzisiaj chodzącym przykładem na to, co dobra (a może raczej obłędnie wciągająca) książka potrafi zrobić z człowiekiem. Kawa na przemian z Tackerą leje się strumieniami, oczy mam na zapałki, a wszystko przez jednego gościa. Tak, Piotra Langera. I oczywiście...