W weekend odbyła się osiemnasta edycja festiwalu Zacieralia. Przybyły tłumy fanów, a organizatorzy przygotowali niespodzianki.
Osiemnaste, frekwencyjnie rekordowe Zacieralia, odbyły się w dniach 10-11 stycznia i jak zwykle otworzyły kalendarz koncertowy Progresji.
Tegoroczna edycja festiwalu zaczęła się syntetycznie: najpierw Grupa Pieseek, potem Syntetic i Rat Kru rozkręciły imprezę przy dźwiękach głównie spod klawisza. Klimat odmieniły Dziady Kapitana Klossa czyli nowa iteracja punkowych Dzieci Kapitana Klossa. Tu był punkowy czad, a pikanterii dodawały ostre zapowiedzi Olafa Deriglasoffa, który na przekór nowej nazwie zespołu emanował młodzieńczą energią. Zenek Kupatasa (czy też Grabowski, bo ponoć od 2025 roku tak każe się tytułować) rozśpiewał całą Progresję (która o tej porze już była prawie wypełniona) nie tylko swoimi utworami ale też z repertuaru Fasolek. Zrobiło się zbyt rodzinnie? No to Dr Hackenbush przywitał zgromadzonych słowami: Jak są na sali jakieś dzieci to wypierdalać i zaserwował garść przebojów z lat 60. z własnymi tekstami o kurwach z ropniami jebanymi przez psy. Przeróbki znanych przebojów z własnymi tekstami w rytmach humppa zaserwował natomiast fiński Eläkeläiset, pod koniec z gościnnym udziałem Dra Yry’ego. Tym razem fani ochoczo tańczyli przy nieortodoksyjnych wersjach utworów Metalliki, Ghost czy HIM.
Drugi dzień mocnymi brzmieniami otworzyli Oyate i Chałtcore – ten drugi nieco tym razem zindustrializowanymi, bo grali bez perkusisty. Hurt porwał publiczność swoimi przebojami, w tym Załogą G, ale przypomniał też o swoich początkach śpiewając Serki dietetyczne. Ztvӧrki El Dupa Kolektyw to stały eksponat Zacieraliów, tu dużego zaskoczenia nie było, natomiast Lej Mi Pół wystąpił w charakterze frekwencyjnej gwiazdy, grając swoje szlagiery typu Łabędź, Siostra czy Weganka dla wypełnionego klubu śpiewającego ich teksty. Pamiętam, jak zaledwie kilka lat temu Lej Mi Pół otwierał Zacieralia dla garstki osób. Błyskawiczna progresja! Kolejni Finowie, czyli Tanssiorkesteri Lossimies, ponownie zaserwowali solidną porcję przeróbek, tym razem skupionych wokół disco lat 70., pokroju Boney M i Dschinghis Khan.
Zacier tradycyjnie dwukrotnie. Pierwszego dnia w odsłonie „zwyczajnej”, wypełnionej przebojami. Drugiego natomiast pod szyldem Zacier Hewi Metal na ostro: gitarowy skład, sam Zacier – bez klawiszy tylko wokal – wyszedł w czarnej peruce i skórzanym płaszczu przy dźwiękach O Fortuna i zaprezentował swój dorobek w aranżacjach metalowych. Pomogli mu w tym goście: Teściowa Śpiewa, Michał Wiśniewski oraz Kazik Staszewski (który powrócił na zacieraliową scenę po kilkuletniej przerwie) wykonując między innymi Tatę dilera i Jestem odpadem atomowym.
Płonąca Pyta Nerona tradycyjnie ostudziła gorącą atmosferę na sam koniec imprezy. Najwytrwalsi opuszczali klub grubo po drugiej w nocy.
Poniżej przedstawiamy galerię z obu dni imprezy autorstwa Bartka Koziczyńskiego.