Poza czasem i przestrzenią.
Kiedy pół wieku temu Brian Eno wymyślał koncept muzyki ambient, najważniejszą myślą, jaką miał, była ta, iż ma być to muzyka towarzysząca innym czynnościom człowieka: spokojna, powtarzanla, na granicy ciszy. Kolejne dekady rozwoju tego gatunku zaprowadziły go w zupełnie inne rejony. Dziś ambient to przede wszystkim muzyka próbująca wyjść poza czas i przestrzeń – i sięgająca choćby w ten sposób swego rodzaju transcendencji. Stało się to w wyniku nasycenia tej muzyki dźwiękami dronów.
Początki tego zjawiska sięgają końca lat 80., kiedy to Lustmord stworzył mroczną wersję ambientu. Potem eksperymenty te rozwijał duet Coil, próbując stworzyć własne „Time Machines”. Drony stały się też pożywką dla twórców jasnej odmiany gatunku, współpracujących z wytwórnia Kompakt. Przede wszystkim były to dokonania Wolfganga Voigta pod szyldem Gas, ale też nagrania Markusa Guentnera, Ulfa Lohmanna i Joachima Spietha. Ten ostatni serwuje nam dzisiaj tego rodzaju muzykę nakładem własnej wytwórni Affin.
Najnowsze wydawnictwo w jej katalogu to kooperacja niemieckiego producenta z hiszpańskim artystą, ukrywającym się pod pseudonimem Warmth. Mieszkający w Walencji Agustin Mena tworzy pod tym szyldem już od dekady. Najpierw było to masywne dub-techno, które dość gwałtownie wyewoluowało w majestatyczny ambient. Nagrania tworzone jako Warmth hiszpański twórca wydaje nakładem swej wytwórni Archives. Działa też jako SVLBRD, a płyty nagrane pod tym szyldem umieszcza w katalogu swej innej tłoczni – Faint.
Wspólne dzieło Spietha i Meny to siedem krótkich nagrań, które zgodnie z tytułem sprawiają wrażenie fragmentów większej całości. Są one wręcz benedyktyńskim ćwiczeniem w dyskretnych modulacjach o minimalistycznym tonie. Każdy z utworów składa się z zimnych fal syntezatorowych dźwięków, które podszywają nisko zawieszone drony. Z rzadka słychać tu dubowe efekty („Obscured”), momentami basowe warkoty zamieniają się jakby w mnisi chór („Black Marble”), a wszystko to zanurzone jest w odgłosach szumiącego deszczu („Dark Tide”).
Cel obu artystów był oczywisty: przeniesienie świadomości odbiorców poza czas i przestrzeń. Dlatego muzyki z „Fragments” trzeba słuchać głośno. To jawne sprzeniewierzenie się idei Briana Eno pokazuje, jak ambient jako gatunek oddalił się od swych korzeni. Spieth i Mena stawiają na radykalny wręcz minimalizm formy, który ma również służyć hipnotycznym adekwatnościom ich nagrań. Czy to działa? Włączcie tę płytę i zanurzcie się w tej podwodnej muzyce. Może na chwilę oderwiecie się od tego tu i teraz?
Affin 2024