[Recenzja] Wojciech Rusin - "Honey for the Ants" (2025)

pablosreviews.blogspot.com 2 miesięcy temu


Płyta tygodnia 27.01-2.02

"Honey for the Ants", album zamykający się w bardzo przystępnej długości 36 minut, bynajmniej nie jest dziełem łatwym w odbiorze, bo niepodobnym do niczego innego. Wojciech Rusin - pochodzący z Polski, ale mieszkający i tworzący w Wielkiej Brytanii artysta multimedialny - proponuje tu swoją własną wizję muzyki, tak samo zakorzenioną w epokach dawnych, co czerpiącą z nowoczesnych technologii. Rusin trafił zresztą do świata muzyki właśnie przez zainteresowanie technologią. Swoją karierę wiązał raczej ze sztukami wizualnymi oraz grafiką - jest zresztą autorem okładek swoich płyt - choć studiował też sztuki dźwiękowe. Zdobytą wiedzę na temat rejestracji i obróbki dźwięku postanowił wykorzystać do zaprezentowania nowoczesnej, alternatywnej wizji muzyki średniowiecza oraz renesansu. Czy też, jak sam to określa, spekulatywnej muzyki dawnej.

"Honey for the Ants" to zwieńczenie tzw. trylogii alchemicznej, jaką album tworzy razem z dwoma poprzednimi wydawnictwami Wojciecha Rusina: debiutanckim "The Funnel" z 2019 roku oraz wydanym trzy lata później "Syphon". Ciekawie wyglądała ewolucja muzycznej koncepcji artysty. Pierwsza płyta składała się głownie z nagrań terenowych, poszatkowanych przy pomocy elektroniki głosów oraz dźwięków samodzielnie skonstruowanych instrumentów elektroakustycznych, imitujących brzmienie skrzypiec czy fletów. Na jego następcy większą rolę odegrały instrumenty akustyczne, zarówno autentyczne, jak i zupełnie unikalne konstrukcje dęciaków, stworzone przy pomocy drukarki 3D. Nowoczesna technologia posłużyła jednak nie tylko do stworzenia instrumentów, ale też późniejszej obróbki zarejestrowanych partii, choć tym razem bardziej subtelnej w porównaniu z debiutem.

Czytaj też: [Recenzja] Laura Cannell - "The Rituals of Hildegard Reimagined" (2024)

Tegoroczny album jest jakby wypadkową dwóch poprzednich. Łatwo zrobić z tego zarzut o pewną wtórność, a przynajmniej o ograniczające ramy przyjętej konwencji. Biorąc jednak pod uwagę, iż "Honey for the Ants" jest częścią trylogii, domknięcie jej w takiej formule, czyli swego rodzaju podsumowaniem, ma sens i usprawiedliwia to pewne powtórzenia. Przede wszystkim zaś najnowszy album wydaje się w sposób najbardziej dopracowany i najciekawszy realizować tę koncepcję futurystycznego wyobrażenia muzyki dawnej. Ta synteza dwóch poprzednich wydawnictw w praktyce objawia się bardziej wyważonymi proporcjami miedzy tym, co dawne, a co współczesne.

Te proporcje zależą jednak także od poszczególnych utworów. Bo może być tak, jak w spinających album klamrą "Flash Eater" i "Even the Moon", iż nawiązujące do dawnych epok partie wokalne oraz instrumentalne są kompletnie zdekonstruowane przy pomocy współczesnej technologii studyjnej. A może być też tak, jak w "Tools for Humanity", "Hands of a Despot" i "Heretic Milieu", gdzie na pierwszym planie są tradycyjne instrumenty - odpowiednio klarnet basowy Roberta Murraya Jamiesona, skrzypce Lary Agar oraz flet altowy Emmy Broughton - jedynie lekko wsparte elektroniką. Pozostałe utwory najczęściej mieszczą się gdzieś pomiędzy. Ciekawie wypada chociażby "Carpathian Stone Spinners", z początku mocno futurystyczny, wręcz kosmiczny instrumental, który w połowie zmienia się w quasi-folkową pieśń ze śpiewem Agar. Mocnymi punktami są też "Magus" i "Gifts for Surgeon", oba z jakby mediewalnym śpiewem Jo Hellier, zaczynające się bardzo subtelnie, z niewielką ilością elektronicznych przetworzeń, by z czasem się w nich całkiem zatopić.

Pomysł łączenia muzyki dawnej ze współczesnymi możliwościami studyjnymi nie jest ani nowy, ani unikalny dla Wojciecha Rusina. Rzadko jednak udaje się go wyegzekwować tak ciekawie, jak na "Honey for the Ants". Produkcja jest bardzo dopracowana, zaawansowana i autentycznie współczesna. Co zresztą nie powinno dziwić w przypadku artysty, który jest bardziej fachowcem od dźwięku (a najbardziej grafikiem) niż muzykiem. Jednocześnie jednak - i to już może zaskoczyć w przypadku płyty nagranej przez kogoś bez muzycznego wykształcenia - okazuje się całkiem przekonującą interpretacją muzyki ze średniowiecza czy renesansu, daleką wprawdzie od autentyzmu, ale wywołującą odpowiednie skojarzenia. W osiągnięciu takiego efektu niewątpliwie pomógł udział gości, ale to sam Rusin tak sobie to wszystko wymyślił i zrobił większość roboty

Ocena: 8/10

Nominacja do płyt roku 2025


Wojciech Rusin - "Honey for the Ants" (2025)

1. Flash Eater; 2. Magus; 3. Behind the Palazzo; 4. Gifts for the Surgeon; 5. Tools for Humanity; 6. Carpathian Stone Spinners; 7. Kittens meet Puppies for the First Time; 8. Hands of a Despot; 9. Heretic Milieu; 10. Even the Moon

Skład: Wojciech Rusin - elektronika, instr. dęte, wokal
Gościnnie: Lara Agar - skrzypce (1,6,8), wokal (6); Jo Hellier - wokal (2,4); Robert Murray Jamieson - klarnet basowy (5); Emmy Broughton - flet altowy (9)
Producent: Wojciech Rusin


Idź do oryginalnego materiału