[Recenzja] Sparks - "Indiscreet" (1975)

pablosreviews.blogspot.com 5 dni temu


Po wydaniu dwóch znakomitych, ale bardzo do siebie podobnych albumów, "Kimono My House" i "Propaganda", zarządzający grupą Sparks bracia Mael postanowili zrobić coś nieco innego. W składzie uboższym o jednego z gitarzystów, ale za to z nowym, doświadczonym producentem Tonym Viscontim - mającym już za sobą współpracę z Davidem Bowie, T.Rex, a choćby Gentle Giant - nagrali bardziej eklektyczny album. "Indiscreet" zdradza przede wszystkim inspiracje staromodnymi stylami, jak swing, jazz bigbandowy, wodewil czy kabaret, ale pewną rolę odgrywają też wpływy muzyki klasycznej. Nie trudno uniknąć skojarzeń z wydanym zaledwie miesiąc później "A Night at the Opera" Queen. Sparks jest jednak w swoim eklektyzmie bardziej konsekwentny i spójny, gdyż poszczególne utwory bez wyjątku łączy ta charakterystyczna dla grupy dziwność oraz permanentny brak powagi.

Na "Indiscreet" zachowane zostały te najbardziej idiomatyczne cechy stylu Sparks: świadome balansowanie miedzy artyzmem a kiczem, frywolna melodyka czy teatralnie przesadzone, falsetowe wokale i humorystyczne, ale niegłupie teksty. Wciąż bliskie dwóch poprzednich albumów są takie utwory, jak "Happy Hunting Ground", "How Are You Getting Home?" i "The Lady is Lingering" - energetyczne, zdecydowanie rockowe, glamowo przebojowe, a przy tym całkiem kunsztownie skonstruowane i zaaranżowane. Ale już taki "Tits" przeplata tego typu granie z łagodniejszymi fragmentami w klimatach wodewilu.

Czytaj też: [Recenzja] Sparks - "Propaganda" (1974)

Tego wodewilu jest zresztą na płycie całkiem sporo. Muzycy czerpią z niego przede wszystkim w "Hospitality On Parade", "Without Using Hands" czy "Pineapple". W przeciwieństwie jednak do podobnych kawałków Queen, Sparks wzbogaca tę niedzisiejszą stylistykę całkiem współczesnymi, prawie hardrockowymi gitarami, idealnie wtopionymi w resztę instrumentarium, a także sporym dystansem do siebie. Jeszcze bardziej zwariowany jest "Get in the Swing", pastisz orkiestr marszowych z bardzo bogatym instrumentarium. Z kolei akompaniament "Under the Table With Her" to już wyłącznie kwartet smyczkowy i flet (słychać też dosłownie kilka dźwięków elektrycznej gitary), a ich partie nadają takiego dworskiego, quasi-renesansowego klimatu, z którym fajnie kontrastuje groteskowy wokal i bynajmniej nie dostojny tekst. Smyczki odgrywają istotną rolę też w "It Ain't 1918", gdzie folkowe brzmienia, jakby właśnie z tytułowego roku, znów przeplatają się z hardrockowymi wstawkami. Jest tu jeszcze nawiązujący do starego jazzu bigbandowego "Looks, Looks, Looks".

Zespół jednak eksperymentuje nie tylko włączając do swojej muzyki elementy stylów z pierwszej polowy XX wieku i wcześniejszych epok. Proroczo zatytułowany "In the Future", wykorzystujący na szerszą skalę syntezatory, to antycypacja tych nowofalowych nurtów, jakie miały się pojawić w drugiej połowie dekady. Zarazem jest to jeden z najbardziej osobliwych fragmentów płyty. Finałowy "Miss the Start, Miss the End" to z kolei jakby parodia rockowych ballad, kpiąca z ich często wymuszonej powagi i emocjonalności. Przy czym choćby mimo tego humorystycznego podejścia jest to wciąż bardzo ładna piosenka, z wyrazistą melodią i bogatą, klasycyzującą aranżacją. Być może pod wpływem Viscontiego słychać tu wyraźne echa Bowiego z jego glamowego okresu.

Czytaj też: [Recenzja] Sparks - "Kimono My House" (1974)

Ogromny sukces komercyjny "A Night at the Opera" i singla "Bohemian Rhapsody" świadczy o tym, iż niewątpliwie był wówczas spory popyt na muzykę bliską tej, jaką zaproponował na tym albumie Sparks. I choć trudno uznać "Indiscreet" za sprzedażową klapę, to jednak wyniki były rozczarowujące, wyraźnie słabsze od dwóch poprzednich płyt zespołu. W Stanach album doszedł zaledwie do miejsca 169., podczas gdy "Kimono My House" osiągnął tam 101. pozycję, a "Propaganda" - 63. Lepiej było w Wielkiej Brytanii, z 18. miejscem na UK Album Charts, choć to wciąż spadek w porównaniu z poprzednikami, które odpowiednio uplasowały się na pozycjach 4. i 9. Z pewnością nie pomogło wybranie do singlowej promocji utworów "Get in the Swing" i "Looks, Looks, Looks", drastycznie odchodzących od wcześniejszej twórczości. "Tits" czy "Happy Hunting Ground" mogłyby skuteczniej napędzać sprzedaż, nie zniechęcając dotychczasowych miłośników. Niezależnie jednak od liczby sprzedanych egzemplarzy, jest to kolejny świetny album Sparks, bardzo udanie poszerzający styl zespołu.

Ocena: 8/10



Sparks - "Indiscreet" (1975)

1. Hospitality On Parade; 2. Happy Hunting Ground; 3. Without Using Hands; 4. Get in the Swing; 5. Under the Table With Her; 6. How Are You Getting Home?; 7. Pineapple; 8. Tits; 9. It Ain't 1918; 10. The Lady is Lingering; 11. In the Future; 12. Looks, Looks, Looks; 13. Miss the Start, Miss the End

Skład: Russell Mael - wokal; Ron Mael - instr. klawiszowe; Trevor White - gitara; Ian Hampton - gitara basowa; Norman "Dinky" Diamond - perkusja
Gościnnie: Mike Piggott - skrzypce (9); Tony Visconti - orkiestracje
Producent: Tony Visconti


Idź do oryginalnego materiału