
Płyta tygodnia 8.09-14.09
Nieczęsto zdarza mi się wyczekiwać debiutanckich albumów, a "Pain to Power" grupy Maruja, jedna z najbardziej oczekiwanych przeze mnie tegorocznych płyt, to właśnie długogrający debiut. Poczynania grupy śledzę jednak już od ponad dwóch lat, a konkretnie od czasu EPki "Knocknarea", która dla istniejącego wówczas już prawie dekadę zespółu była wyjściem do szerszej publiczności. Wcześniejsza działalność miała raczej amatorski charakter. Wszystko zaczęło się w 2014 w Manchesterze, kiedy czterech nastolatków - śpiewający gitarzysta Harry Wilkinson, drugi gitarzysta Liam Laurence, basista Matt Buonaccorsi oraz nieznany z personaliów perkusista - postanowiło razem grać. Nazwę Maruja Wilkinson wypatrzył na sklepowym szyldzie podczas rodzinnych wakacji w Hiszpanii.
W kolejnych latach kwartet opublikował w sieci kilka singli oraz EPek, zdradzających fascynację funkiem czy reggae, zarazem utrzymanych w mocno punkowej estetyce. Dziś muzycy tak bardzo wstydzą się tamtych nagrań, iż wycofali je ze streamingu, a choćby próbowali wymazać wszelkie o nich wzmianki z internetowych baz danych w rodzaju Rate Your Music. O ile do pierwszego mieli prawo, jeżeli ich zdaniem tamten materiał nie spełnia standardów i może szkodzić wizerunkowi zespołu, natomiast próby wymazywania części historii budzą już spore wątpliwości.
Czytaj też: [Recenzja] Maruja - "Knocknarea" (2023)
Najstarszymi wydawnictwami, do jakich zespół wciąż się przyznaje, są single "Tao" i "Rage" z 2020 roku. To w nich zadebiutował obecny skład, z Wilkinsonem, Buonaccorsim, saksofonistą Joem Carrollem oraz bębniarzem Jocobem Hayesem. Wtedy też zaczął się kształtować obecny styl grupy. "Tao" jest mocno osadzony w post-punku, z nieco funkowym groove'em i jazzującym saksofonem, a "Rage" wychodzi od przestrzennego, subtelnego post-rocka z jazzowym zabarwieniem, by stopniowo nabierać intensywności, a w kulminacyjnym punkcie osiągnąć post-hardcore'ową agresję. Podejście z "Rage" znakomicie rozwinięto i udoskonalono na EPkach "Knocknarea" (2023) i "Connla's Well" (2024). To dzięki nim grupa przedostała się do nieco szerszej świadomości i podpięto ją do nurtu zwanego sceną Windmill od nazwy londyńskiego klubu, gdzie często występują jej przedstawiciele. To zresztą właśnie Maruja wydawała się najbardziej obiecującym następcą zespołów, które zapoczątkowały ten nurt: black midi, Squid oraz Black Country, New Road. Z tym ostatnim była zresztą często porównywana ze względu na podobny klimat, wokalną ekspresję czy obecność saksofonu.
Wspomnieć trzeba też o dwóch innych wydawnictwach zespołu z ostatnich lat: kompilacji studyjnych jamów "The Vault" (2024) oraz koncertowej EPce "Tir na nÓg" (2025, debiut w metalowej wytwórni Music for Nations), również zawierającej wyłącznie spontaniczne granie. Improwizacja jest ważnym elementem stylu zespołu oraz procesu powstawania kompozycji. Nie inaczej wyglądało tworzenie "Pain to Power". Pomysły na poszczególne utwory wzięły się z zespołowego jamowania; potem je oczywiście dopracowano, dodano teksty, ale ta swoboda wciąż jest odczuwalna. A skoro mowa o warstwie lirycznej, to jest ona mocno zaangażowana, choć jednocześnie powierzchowna, sprowadzając do paru komunałów na temat problemów brytyjskiej ochrony zdrowia ("Break the Tension") czy ucisku społeczeństwa przez bogaczy ("Look Down on Us"). Jednak choćby tak naiwne linijki, jak powtarzana wielokrotnie to różnice czynią nas pięknymi z "Saoirse" (z irlandzkiego: wolność) w czasie ludobójstwa w Gazie, wojny w Ukrainie, deportacji w Stanach czy narastających postaw ksenofobiczno-rasistowskich na całym świecie, są po prostu ważne i potrzebne, jako być może impuls do głębszych przemyśleń.
Czytaj też: [Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)
Wydanie "Pain to Power" poprzedziły aż cztery single, co oznacza ujawnienie połowy wszystkich tytułów. Utwory te pokazały nieco większą wszechstronność grupy. "Break the Tension" to zwarty, intensywny kawałek post-punkowy czy wręcz post-hardcore'owy, z agresywnym saksofonem, noise'owymi gitarami i perkusyjną kanonadą, a także wściekłym, punkowym wokalem. W równie zwięzłym, ale już wolniejszym "Trenches" podobne granie, wzbogacone o zgliczowane wstawki, przeplata się fragmentami mniej intensywnymi, choć nie mniej zadziornymi, którym towarzyszy w zasadzie rapowana partia wokalna. Takie wpływy - muzycy przyznają się do inspiracji Kendrickiem Lamarem czy Little Simz - jeszcze silniej dają o sobie znać w blisko 10-minutowym "Look Down on Us", w pierwszych minutach bliskim industrial hip-hopu, z zajadłym rapem przechodzącym podczas refrenu w brutalny wrzask, z jazgotliwymi partiami gitary i saksofonu oraz masywną grą sekcji rytmicznej. W dłuższej, wciąż ekspresyjnej części instrumentalnej utwór podąża jednak w bardziej crimsonowe rejony, po których następuje subtelniejsze, post-rockowe zwolnienie z już łagodniejszym nawijaniem, po czym utwór przyśpiesza, wracają noise'owe gitary i zadziorny saksofon, a na koniec wszystko zatapia się w kakofonicznym zgiełku. Rap rock nie brzmiał tak progresywnie i ciekawie od czasu "The Real Thing" Faith No More. Nie spodziewałem się, iż jakikolwiek zespół z Windmill pójdzie akurat w tę stronę, ale wyszło świetnie. Maruja tym samym znalazła sposób, aby już definitywnie odróżnić się od innych przedstawicieli sceny.
Jednak na rapowaniu nie kończą się pomysły na urozmaicenie warstwy wokalnej, na EPkach ograniczonej w zasadzie do nerwowych melodeklamacji i neurotycznego wrzasku. W "Saoirse", także wydanym jako singiel, pojawia się nowy rodzaj wokalnej ekspresji Wilkinsona - subtelny, melodyjny śpiew. To zresztą bardzo zgrabna piosenka, z początku łagodna, ale niepozbawiona napięcia, które rozładowuje się w kulminacyjnym crescendo. Całość utrzymana jest gdzieś pomiędzy post-rockiem, klasycznymi rockowymi balladami, irlandzkimi pieśniami oraz jazzem spiritual. I w jakiś sposób klei się to w niezwykle spójną całość.
Czytaj też: [Recenzja] Maruja - "Tír na nÓg" (2025)
Po tak mocarnych singlach oczekiwania wobec reszty materiału miałem podniesione do najwyższego poziomu. Czy pozostałe utwory z "Pain to Power" je spełniają? Tak, ale z jednym zastrzeżeniem. Okazało się bowiem, iż single zdradziły zbyt wiele i reszta albumu nie przynosi już wielu niespodzianek. Taki "Bloodsport", to już po prostu kolejna czadowa mieszanka punkowych stylów, rap rocka oraz jazzującego saksofonu, niepozbawiona wściekłości, a zarazem całkiem chwytliwa i, jak na trzyminutową piosenkę, całkiem sporo się tu dzieje. Znalazły się tu też dwa około 10-minutowe nagrania, trochę bliższe stylistyki "Knocknarea" i "Connla's Well". W "Born to Die" z początku jest bardzo delikatnie, Wilkinson deklamuje z ambientowym tłem; dopiero po chwili dołącza powściągliwa sekcja rytmiczna, schowana w tle gitara oraz bardzo ładne, niemal uduchowione solówki saksofonu w stylu bliskim Pharoaha Sandersa. Utwór oczywiście stopniowo się zagęszcza, budując napięcie, które osiąga pierwszą kulminację w emocjonalnym fragmencie instrumentalnym, potem znów się wycisza, by w finałowej sekcji zmienić się w kolejną, tym razem bardziej ekspresyjną improwizację, z agresywnym saksofonem. zgiełkliwą gitarą i potężną sekcją rytmiczną. "Reconcile" dla odmiany rozwija się bardziej spójnie, od delikatniejszego początku po mocniejszy finał, cały czas utrzymując napięcie. W warstwie wokalnej, oprócz deklamacji, pojawia się znów bardziej melodyjny śpiew (w końcówce nieco pod Thoma Yorke'a), a w instrumentalnej pewną nowością są elektroniczne sekwencje kojarzące się z minimalizmem. Całości dopełnia instrumentalny - poza wokalizami - "Zaytoun", w całości delikatny, stylistycznie utrzymany pomiędzy post-rockiem i jazz fusion, klimatem przypominająca łagodniejsze momenty EPek.
Nawet jeżeli single nieco osłabiły efekt zaskoczenia, to "Pain to Power" jest najlepszym, co wydarzyło się na scenie Windmill od czasu black midi (wliczając solowego Greepa), BC,NR i Squid. Maruja nie jest kopią żadnego z tamtych zespołów. Muzycy znaleźli swój własny styl, łącząc wprawdzie rzeczy już w rocku obecne, ale nie w takiej akurat konfiguracji. Szczególnie interesujące jest dodanie rapu, bo od dawna - od czasu Rage Against the Machine i wspomnianego Faith No More, czyli niemal samych początków takiej fuzji - nikomu chyba nie udało się sensownie wykorzystać go w rocku. W połączeniu z innymi, rozległymi wpływami - od noise'u po jazz - jest to całkiem unikalna mieszanka, w dodatku dość elastyczna, pozwalająca na pewien eklektyzm, co daje grupie szerokie możliwości rozwoju. Do tej pory Maruja naprawdę fajnie ewoluowała, a "Pain to Power" jest zarazem udanym podsumowaniem dotychczasowych poszukiwań, jak i kolejnym krokiem do przodu. Kolejny album - jeżeli to.faktycznie zespół na miarę wielkiej trójki Wundmill i utrzyma swoje progresywne podejście - powinien być jeszcze większym przełomem. Na razie nagrali swoje "Bright Green Field".
Ocena: 9/10
Nominacja do płyt roku 2025
Maruja - "Pain to Power" (2025)
1. Bloodsport; 2. Look Down on Us; 3. Saoirse; 4. Born to Die; 5. Break the Tension; 6. Trenches; 7. Zaytoun; 8. Reconcile
Skład: Harry Wilkinson - wokal i gitara; Joe Carroll - saksofon altowy, dodatkowy wokal; Matt Buonaccorsi - gitara basowa; Jacob Hayes - perkusja
Producent: ?