Niedawno na konsole i komputery trafiła gra Mandragora: Whispers of the Witch Tree. Czy warto się nią zainteresować? Dowiecie się tego z dzisiejszej recenzji.
Pierwszą styczność z grą Mandragora – wtedy jeszcze bez podtytułu – miałem podczas targów Gamescom. Nie ukrywam, iż tytuł ten mnie zainteresował, wobec czego śledziłem kolejne informacje na jego temat. Oczywiście po ograniu tej produkcji na Gamescomie spisałem i opublikowałem swoje wrażenia. Możecie się z nimi zapoznać pod tym adresem. Kiedy więc dowiedziałem się o konkretnej dacie premiery, z chęcią skorzystałem z możliwości sprawdzenia pełnej wersji tej produkcji. Czy dobrze zrobiłem i nie zmuszałem się do rozgrywki? Tego dowiecie się z dzisiejszej recenzji. Tyle tytułem wstępu, zapraszam do lektury.
Opowieść




Mandragora: Whispers of the Witch Tree toczy się w fantastycznym świecie przepełnionym różnego rodzaju zagrożeniami. Niewątpliwie jednak największym z nich są czarownice. Pewnego razu zakłócają one obrządki w spokojnym, choć nie wolnym od wad, mieście. Nasz zwierzchnik wysyła więc nas w podróż po wielu miejscach, by wyplenić całe plugastwo świata. Nie będę owijał w bawełnę – historia jest moim zdaniem bardzo słaba i ani trochę mnie nie wciągnęła. Nie znaczy to bynajmniej, iż nie znajdziemy jasnych punktów. Najbardziej podobały mi się wypowiedzi postaci niezależnych, które będziemy mijać. Szczególnie przypadła mi do gustu kwestia nieodzownie kojarzona z serią Epic NPC Man od Viva La Dirt League. Możecie ją usłyszeć niżej:
Niedługo pojawi się moja recenzja #Mandragora, ale teraz wrzucam pewien fragment z wczesnego etapu gry – fani Epic NPC Man na pewno złapią, o co chodzi pic.twitter.com/DDEhMb58aU
— Harrolfo (@Harrolfo) April 21, 2025Notabene, miłośników powyższego cyklu powinna zainteresować wiadomość, iż pod koniec przyszłego miesiąca ukaże się gra Nice Day For Fishing. Odłóżmy jednak tę dygresję na bok i powróćmy do Mandragory. Często będziemy prowadzili dialogi z postaciami obozującymi w naszym obozie i te dialogi bardzo przypadły mi do gustu. Nie są w żadnym razie wybitne, aczkolwiek są na zdecydowanie wyższym poziomie niż te w podstawowej opowieści. Chcę jednocześnie jasno zaznaczyć, iż to nie dla opowieści grałem w Mandragorę. Główną siłą napędową okazała się sama rozgrywka, którą przybliżę Wam niżej.
Rozgrywka w Mandragora: Whispers of the Witch Tree




Sięgając po grę Mandragora: Whispers of the Witch Tree, należy się nastawić na pewnego rodzaju metroidvanię połączoną z soulslike. Już tłumaczę, co mam na myśli. Mianowicie, przemierzając krainę, w której dzieje się gra, natkniemy się na wielu oponentów. Będą to przeciwnicy zarówno ludzcy (zwykłe rzezimieszki), jak i magowie, czy rozmaita fauna rodem z powieści fantasy. Zmierzymy się bowiem między innymi z rażącymi prądem czarodziejkami, łucznikami, wielkimi wrogami uzbrojonymi w potężne tarcze, wargami, duchami, kościotrupami, czy gigantami. Na zróżnicowanie wrogów absolutnie nie powinniśmy narzekać. Podoba mi się też fakt dodanie bestiariusza, za pomocą którego dowiemy się więcej na temat wrogów. Oczywiście nie samymi starciami stoi rozgrywka. Będziemy się także wspinać i niszczyć przeszkody, za którymi nierzadko może kryć się sekretny obszar.




Wspomniałem wcześniej o mariażu z soulslike’ami i należy tę kwestię rozwinąć. Za pokonywanie przeciwników dostajemy specjalną walutę, tak zwane punkty esencji. Wydajemy je na rozwijanie naszej postaci (o czym więcej w następnej części recenzji). Trzeba jednocześnie pamiętać, iż po zginięciu – czy to wskutek skoku w przepaść (są też obrażenia od wysokości), czy ataku wroga, upuszczamy całą zgromadzoną, a niewydaną esencję w ostatnim bezpiecznym miejscu. Na mapie (wyświetlanej po naciśnięciu panelu dotykowego kontrolera DualSense) znajdziemy wskazane miejsce, gdzie czeka na nas esencja. jeżeli tam dotrzemy i ją podniesiemy, to odzyskamy całość waluty. Natomiast w przypadku zginięcia podczas próby odzyskania esencji nasze nowe miejsce zgonu oraz zebrana od odrodzenia się do nowej śmierci esencja zamieniają poprzednie informacje. Muszę jednak zaznaczyć, iż zawsze można skorzystać z bezpłatnej szybkiej podróży do aktywowanych punktów kontrolnych. Nie musimy więc na siłę szukać ogniska jak w Soulsach – chcąc spożytkować esencję, możemy po prostu przenieść się w bezpieczne miejsce.
Broń i ulepszenia
Na początku naszej przygody wybieramy klasę, jako która rozpoczniemy podróż. Uważam, iż dobrze jest świadomie przeczytać opisy startowych umiejętności i statystyk klas. Zdolności z innych klas będziemy bowiem mogli odblokowywać dopiero po osiągnięciu 25 poziomu naszej postaci. Możemy też stworzyć swoją postać w dość prostym edytorze, aczkolwiek uważam, iż jego rozbudowanie jest wystarczające. Zadecydujemy także o płci i głosie, a na koniec wpiszemy imię naszego bohatera (bądź bohaterki). Ja chciałem, aby mój Garrt specjalizował się w łączeniu ataków siecznych z magicznymi. Wybrałem więc stosowną klasę i wyposażyłem moją postać w jednoręczny miecz oraz ognisty pocisk. Po kilku godzinach zamieniłem początkowy miecz na lepszy pałasz, a atak magiczny na ciągły strumień ognia (o ile posiadam wymagany poziom energii magicznej).




Zwiedzając świat, pozyskałem też pelerynę ze złodzieja, pancerz strażnika, czy osłonę na głowę wampirzego specjalisty, a w innym miejscu znalazłem kilka pierścieni (dzięki jednemu z nich zwiększyłem swój maksymalny poziom zdrowia). Muszę przyznać, iż bardzo dobrze bawiłem się, eksplorując świat i zawsze chciałem dotrzeć do kolejnej lokacji, by otworzyć następną skrzynię, pozyskując znajdujący się w niej łup. Warto też zadbać o dodanie do swojego głównego obozu – przy tytułowym Lesie Strzyg – nowych kompanów. Wykonując zadania dla bohaterów niezależnych, możemy dodać ich do naszego obozu. Odblokuje to na przykład możliwość zaklinania wyposażenia, transmogryfikacji, czy ulepszania osiągów broni. Nasze relacje z NPC-ami podnosimy, między innymi zanosząc im specjalne zapiski – diagramy. Im wyższy poziom relacji, do tym lepszych przedmiotów mamy dostęp. Zachęca to do dokładnego zaglądania w każdy kąt świata i jest moim zdaniem jedną z największych zalet Mandragory.
Grafika i udźwiękowienie




Mandragora: Whispers of the Witch Tree z pewnością nie może się pochwalić fotorealistyczną oprawą wizualną i nie uważam, żeby była to najładniejsza dostępna na rynku gra. Ma ona jednak swój urok i na pewno nie będzie się gwałtownie starzała pod względem grafiki. Zawdzięcza to specyficznemu stylowi, akcentującym nieco pastelowe barwy. Gra działa w 60 klatkach na sekundę i ani na chwilę nie zauważyłem spadków poniżej granicy płynności. Doceniam również obsługę funkcji specjalnych pada DualSense. Efekty dotykowe fajnie korespondują z pogodą, a podczas wspinania się poczujemy opór adaptacyjnych spustów. Dźwiękowo też jest bardzo dobrze, a muzyka jest po prostu świetna. Bardzo chętnie będę wracał do utworów z Mandragory. Niżej możecie odsłuchać jedną z kompozycji:
Na koniec warto zaznaczyć, iż gra jest dostępna w polskiej wersji językowej. Co prawda w niektórych miejscach można znaleźć drobne błędy językowe, aczkolwiek nie jest to nic psującego komfort rozgrywki.
Podsumowanie




Mandragora: Whispers of the Witch Tree to bardzo przyjemna gra, z którą świetnie się bawiłem i na pewno będę do niej wracał. Nie jest to absolutnie tytuł, który wyznaczałby nowe trendy gatunkowe. Zamiast tego umiejętnie wykorzystuje najlepsze zasady metroidvanii oraz soulslike’ów. Całość polana jest smakowitym sosem fantasy, co daje niesamowity klimat. Jak widzicie, dość wysoko oceniłem tę grę, ale nie może być inaczej. Jest ona bardzo dobrym tytułem i już jestem ciekaw dalszych projektów studia. Kiedy czegoś się o nich dowiem, na pewno dam Wam znać. Na tę chwilę bez wahania polecam Mandragorę i uważam, iż zdecydowanie należy dodać tę grę do swojej kolekcji. To jedna z najlepszych produkcji ostatnich lat!
Kod recenzencki zapewniła agencja PR – Marchsreiter Communications.