
"Don Juan's Reckless Daughter" to najbardziej kontrowersyjny album Joni Mitchell. Zwłaszcza okładka wywołała stopniowo narastające oburzenie, choć dopiero od roku w serwisach streamingowych i na fizycznych reedycjach zastąpiono ją nową grafiką. Może i bardziej estetyczną, na pewno bardziej neutralną, ale ze źle dobranym, późniejszym o blisko dekadę zdjęciem. W przypadku oryginału problematyczna okazała się czarnoskora postać na pierwszym planie okładkowego kolażu - w rzeczywistości sama Mitchell z pomalowaną twarzą, w peruce afro, z doklejonym wąsem i w stroju alfonsa. Artystka praktykowała blackface także na ówczesnych koncertach, w efekcie czego przez kolejne dekady musiała zmagać się z oskarżeniami o rasizm. Zawsze jednak odpierała te zarzuty, czasem dodając, iż sama postrzega się czarnoskórą i wiele tekstów napisała z afroamerykańskiej perspektywy.
Muzyczna zawartość "Don Juan's Reckless Daughter" również wywołała wiele negatywnych emocji. Na dwupłytowy album trafiły jedne z najbardziej eksperymentalnych utworów w całym dorobku Joni, po raz kolejny zdradzając jej fascynację jazzem czy muzyką afrykańską. Znów zresztą otoczyła się instrumentalistami o jazzowym doświadczeniu, jak sprawdzeni już Jaco Pastorius czy John Guerin, ale też nowi współpracownicy, wśród których znaleźli się Airto Moreira, Don Alias, Alex Acuña, a choćby sam Wayne Shorter, jeden z najwybitniejszych saksofonistów i kompozytorów jazzowych, wieloletni współpracownik Milesa Davisa oraz współzałożyciel Weather Report. "Don Juan's Reckless Daughter" sprzedawał się nieźle, ale opinie krytyków były mieszane, z wieloma bardzo negatywnymi. Z pewnością przełożyło się to na powszechne postrzeganie tego albumu, który w przeciwieństwie do adekwatnie wszystkich poprzednich płyt artystki nie ma statusu kultowego klasyka. A jest to jedno z największych dzieł Joni Mitchell.
Czytaj też: [Recenzja] Joni Mitchell - "Hejira" (1976)
"Don Juan's Reckless Daughter" w dyskografii Mitchell wyróżnia się na pewno formą. I chodzi nie tylko o dwupłytową objętość. Strony A, C i D winylowego wydania wypełniają bloki składające się z trzech utworów każdy, bez przerw pomiędzy nimi, dzięki czemu całość ma bardzo spójny flow. Strona B zawiera natomiast tylko jedną kompozycję, 16-minutowy "Paprika Plains". Joni, akompaniując sobie na pianinie, snuje wspomnienia ze swojej młodości na kanadyjskiej prowincji, poruszając przy okazji problemy rdzennych mieszkańców tych terenów. W dłuższym fragmencie instrumentalnym do fortepianowej improwizacji dołącza cała orkiestra, nadająca rozmachu, ale nie patosu. A pod koniec utwór niespodziewanie nabiera większej dynamiki wraz z wejściem Pastoriousa, Guerina oraz Shortera, grającego dość oszczędne, ale znakomicie poprowadzone solo.
Jeszcze bardziej zaskakująca, w kontekście wcześniejszej twórczości, jest kolejna strona. Z tym, iż rozpoczyna ją zmyłka w postaci "Otis and Marlena" - zgrabna piosenka z typowym dla Mitchell akompaniamentem gitary akustycznej i lekkimi naleciałościami country w partiach Larry'ego Carltona. "The Tenth World" to już natomiast siedem minut polifonicznych perkusjonaliów, jedynie z dodatkiem quasi-afrykańskich zaśpiewów i pokrzykiwań. Płynnie przechodzi to w "Dreamland", wciąż oparty wyłącznie na brzmieniach perkusyjnych, ale tym razem z bardziej piosenkową partią wokalną Mitchell, z harmonicznym wsparciem Chaki Khan. Świetnie to wyszło i parę lat póżniej - gdy wpływy afrykańskie stały się bardziej powszechne w mainstreamie - mógłby to być przebój.
Czytaj też: [Recenzja] Joni Mitchell - "The Hissing of Summer Lawns" (1975)
Reszta płyty już nie jest tak eksperymentalna, choć warto jeszcze wyróżnić rozbudowany instrumentalny wstęp "Overture - Cotton Avenue", złożony z nałożonych na siebie partii sześciu różnie nastrojonych gitar akustycznych. Poza tym pierwsza i ostatnia strona to bardzo przystępne piosenki, jednak same kompozycje, aranżacje czy wykonanie wyróżniają się swoim kunsztem i finezją. zwykle istotną rolę odgrywa w nich bezprogowy bas Pastoriousa, ciekawie wzbogacając brzmienie i harmonię, zamiast pełnić stricte rytmiczną rolę. W "Jericho" stosunkowo niewielki, ale wartościowy udział ma też Shorter, a w "Off Night Backstreet" powraca orkiestra, udanie wpisująca się w jego nocny klimat. Za to finałowy "The Silky Veils of Ardor" to już tylko głos i gitara Joni, jednak w tak intymnym wydaniu też zawsze potrafiła przyciągnąć uwagę i zachwycić. "Talk to Me" warto wyróżnić natomiast za bardziej humorystyczny charakter, nie tylko w tekście, ale i jego wokalnej interpretacji.
"Don Juan's Reckless Daughter" to nie tylko najbardziej kontrowersyjny, ale też najmniej zrozumiany, niedoceniony album Joni Mitchell. Przez swój eklektyzm i długość nie jest tak przystępny, jak jej wcześniejsze wydawnictwa, ale nie ustępuje im ani wyrazistością melodii czy błyskotliwością tekstów, ani poziomem wykonania, a tym bardziej aranżacyjnymi pomysłami, które należą tu do najlepszych w karierze artystki.
Ocena: 9/10
Joni Mitchell - "Don Juan's Reckless Daughter" (1977)
LP1: 1. Overture – Cotton Avenue; 2. Talk to Me; 3. Jericho; 4. Paprika Plains
LP2: 1. Otis and Marlena; 2. The Tenth World; 3. Dreamland; 4. Don Juan's Reckless Daughter; 5. Off Night Backstreet; 6. The Silky Veils of Ardor
Skład: Joni Mitchell - wokal, gitara, pianino (LP1: 4); Jaco Pastorius - gitara basowa (LP1: 1-4, LP2: 4,5), instr. perkusyjne (LP2: 2,3); John Guerin - perkusja (LP1: 1,3,4, LP2: 1,5); Wayne Shorter - saksofon sopranowy (LP1: 3,4); Don Alias - instr. perkusyjne (LP1: 3, LP2: 2-4), dodatkowy wokal (LP2: 2); Larry Carlton - gitara (LP2: 1); Michel Colombier - pianino (LP2: 1); Alex Acuña - instr. perkusyjne (LP2: 2-4), dodatkowy wokal (LP2: 2); Manolo Badrena - instr. perkusyjne (LP2: 2,3), wokal (LP2: 2); Airto Moreira - instr. perkusyjne (LP2: 2,3); Chaka Khan - dodatkowy wokal (LP2: 2,3); El Bwyd - dodatkowy wokal (LP2: 4); Glenn Frey, JD Souther - dodatkowy wokal (LP2: 5); Michael Gibbs - orkiestracja i dyrygent (LP1: 4, LP2: 5)
Producent: Joni Mitchell, Henry Lewy i Steve Katz