Amerykańskie media rozpisują się, iż znanemu hollywoodzkiemu małżeństwu – Blake Lively i Ryanowi Reynoldsowi – udało się powtórzyć zeszłoroczny fenomen "Barbenheimera". Oba filmy, których są gwiazdami, podbijają bowiem światowy box office. O ile w przypadku "Deadpoola & Wolverine'a" sukces był przewidziany, o tyle "It Ends with Us" w reżyserii Justina Baldoniego z Blake Lively w roli głównej zaskoczył wynikami – i to kilkukrotnie.
Co tak skutecznie przyciąga widzów przed ekrany?
Poniżej znajdziecie fragment naszej recenzji autorstwa Wojciecha Tutaja. Całą można już przeczytać na karcie "It Ends with Us" POD LINKIEM TUTAJ.
Wycinek
autor: Wojciech Tutaj
Życie w Bostonie jest piękne i pełne niespodzianek. Tak przynajmniej sugeruje film "It Ends with Us". Ambitne i wiedzione pasją kobiety zakładają świetnie prosperujące kwiaciarnie, na dachach apartamentowców można spotkać przystojnych i szarmanckich lekarzy, a w najlepiej ocenianych restauracjach natkniemy się na dobrych znajomych z przeszłości. To jeszcze nie wszystko! W mgnieniu oka zatrudnimy tu nowe współpracowniczki i przy okazji zawiążemy trwałe serdeczne przyjaźnie. Ironizuję? Może trochę, ale poziom abstrakcji, na który wznoszą się twórcy, jest wprost proporcjonalny do poziomu stylizacji Blake Lively. Gdyby chodziło o tradycyjną hollywoodzką opowiastkę o miłości i jej ślepych wyborach, czepiałbym się mniej. Niestety film Justina Baldoniego próbuje być jednocześnie atrakcyjnym romantycznym spektaklem i kinem o przemocy domowej. Siłą rzeczy brakuje w nim miejsca i czasu w niuanse, ostrzejszy rysunek świata przedstawionego, głębszą analizę problemów społecznych czy umocnienie logiki kilku wątków.
"It Ends with Us" próbuje zdyskontować sukces powieści Colleen Hoover, która sprzedała się w ponad 7 milionach egzemplarzy i została przetłumaczona na ponad 20 języków. Książka przeżyła renesans popularności na TikToku i doczekała się kontynuacji. Nie dziwi więc, iż zainteresowała się nią Fabryka Snów, która uwielbia skupować prawa do wszelkiej maści bestsellerów. Scenariusz Christy Hall trzyma się blisko prozy Hoover, rozmieszczając akcję na dwóch planach czasowych. W teraźniejszości Lily Bloom (Blake Lively) otwiera wymarzoną kwiaciarnię i zakochuje się w neurochirurgu Ryle'u (Justin Baldoni). Niemal idealna relacja stopniowo okaże się podszyta toksyczną energią, a pojawienie się starego znajomego Atlasa (Brandon Sklenar) mocno zamiesza w uczuciach bohaterki. Równolegle poznajemy przeszłość Lily, którą naznaczyła pierwsza prawdziwa miłość i rodzinna trauma. Zależność między dawnymi i obecnymi doświadczeniami stanie się kluczem do zrozumienia biografii kobiety.
Mimo niezłego aktorstwa, paru zabawnych dialogów i wypieszczonych zdjęć, "It Ends with Us" zamienia się w dość infantylny i kiczowaty produkt skierowany głównie do fanek powieści. Romantycznym i zmysłowym fragmentom obowiązkowo towarzyszy jakaś nastrojowa popowa piosenka, kamera fetyszyzuje efektowne ubrania i wnętrza, a żadna informacja nie umknie widowni, bo wielokrotnie przypomną ją retrospekcje albo rozmowy bohaterów. Ten rodzaj kina łatwo manipuluje emocjami, upraszczając wiele życiowych sytuacji i prowadząc nas jak po sznurku do szczęśliwych rozwiązań. Już w scenie przypadkowego spotkania Lily i Ryle'a z Atlasem wiemy dokładnie, gdzie zmierza ekranowa historia, choć nie weszła jeszcze w najmocniejsze zakręty. Drażni też schematyzm wywiedziony ze słabych komedii romantycznych. Mamy więc typową galerię postaci: matkę przesadnie zatroskaną o los córki, mało rozgarniętą przyjaciółkę, idealnego partnera skrywającego mroczny sekret i długo niewidzianego przyjaciela, który może podać pomocną dłoń. Co gorsza, twórcy lekceważą zasady prawdopodobieństwa i testują naszą wytrzymałość na fabularne głupstwa. Zwróćcie uwagę, jaki zbieg okoliczności prowadzi do drugiego spotkania Lily i Ryle'a. Albo wyjaśnijcie mi, czemu przyjaciółka bohaterki wchodzi w biznes kwiaciarski, gdy jej mąż śpi na pieniądzach i mogą wspólnie w coś zainwestować? Podobne pytania rodzą się w głowie co chwilę i każą podważać wiarygodność narracji.
Całą recenzję filmu "It Ends with Us" można przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TU.
Choć Lily Bloom (Lively) ma za sobą skomplikowaną przeszłość, zawsze wiedziała, jakiego życia pragnie. Mieszkając w Bostonie, poznaje neurochirurga Ryle'a Kincaida (Baldoni) i wierzy, iż być może znalazła swoją bratnią duszę. niedługo jednak pojawiają się pytania dotyczące ich związku. Związek się skomplikuje jeszcze bardziej, kiedy pojawia się "stara" licealna miłość – Atlas Corrigan (Brandon Sklenar), stawiając jej związek z Ryle'em pod znakiem zapytania.
Co tak skutecznie przyciąga widzów przed ekrany?
Poniżej znajdziecie fragment naszej recenzji autorstwa Wojciecha Tutaja. Całą można już przeczytać na karcie "It Ends with Us" POD LINKIEM TUTAJ.
Recenzja filmu "It Ends with Us", reż. Justin Baldoni
Wycinek
autor: Wojciech Tutaj
Życie w Bostonie jest piękne i pełne niespodzianek. Tak przynajmniej sugeruje film "It Ends with Us". Ambitne i wiedzione pasją kobiety zakładają świetnie prosperujące kwiaciarnie, na dachach apartamentowców można spotkać przystojnych i szarmanckich lekarzy, a w najlepiej ocenianych restauracjach natkniemy się na dobrych znajomych z przeszłości. To jeszcze nie wszystko! W mgnieniu oka zatrudnimy tu nowe współpracowniczki i przy okazji zawiążemy trwałe serdeczne przyjaźnie. Ironizuję? Może trochę, ale poziom abstrakcji, na który wznoszą się twórcy, jest wprost proporcjonalny do poziomu stylizacji Blake Lively. Gdyby chodziło o tradycyjną hollywoodzką opowiastkę o miłości i jej ślepych wyborach, czepiałbym się mniej. Niestety film Justina Baldoniego próbuje być jednocześnie atrakcyjnym romantycznym spektaklem i kinem o przemocy domowej. Siłą rzeczy brakuje w nim miejsca i czasu w niuanse, ostrzejszy rysunek świata przedstawionego, głębszą analizę problemów społecznych czy umocnienie logiki kilku wątków.
"It Ends with Us" próbuje zdyskontować sukces powieści Colleen Hoover, która sprzedała się w ponad 7 milionach egzemplarzy i została przetłumaczona na ponad 20 języków. Książka przeżyła renesans popularności na TikToku i doczekała się kontynuacji. Nie dziwi więc, iż zainteresowała się nią Fabryka Snów, która uwielbia skupować prawa do wszelkiej maści bestsellerów. Scenariusz Christy Hall trzyma się blisko prozy Hoover, rozmieszczając akcję na dwóch planach czasowych. W teraźniejszości Lily Bloom (Blake Lively) otwiera wymarzoną kwiaciarnię i zakochuje się w neurochirurgu Ryle'u (Justin Baldoni). Niemal idealna relacja stopniowo okaże się podszyta toksyczną energią, a pojawienie się starego znajomego Atlasa (Brandon Sklenar) mocno zamiesza w uczuciach bohaterki. Równolegle poznajemy przeszłość Lily, którą naznaczyła pierwsza prawdziwa miłość i rodzinna trauma. Zależność między dawnymi i obecnymi doświadczeniami stanie się kluczem do zrozumienia biografii kobiety.
Mimo niezłego aktorstwa, paru zabawnych dialogów i wypieszczonych zdjęć, "It Ends with Us" zamienia się w dość infantylny i kiczowaty produkt skierowany głównie do fanek powieści. Romantycznym i zmysłowym fragmentom obowiązkowo towarzyszy jakaś nastrojowa popowa piosenka, kamera fetyszyzuje efektowne ubrania i wnętrza, a żadna informacja nie umknie widowni, bo wielokrotnie przypomną ją retrospekcje albo rozmowy bohaterów. Ten rodzaj kina łatwo manipuluje emocjami, upraszczając wiele życiowych sytuacji i prowadząc nas jak po sznurku do szczęśliwych rozwiązań. Już w scenie przypadkowego spotkania Lily i Ryle'a z Atlasem wiemy dokładnie, gdzie zmierza ekranowa historia, choć nie weszła jeszcze w najmocniejsze zakręty. Drażni też schematyzm wywiedziony ze słabych komedii romantycznych. Mamy więc typową galerię postaci: matkę przesadnie zatroskaną o los córki, mało rozgarniętą przyjaciółkę, idealnego partnera skrywającego mroczny sekret i długo niewidzianego przyjaciela, który może podać pomocną dłoń. Co gorsza, twórcy lekceważą zasady prawdopodobieństwa i testują naszą wytrzymałość na fabularne głupstwa. Zwróćcie uwagę, jaki zbieg okoliczności prowadzi do drugiego spotkania Lily i Ryle'a. Albo wyjaśnijcie mi, czemu przyjaciółka bohaterki wchodzi w biznes kwiaciarski, gdy jej mąż śpi na pieniądzach i mogą wspólnie w coś zainwestować? Podobne pytania rodzą się w głowie co chwilę i każą podważać wiarygodność narracji.
Całą recenzję filmu "It Ends with Us" można przeczytać na jego karcie POD LINKIEM TU.
fabuła i zwiastun filmu "It Ends with Us"
Choć Lily Bloom (Lively) ma za sobą skomplikowaną przeszłość, zawsze wiedziała, jakiego życia pragnie. Mieszkając w Bostonie, poznaje neurochirurga Ryle'a Kincaida (Baldoni) i wierzy, iż być może znalazła swoją bratnią duszę. niedługo jednak pojawiają się pytania dotyczące ich związku. Związek się skomplikuje jeszcze bardziej, kiedy pojawia się "stara" licealna miłość – Atlas Corrigan (Brandon Sklenar), stawiając jej związek z Ryle'em pod znakiem zapytania.