Ewa Kasprzyk ponownie pokazała, iż szczerość to jej znak rozpoznawczy. W najnowszej rozmowie aktorka otwarcie opowiedziała o swoim podejściu do seksualności, wolnym podejściu do erotyki oraz zaskakującej sytuacji, w której przypadkiem otrzymała propozycję od… swingersów.
REKLAMA
Zobacz wideo Ewa Kasprzyk ostro o Wersow: Nie rozumiem tej osoby. Świat zmierza ku końcowi
Ewa Kasprzyk bez tabu o swingersach. Taką dostała propozycję
Kasprzyk od lat uchodzi za jedną z najbardziej bezpośrednich i odważnych kobiet w polskim show-biznesie. Jej sceniczne role często przedstawiają bohaterki silne i pewne siebie. Okazuje się, iż podobną swobodę aktorka zachowuje również prywatnie. W trakcie niedawno wyemitowanego wywiadu z Anną Jurksztowicz poruszyła temat otwartości erotycznej. Wtedy aktorka zdradziła, iż pewnego dnia otrzymała propozycję… dołączenia do swingersów. A wszystko zaczęło się od nieporozumienia.
Kasprzyk wspomniała, iż podczas pobytu w Afryce zdecydowała się wypróbować atrakcję przypominającą huśtawkę na linach - coś na kształt bungee. Gdy stała w recepcji, podeszła do niej kobieta i zapytała: "Czy swingujesz?". Aktorka, przekonana, iż chodzi o urządzenie, bez wahania odpowiedziała: "Tak". Dopiero później zorientowała się, iż nie chodziło o atrakcję, a o zupełnie inną aktywność, i iż propozycja dotyczyła swingowania w znaczeniu wymiany partnerów. - A byliśmy tam w trójkę. Propozycja była. To chyba wynika z samotności - opowiadała.
Ewa Kasprzyk wyjazd do Tybetu prawie przypłaciła życiem. "Mogłam ze trzy razy odejść"
Niedawno Ewa Kasprzyk wraz z córką wybrała się na wymagającą wyprawę do Tybetu, a dokładniej do bazy pod Mount Everestem, położonej ponad 5500 m n.p.m. Okazało się, iż organizm gwiazdy nie wytrzymał trudnych warunków, a sama podróż mogła zakończyć się tragicznie. - Miałam odjazd, totalne splątanie. Ja, która mam niskie ciśnienie, nagle miałam 200. Zabrali mnie do szpitala, a zanim przetłumaczyli na angielski moje objawy, mogłam ze trzy razy odejść - relacjonowała Kasprzyk w podcaście "Złota Scena" Anny Jurksztowicz. Podczas pobytu w tybetańskim szpitalu aktorka przeszła m.in. dwa rezonanse magnetyczne, które wzbudziły w niej dodatkowy stres. Jak przyznała, w urządzeniu czuła się "jak w trumnie". Na szczęście badania nie wykazały żadnych uszkodzeń mózgu, co pozwoliło jej odetchnąć z ulgą. Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.











