Recenzja: „Crossing”

kulturaupodstaw.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: fot. materiały prasowe „Crossing”


„Crossing”, fot. materiały prasowe

Zarówno turecki, jak i gruziński są językami, w których nie stosuje się rozróżnienia płciowego. Tak informuje nas plansza na początku „Crossing”, nowego filmu Levana Akina, gruzińsko-szwedzkiego reżysera, twórcy fetowanego „A potem tańczyliśmy” z 2019 roku. Inkluzywność języka, gdy spojrzymy na nią przez dzisiejszy, emancypacyjny pryzmat, nijak ma się do akceptacji, a choćby nie do końca do tolerancji, tak w jednym kraju, jak i drugim. W „Crossing” gwałtownie się o tym dowiadujemy.

Poszukiwanie Tekli

Oto główna bohaterka, Gruzinka Lia (Mzia Arabuli), dumna emerytowana nauczycielka historii, składa niezapowiedzianą wizytę swojemu dawnemu uczniowi w jego domu. Pyta, czy nikt nie widział jej siostrzenicy Tekli, która podobno mieszkała w sąsiedztwie. Nikt zdaje się dziewczyny nie kojarzyć, dopóki brat wspomnianego mężczyzny, Achi (Lucas Kankava), może dwudziestoletni, głupiutki obibok, nie dookreśli: „To jedna z tych trans dziewczyn”. Atmosfera gęstnieje. Były uczeń prosi Lię o wybaczenie, mówi: „To wielka tragedia, która spada na rodzinę…”.

Kobieta przerywa krótkim: „Istotnie”. Po jej dumie nie ma już śladu. Szuka Tekli tylko dlatego, iż obiecała swojej zmarłej siostrze, a matce dziewczyny, iż sprowadzi jej córkę do domu.

Kiedy już Lia wraca do siebie, dobiega do niej Achi. Twierdzi, iż Tekla wyjechała do Stambułu i wie, gdzie się zatrzymała. Z chłopaka żaden altruista. Chce wyrwać się od brata-przemocowca i jego patologicznej rodziny. Prócz adresu Tekli ma samochód, co przekonuje kobietę. I mimo iż tego nie przyzna, młody wiek Achiego może być również przydatny na ulicach tureckiej stolicy. Jedna zasada – nie rozmawiają o transpłciowości Tekli.

Queer przemilczany

„Crossing”, fot. materiały prasowe

Milczenie o queerowości osoby z rodziny, czy też wyparcie faktu „odmiennej” tożsamości i/lub orientacji kogoś bliskiego, jest silnie obecne również w Polsce i sprawia, iż „Crossing” tak aktualnie ogląda się i u nas. „Temat” leży w niedopowiedzeniach. Akin podsuwa tropy, jak chociażby nie do końca zdarte plakaty blondwłosych gwiazd popu w starym pokoju Tekli. Inspirowała się nimi? Pragnęła tak wyglądać? Niechęć – choć w tym wypadku wynikająca bardziej z niewiedzy niż bezmyślnie manifestowanej transfobii – do poszukiwań Lia ma wymalowaną na twarzy. Do rzeczywistości podchodzi bezkompromisowo, jest nią zmęczona, ale też zniesmaczona. Z kolei Archi, przez swój wiek i cechującą go naiwność, znajduje się na drugim biegunie.

I choć nie jest to do końca wypowiedziane, nie zajmują go tożsamościowe i orientacyjne sprawki innych. Najpierw sam chce pożyć, doświadczyć stambulskiej wielkomiejskości.

Te tak różne osoby, śladem wielu wcześniejszych filmów drogi, zostają ze sobą sparowane. Lia i Achi szukają Tekli po squatowych zakamarkach i domach publicznych, zaglądają do kanciap pracownic seksualnych, bo osoby trans – często wyrzucane z domów, stykające się z transfobią w społeczeństwie – zmuszone są podejmować taką, a nie inną pracę. Często są to też osoby imigranckie, wyjeżdżające z jeszcze bardziej nieprzyjaznych miejsc. Akin, wysyłając bohaterkę i bohatera w podróż, przedstawia nam wielobarwny, acz nieznany świat, o którym – no właśnie – społeczeństwo wolałoby milczeć. Podczas filmu Lia i Achi zaprzyjaźnią się, dowiedzą się czegoś o sobie, dojrzeją. Znamy to. Tyle tylko, iż tym razem zostaje do tego „wykorzystana” LGBT-owa społeczność turecko-imigrancka.

Emancypacja na plecach LGBT-ów

„Crossing”, fot. materiały prasowe

Użyłem cudzysłowu, ale równie dobrze mógłbym się bez niego obejść. Bo nieważne, jak bardzo będziemy podziwiać szlachetną twarz 70-letniej Mzii Arabuli i zachwycać się grą aktorki, czy pisać peany na cześć umiejętności młodego Lucasa Kankava – ich cis heteroseksualne postaci emancypują się na plecach LGBT-ów; ci w „Crossing” są tylko tłem. Główni bohater i bohaterka (choć przede wszystkim Lia) symbolizują rodziny, które porzuciły napotkane osoby, a te nade wszystko pragną przecież akceptacji. Wolałbym oglądać i poznać właśnie tych wszystkich queerów, którzy – mimo nieprzychylnych wiatrów – próbują żyć na własnych warunkach.

Naprawdę kolejna hetero reprezentacja, wreszcie łaskawie dostrzegająca w nas ludzi jest zbędna.

Wydaje mi się, iż reżyser zdaje sobie sprawę, iż kroczy po równi pochyłej do eksploatacji LGBT-owej społeczności, bo – trzeba przyznać, iż dość niezgrabnie – na drugim planie wprowadza najciekawszą bohaterkę, Evrim (Deniz Dumanli) – transpłciową prawniczkę, która jeszcze do niedawna pracowała też seksualnie. Wykorzystuje swoje doświadczenie, by pomagać potrzebującym wewnątrz niehetero społeczności. Niestety początkowo staje się ona awatarem Tekli, na szczęście potem jej postać zyskuje narracyjną samodzielność. Jej życie ma wzloty i upadki, ale – uwaga! – dziewczyna nie służy w filmie tylko po to, by usłużnie działać na rzecz pokrzywdzonych. Przeżywa romans z hot taksówkarzem, ma przyjaciół i przyjaciółki, imprezuje.

Szkoda, iż to nie Evrim pozostaje na pierwszym planie.

„Crossing”, fot. materiały prasowe

W dość ckliwym finale reżyser pyta: Dlaczego Lia powinna szukać Tekli, która być może wcale nie chce być znaleziona? Może Lia raczej powinna poszukać wybaczenia za swoją transfobię? I pewnie są to ważne pytania. Natomiast jak długo jeszcze osoby hetero na ekranie będą musiały coś zrozumieć, przepracować, czegoś się nauczyć, by dotrzeć do sojusznictwa i zobaczyć w osobach niehetero ludzi? Lepiej oddać ten głos queerom, też tym 70-letnim. Należy im się.

Idź do oryginalnego materiału