Psychopaci, cisza i kawałki prawdy. Jak Adrian Bednarek buduje historie, które nie dają spać?

viva.pl 3 tygodni temu
Zdjęcie: Materiały prasowe


Niektórzy piszą o mordercach z lękiem — on robi to z takim luzem, jakby opowiadał o zakupach w Lidlu. Z Adrianem Bednarkiem, mistrzem mrocznych charakterów, rozmawiamy o tym, co go straszy, co śmieszy i dlaczego w jego głowie nikt nie chciałby zamieszkać na stałe.

- Stephen King przyznaje, iż boi się własnych horrorów i dlatego pisze wyłącznie w dzień. Masz podobnie?

Piszę głównie za dnia, choć nie z powodu lęku przed własnymi historiami. W naturalnym świetle słowa łatwiej układają mi się na ekranie – są bardziej plastyczne i brzmią pełniej. Noc zarezerwowałem natomiast na burzę pomysłów: wtedy wymyślam zwroty akcji, najciemniejsze wątki i portrety bezwzględnych morderców. Kiedy dom pogrążony jest w ciszy, wyobraźnia przekracza granice, jakby mrok znosił wszelkie ograniczenia. Żyję wtedy tą opowieścią – robię notatki, a za dnia zamieniam nocny chaos w konkretny tekst.

- W Twoich książkach zło nie tylko kusi — ono wciąga jak binge na Netflixie. Kiedy piszesz o psychopatach… jesteś bardziej ich terapeutą czy wspólnikiem?

To zależy od postaci. Niektórzy antagoniści stają się mi szczególnie bliscy – wtedy z przyjemnością gram rolę ich wspólnika i pomagam im unikać konsekwencji, mimo ciężaru zła, które w sobie niosą. Inni nie zasłużyli na taką wyrozumiałość. Każdego jednak próbuję zrozumieć: docieram do źródeł ich szaleństwa, motywacji i krzywd. W tym sensie bywam też ich terapeutą, a czasem choćby przyjacielem – po trochu jednym i drugim.

- Jaka plotka na Twój temat najbardziej Cię rozbawiła – i którą potajemnie rozpuściłbyś dalej, bo świetnie pasuje do Twojego wizerunku?

Rzadko śledzę plotki o sobie; wolę czytać opinie o moich książkach. Gdybym jednak miał puścić w obieg jedną historię, zasugerowałbym, iż traumatyczne wydarzenia, które uczyniły Kubę Sobańskiego seryjnym mordercą, są odbiciem moich własnych doświadczeń. Taka pogłoska mogłaby dodatkowo zaintrygować czytelników i zachęcić ich do sięgnięcia po jego historię. W końcu każdy pisarz coś przemyca z siebie – czasem więcej, niż sam chciałby przyznać. Brzmi groźnie? Tym lepiej.

Idź do oryginalnego materiału