„Przyszłam wyznać zdradę: jak jedno podejrzenie zniszczyło pięcioletnią miłość”

polregion.pl 5 dni temu

„Przyszłam powiedzieć, iż mam kogoś innego”: jak jedno przypadkowe podejrzenie zniszczyło pięcioletnią miłość

Barbara i Wojciech poznali się zupełnie przypadkiem – na plaży w Sopocie, gdzie upał sierpniowego słońca mieszał się ze słonym wiatrem i zapachem olejku do opalania. Ona – wysoka, zgrabna, z gęstymi ciemnymi włosami i śnieżnobiałym uśmiechem – od razu przykuła jego uwagę. On podszedł, i już się nie rozstawali. Wakacje się skończyły, ale ich historia dopiero się zaczynała.

Wojciech mieszkał w sąsiednim Gdańsku. Pięć lat widywali się w weekendy: tydzień – praca, obowiązki, a sobota i niedziela – działka, jabłka w sadzie, ciepła herbata i drożdżówki z lokalnej piekarni. Barbara często przyjeżdżała do niego – tam było przytulniej, swobodniej. Mieszkała z synem, on samotnie, w mieszkaniu odziedziczonym po rodzicach. Był oficjalnie rozwiedziony – tak powiedział, gdy między nimi już wszystko się zaczęło. Uwierzyła, a choćby nalegała: „Rozwód – jutro”. I się rozwiódł. Dla niej.

Minęło pięć lat. Syn Barbary ożenił się i wyprowadził. Została sama. Coraz częściej wieczory stawały się smutne, zwłaszcza w tygodniu. Tylko działka Wojtka dawała im poczucie spokojnego szczęścia – sad, worek jabłek, cisza, herbata na werandzie.

Tamtego dnia wszystko było jak zwykle. Ciepły wieczór, pokrojone jabłka w dzbanku, świeże bułeczki, lekki śmiech. Aż nagle – zadzwonił telefon. Wojtek odebrał. Barbara początkowo nie zwróciła uwagi, ale rozmowa się przeciągała. Piętnaście minut. Potem dwadzieścia. Pół godziny.

Usłyszała znajomy głos. To była jego była żona.

W głowie Barbary zaczęły kłębić się myśli. Mieszkają w tym samym mieście… Mają wspólną córkę… Może cały ten czas utrzymywał z nią kontakt nie tylko przez dziecko? Może się spotykali? Spędzali razem czas?

Nie wytrzymała. Gdy w końcu skończył rozmowę, wybuchła. Oskarżenia, żale, pretensje – wszystko, co tłumiła, wylało się naraz. Wojtek milczał. W końcu wstał gwałtownie, przewracając krzesło.

– Wyjdź – powiedział cicho i wyszedł.

Ona, jak we mgle, zebrała swoje rzeczy i poszła… nie na dworzec, ale do jego mieszkania. Miała klucze. Przygotowała kolację, posprzątała. Wrócił po północy. Był milczący, obcy. choćby nie powiedział jak zwykle „cześć”. Została. Przez trzy dni próbowała odwilżyć atmosferę, przypochlebić się, naprawić relację. On ignorował. Nie wyrzucił jej, ale też nie był przy niej.

Wtedy wyjechała. Ale w weekend wróciła.

Otworzył drzwi.

– Cześć, Wojtek. Przyszłam powiedzieć… Mam kogoś innego. Jest wdowcem. Nie wiem jeszcze, co z tego będzie. Ale… bądź szczęśliwy.

I wyszła.

Wojtek został w progu. Nie mógł uwierzyć. Ta, dla której kiedyś porzucił wszystko, teraz odeszła, zostawiając go w tej samej samotności, w jakiej żył przed nią.

I tak to bywa. Czasem choćby najpiękniejsza miłość rozpada się przez jedno podejrzenie, jeden telefon, jeden niewypowiedziany żal. Bo przeszłość nie wybacza, jeżeli się ją za sobą ciągnie. Zawsze przypomni o sobie – i zabierze to, co najcenniejsze.

Idź do oryginalnego materiału