Przypadkowe spotkanie nad wodą

twojacena.pl 2 tygodni temu

Nieoczekiwane spotkanie nad brzegiem

Anna wraz z mężem i córką postanowili diametralnie zmienić swoje życie — wyprowadzili się z hałaśliwego miasta do spokojnej wsi. Kupili dom, zajęli się gospodarstwem, zasadzili ogródek. Rozpoczął się zupełnie nowy rozdział. Wieczorami Anna wyprowadzała kozy nad rzekę, podziwiała zachody słońca, cieszyła się ciszą.

— Mamo, już się ściemnia, gdzie znów idziesz z kozami? — zdziwiła się córka, Bogna.
— Nad staw, tam trawa jest bardziej soczysta — odparła Anna. — Wrócę za godzinę, nie martw się.

Ale ani po godzinie, ani po dwóch matki nie było. Bogna zaniepokoiła się i namówiła ojca, by wyruszyli na poszukiwania. Nie znaleźli Anny od razu. Gdy w końcu ją ujrzeli, oniemieli — siedziała na ławce przed domem, blada, drżąca, to śmiejąc się, to płacząc.

— Mamo, co się stało? — spytała Bogna.
— Widziałam — wyszeptała Anna — nie ducha… coś gorszego.

A zaledwie godzinę wcześniej szła, jak zawsze, ścieżką wzdłuż rzeki. Kozy pasły się spokojnie, a ona przysiadła, by odpocząć, i zdrzemnęła się. Obudziła się o zmierzchu, zerwała na równe nogi i ruszyła zbierać stado. Te, na złość, wparowały w gęste zarośla. Anna podążyła za nimi. Nagle zauważyła, iż za ostatnią kozą, Brygidą, coś się porusza w trawie. Długie, czarne…

Najpierw pomyślała: tchórz. Strach ścisnął jej serce — a nuż wściekły? Zwierzę nie odstępowało. Brygida zaczęła beczeć, a Anna, gotowa bronić swojej podopiecznej, zamachnęła się kijem… gdy nagle to „coś” podskoczyło, jakby chciało na nią napaść.

Ale gdy już wszystko się skończyło i odważyła się podejść bliżej, okazało się, iż to… ogromne męskie gacie, zaczepione o kozę wędkarską żyłką. Najwyraźniej ktoś zostawił je suszyć na krzaku, a Brygida pociąnęła je za sobą.

Anna usiadła na trawie i wybuchnęła śmiechem. Naprężenie, strach, adrenalina — wszystko wyrwało się na zewnątrz w tym jednym szaleńczym chichocie. Właśnie wtedy znaleźli ją mąż i córka. A w domu surowo zabronili jej prowadzenia kóz nad staw — któż wie, co jeszcze tam „ożyje”…

Idź do oryginalnego materiału