**Dziennik wtorek, 15 maja**
Przyjedź natychmiast! głos Michała brzmiał ostro przez telefon. Czy naprawdę nie obchodzi cię własna córka? Nie daję już z nią rady!
Ewa uniosła kieliszek szampana, uśmiechnęła się do Olgi. W kawiarni panowała świąteczna atmosfera przyjaciółki śmiały się, żartowały, w tle grała muzyka. Po raz pierwszy od miesięcy czuła się nie tylko matką małej Zosi, ale też po prostu kobietą.
Za twoje szczęście! zdążyła powiedzieć, zanim dźwięk telefonu przerwał gwar.
Ewa, gdzie jesteś?! w słuchawce rozległ się zirytowany głos męża. Dziecko płacze od półtorej godziny!
Mówiłam, iż się spóźnię. U Olgi jest urodzinowe spotkanie, umówiłyśmy się
Minęły trzy godziny, nie dwie, jak obiecałaś!
Ewa wstała od stolika, żeby nie psuć innym nastroju.
Daj jej wody, może jest spragniona.
Próbowałem! Zosia jest chora, potrzebuje ciebie!
Michał, uspokój się. Sprawdź pieluchę. jeżeli ją uwiera, będzie płakać. Zaraz wracam.
Nie! Jedź teraz! prawie krzyknął. Czy tobie naprawdę wszystko jedno?
Dobrze, wyjdę wcześniej.
W odpowiedzi usłyszała tylko głuche połączenie.
Gdy wróciła na salę, Olga od razu zapytała:
Co się stało?
Zosia płacze, a Michał wpada w panikę westchnęła Ewa.
To normalne! machnęła ręką Kasia. Mój Marek też na początku bał się wziąć dziecko na ręce.
A mój do dziś woła mnie przy każdym kwileniu dodała żartem Aneta.
Może powinnam już iść? niepewnie zapytała Ewa.
Nie stanowczo przerwała solenizantka. Pierwszy raz od trzech miesięcy wyszłaś z domu. Niech nauczy się być ojcem.
Próbowała wrócić do rozmowy, gdy nagle drzwi się otworzyły z hukiem do kawiarni wtargnął Michał, trzymając na rękach Zosię.
A więc tu jesteś! ryknął na całą salę. Matka roku! Dziecko umiera, a ty się bawisz!
Śmiech natychmiast ucichł. Goście patrzyli na parę ze zdumieniem, Ewa poczerwieniała.
Po co robisz takie sceny? wyszeptała.
To powinienem był zrobić dawno temu! demonstracyjnie pokiwał dzieckiem. Przyniosłem *świątecznej mamie* umierającą córkę!
Dość tego cyrku nie wytrzymała Olga. To twoja córka tak samo jak jej.
To nie twoja sprawa! warknął. To przez ciebie siedzi tu, a nie w domu!
Proszę się uspokoić wtrącił się starszy mężczyzna przy sąsiednim stoliku. Jesteśmy tu na kolacji.
Niech się pan nie wtrąca! wrzasnął Michał. Moja żona zostawiła chore dziecko bez matki!
Ewa podeszła i zabrała Zosię. Dziewczynka od razu ucichła w jej ramionach.
Olu, przepraszam powiedziała do przyjaciółki. Muszę iść.
Oczywiście syknął z szyderstwem mąż. W końcu przypomniałaś sobie o dziecku!
Nie przepraszaj wsparła ją Olga. Nie twoja wina.
Wstyd! oburzyła się Kasia. Prawdziwi mężczyźni tak się nie zachowują!
Michał chciał coś odpowiedzieć, ale podszedł kelner i spokojnie, ale stanowczo powiedział:
Przepraszam, ale będzie pan musiał opuścić lokal. Przeszkadza pan gościom.
***
W domu Ewa zdjęła z Zosi bluzeczkę i zauważyła na szyi dziewczynki była czerwona pręga od metki.
Oto przyczyna. Po prostu uwierało.
A skąd miałem wiedzieć? rozłożył ręce i rzucił się na kanapę.
Trzeba było ją rozebrać i sprawdzić!
Nie po to jestem mężczyzną, żeby się niańczyć. To kobiece sprawy.
Ewa odwróciła się gwałtownie.
Co ty właśnie powiedziałeś?
To, co powinienem odparł zimno. Ja zarabiam, a dzieci to twój problem.
Przez głupią metkę zrobiłeś mi publiczną awanturę!
Teraz może zrozumiesz: miejsce matki jest w domu, nie w knajpie z koleżankami.
Mówisz to serio? Ewa nie wierzyła własnym uszom. Pracuję zdalnie, prowadzę trzy projekty, zajmuję się Zosią, gotuję, sprzątam Kiedy mam żyć swoim życiem?
Nazywasz to *życiem*? prychnął. Siedzenie w domu z dzieckiem to odpoczynek. Spróbuj harować po dziesięć godzin w biurze wtedy zrozumiesz, co to praca.
A ty spróbuj nie spać kilka nocy z rzędu, gdy dziecko płacze! wybuchnęła.
Co w tym trudnego? machnął ręką. Nakarmić, przebierać i tyle.
To czemu nie potrafiłeś znaleźć metki? rzuciła z sarkazmem.
Rzucił kluczami o stół.
Dość! Wynoszę się do Darka. Odpocznę od twojego marudzenia.
Uciekaj uśmiechnęła się gorzko. Zawsze tak robisz.
***
Drzwi zatrzasnęły się. W ramionach Ewy spała już spokojna Zosia. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy torbę, wózek, koc i w pół godziny stała pod drzwiami teściowej.
Ewa? Anna zdziwiła się. Co się stało?
Rozstaję się z Michałem. Czy mogę zostać na kilka dni?
Wchodź. Opowiadaj, co ten głupek znowu narobił.
Ewa usiadła na kanapie, kołysząc córkę.
Urządził scenę w kawiarni, krzyczał, iż zostawiłam dziecko, iż umiera A to była tylko metka. choćby nie pomyślał sprawdzić.
Hańba westchnęła teściowa. I co dalej?
Oświadczył, iż dzieci to wyłącznie sprawa kobiet.
Rozumiem głos Anny stał się lodowaty. Więc Zosia nie jest jego córką?
Najgorsze, iż tak myśli! wybuchnęła Ewa. Uważa, iż opieka nad dzieckiem to *odpoczynek*.
Głupia ja szepnęła teściowa. Miałam nadzieję, iż z wiekiem zmądrzeje. A on tylko się pogorszył.
***
Następnego ranka Michał pojawił się z wykrzywioną twarzą.
Mamo, gdzie ona jest? Niech natychmiast w