Przez wiele lat przyjaźniłam się z moim kolegą z klasy – Arturem. Potem wyszłam za mąż i wyjechałam do innego miasta. Małżeństwo jednak nie przetrwało długo – rozwiedliśmy się. A po pięciu latach znów spotkałam Artura… i zrozumiałam, jak wiele wtedy straciłam.

przytulnosc.pl 4 dni temu

Jak każda dziewczyna – marzyłam o wielkiej, szczęśliwej miłości. Czekałam na tego jedynego, który skradnie moje serce na całe życie.

Podczas studiów mieszkałam w akademiku, miałam wielu znajomych, także chłopaków. Z jednym z nich – Arturem – łączyła mnie bliska przyjaźń. Spędzaliśmy razem dużo czasu, rozmawialiśmy o wszystkim, zwierzaliśmy się z osobistych przeżyć i sercowych rozterek. Studenckie lata minęły bardzo szybko, kontakt się rozluźnił – każde z nas poszło swoją drogą.

Po studiach spotkałam – jak mi się wtedy wydawało – tego jedynego. Zakochaliśmy się w sobie, a po pół roku wzięliśmy ślub. Niestety, już po roku wszystko zaczęło się psuć, a kolejne pół roku później – rozwód. Nie dogadywaliśmy się, różnice charakterów okazały się zbyt duże.

Byłam załamana, przestałam wierzyć w miłość. Całą energię poświęciłam pracy, bałam się nowych związków. Nie chciałam znów wchodzić do tej samej rzeki.

Aż pewnego dnia, pięć lat po rozwodzie, przypadkiem spotkałam Artura. Ucieszyliśmy się oboje, długo rozmawialiśmy, potem poszliśmy razem do kina. I tak zaczęła się nasza piękna, dojrzała miłość. Okazało się, iż już na studiach bardzo mu się podobałam, ale bał się o tym powiedzieć. A ja? Ja nie miałam o niczym pojęcia. Dlatego tylko się przyjaźniliśmy.

Dziś tworzymy szczęśliwą rodzinę, wychowujemy synka i myślimy o drugim dziecku. Chcę powiedzieć wszystkim: nie traćcie nadziei. Rozejrzyjcie się wokół – może ta osoba, której od dawna szukacie, jest tuż obok… tylko jeszcze tego nie wiecie.

Idź do oryginalnego materiału