Kim jest Przemysław Filipowicz?
Przemysław Filipowicz to reżyser, scenarzysta i montażysta. Jest twórcą filmów dokumentalnych, krótkometrażowych filmów fabularnych, teledysków, programów telewizyjnych oraz spotów reklamowych. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz reżyserię na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Ma 38 lat i mieszka w Krakowie.
Podczas tegorocznej edycji Bana Film Festival w Pleszewie jego film krótkometrażowy „Wolontariusz”, głosami publiczność zdobył Grand Prix. Podium dopełniły: „Końce i Początki” w reżyserii Klaudii Fortuniak (najlepszy film fabularny) oraz „Świeżak” Michała Edelmana i Tomasza Pawlika (najlepszy film dokumentalny).
https://zpleszewa.pl/kultura/za-nami-czwarta-edycja-bana-film-festival-w-pleszewie-poznajcie-zwyciezcow-zdjecia/2AFCKG9gGIQIuH5slzbFO czym jest film „Wolontariusz”?
Jurek pracuje w zakładzie pogrzebowym jako tanatokosmetolog. Właśnie szykuje do pogrzebu kolejne zwłoki - starszą kobietę. Pracy Jurka przygląda się wnuczka zmarłej - Basia. Kobieta nagle traci przytomność, a Jurek bez wahania zabiera ją do szpitala. Na tym jego pomoc się nie kończy.
„Wolontariusz” to mroczna, a zarazem poruszająca opowieść o człowieku, który codziennie styka się ze śmiercią - i próbuje nadać jej sens. Film dotyka delikatnego, rzadko poruszanego na ekranie tematu pożegnania z dziećmi nienarodzonymi. Jurek, wierzy, iż pomaga ludziom przejść przez żałobę. Z czasem jego współczucie przeradza się jednak w coś więcej - w potrzebę decydowania za innych. „Wolontariusz” to film o granicach empatii i o tych, którzy w imię dobra czynią rzeczy, których nikt od nich nie oczekiwał.
fot. Maciej Karnas
Rozmowa z Przemysławem Filipowiczem: „Często słyszymy tylko to, co sami chcemy usłyszeć”
Bartosz Grześkowiak: „Wolontariusz” na Bana Film Festival zdobył publiczność. W Pleszewie odbyła się premiera tego filmu?
Przemysław Filipowicz: Nie do końca. Film był już wcześniej pokazywany - w Sztokholmie oraz na festiwalach w Pakistanie i Meksyku. Został też zakwalifikowany do festiwalu w Trzciance, ale tam odbywały się tylko pokazy filmów nagrodzonych, więc nie było publicznego seansu. Można więc powiedzieć, iż w Pleszewie miał swoją polską premierę festiwalową.
Do tego został uznany za najlepszy film całego przeglądu. Widzów ujęła ta nieoczywista historia. Skąd wziął się pomysł na nią?
Punktem wyjścia była zasłyszana przed laty miejska legenda - historia o pracowniku szpitala, który z powodów religijnych wkładał szczątki nienarodzonych dzieci do trumien osób, które były potem chowane. Nie wiem, czy wydarzyło się to naprawdę, ale ta opowieść mnie zaintrygowała i stała się inspiracją do stworzenia scenariusza.
Jakie emocje chciał pan wzbudzić w widzach?
Zależało mi, by nie opowiadać tylko o samym zdarzeniu, ale o człowieku, który uważa, iż wie lepiej, czego potrzebują inni. Bohater ma poczucie misji - wierzy, iż pomaga, choć w rzeczywistości może wyrządzać krzywdę. To opowieść o kompleksie mesjasza, o ludziach, którzy narzucają innym swoje przekonania w imię przez siebie pojmowanego dobra. Myślę, iż to - wbrew pozorom - uniwersalny temat, który można przełożyć na wiele społecznych sytuacji.
Nie mieliście problemów z nagraniem filmu ze względu na podjętą tematykę? Łatwo było - chociażby - zdobyć zgodę szpitala na kręcenie?
Nie napotkaliśmy na trudności. Kręciliśmy w niedziałającym już szpitalu, więc nie było problemów organizacyjnych. Tematycznie również mieliśmy pełną swobodę. Film powstał dzięki konkursowi scenariuszowemu Małopolskiego Funduszu Filmowego Małych Form w Krakowie. Został wcześniej oceniony przez fachowców i nie było żadnych prób cenzury czy wpływania na jego kształt.
fot. Artur Michalik, kadr z filmu „Wolontariusz”
Trudno jest dziś zrealizować film krótkometrażowy?
To zawsze jest duże wyzwanie. Potrzebny jest przede wszystkim dobry scenariusz i pieniądze. najważniejsze jest też zebranie odpowiedniej ekipy, ludzi, którzy rozumieją wizję reżysera i wiedzą, co chcą wspólnie opowiedzieć.
Jednym z pierwszych pana filmów był nagrany 18 lat temu „Pan Chlebek” - czarny koń wielu festiwali filmowych. Dostrzegam pewne podobieństwa pomiędzy głównym bohaterem tamtego filmu, a Jurkiem z „Wolontariusza”. Obaj twardo stają po stronie wyznawanych przez siebie wartości.
To prawda. Obaj bohaterowie mają potrzebę niesienia - szeroko rozumianej - pomocy. Są przekonani, iż kierują się dobrymi intencjami, ale ich działania można różnie oceniać. „Wolontariusz” to próba odejścia od anegdoty w stronę refleksji o relacjach międzyludzkich - o tym, iż często słyszymy tylko to, co sami chcemy usłyszeć. Zaś „Pan Chlebek” był dokumentem, portretem człowieka z nadaną sobie samemu misją. Zrealizowałem go własnym sumptem, z pomocą przyjaciół, jako dwudziestolatek.
Od czego w ogóle zaczęło się pana zainteresowanie filmem?
Wychowałem się na kasetach VHS i wypożyczalniach wideo lat 90. Fascynacja filmem przyszła naturalnie - najpierw oglądałem, później chciałem sam coś tworzyć.
Szkoła filmowa była oczywistym wyborem?
Tak, choć nie od razu się udało. Po liceum próbowałem dostać się do szkoły filmowej w Katowicach, ale za pierwszym razem się nie powiodło. Studiowałem więc filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim, a później dostałem się do katowickiej filmówki, gdzie ukończyłem reżyserię.
fot. Artur Michalik, kadr z filmu „Wolontariusz”
Czym zawodowo zajmuje się pan w tej chwili na co dzień?
Moim głównym zajęciem i źródłem utrzymania jest montaż. Montuję swoje filmy, ale też teledyski, reportaże, produkcje telewizyjne i filmy innych reżyserów. w tej chwili pracuję nad pierwszym pełnometrażowym filmem fabularnym w reżyserii Adama Uryniaka - „Postój”. Jego akcja toczy się podczas finału mistrzostw świata w piłce nożnej, w którym Polska gra z Brazylią - ale to nie film science fiction. Główny bohater, organizator eventów, wracając do ciężarnej żony, łapie w trasie gumę i wtedy wydarza się tytułowy postój. W jego trakcie wikła się w sprawę zaginięcia małego chłopca. Mecz stanowi tło i rytm całej historii.
Kiedy możemy spodziewać się premiery filmu?
W przyszłym roku w kinach.
Jakie jeszcze ma pan plany na przyszłość? Jakie marzenia?
Na razie skupiam się na montażu „Postoju”. Mam też pomysły na nowe scenariusze, które chciałbym zgłaszać na konkursy. Marzę o realizacji autorskiego pełnometrażowego filmu fabularnego.
Jakie znaczenie dla filmowców mają dziś takie wydarzenia jak Bana Film Festival w Pleszewie?
To główna przestrzeń życia filmów krótkometrażowych. Rzadko trafiają one do telewizji, więc festiwale są najważniejsze - pozwalają pokazać efekt swojej pracy, spotkać widzów i stają się trampoliną do większych projektów. Dodam, iż mój związek filmowy z Pleszewem jest dłuższy - wcześniej, dokładnie w 2011 roku, jeszcze w ramach festiwalu SPAM, jeden z moich filmów zdobył wyróżnienie. Można więc powiedzieć, iż po czternastu latach znowu się udało.
https://zpleszewa.pl/wiadomosci/kolejny-pleszewianin-z-tym-tytulem-czym-przysluzyl-sie-miastu/mKkjtrnRUVm7oSJsEhXb