Powrót z gwiazd – Stanisław Lem

odwieczna.com 4 godzin temu
Zdjęcie: Powrót z gwiazd


Powrót z gwiazd
Stanisław Lem
1921-2006

Pierwsze wydanie 1961 rok, powieść fantastyczno – naukowa.

„Działano na rozwijające się przodomózgowie we wczesnym okresie życia, za pośrednictwem grupy proteolitycznych enzymów. Efekty były wybiórcze: redukcja popędów agresywnych w 80 do 88 procentach w stosunku do niebetryzowanych; wyłączenie powstawania związków asocjacyjnych między aktami agresji a sferą uczuć dodatnich; zredukowanie możliwości podejmowania osobistego ryzyka życiowego przeciętnie o 37 procent. Jako największe osiągnięcie podawano, iż przemiany nie wpływały ujemnie na rozwój inteligencji ani na formowanie się osobowości, a co może jeszcze donioślejsze — powstałe ograniczenia nie działały na zasadzie lękowych sprzężeń. Innymi słowy, człowiek nie dlatego nie zabijał, ponieważ bał się samego czynu. Taki skutek pociągnąłby za sobą neurotyzację, zarażenie lękiem całej ludzkości. Nie robił tego, bo „nie mogło mu to przyjść do głowy”.

"Oni zabili w człowieku — człowieka."

„Mieliśmy się już rozstać, kiedy nieoczekiwanie dla samego siebie spytałem go, czy produkuje się roboty człekokształtne.

— adekwatnie nie — powiedział i dodał z ociąganiem: — Narobiły w swoim czasie trochę kłopotów…

— Jak to?

— No, zna pan przecież inżynierów! W naśladownictwie doszli do takiej perfekcji, iż nie można było pewnych modeli odróżnić od żywego człowieka. Niektórzy ludzie nie mogli tego znieść…

Przypomniałem sobie naraz scenę na statku, którym przyleciałem z Luny.

— Nie mogli tego znieść?… powtórzyłem jego słowa. — Czy to było może coś w rodzaju… fobii?

— Nie jestem psychologiem, ale można to chyba tak nazwać. Zresztą to stare dzieje.

— I nie ma już takich robotów?

— Owszem, trafiają się na rakietach krótkiego zasięgu. Czy spotkał pan może takiego?…

Odpowiedziałem wymijająco.”

"Świat jest bez strachu, a ciebie można się bać."

„— Co tam jest? Patrzał ponuro.

— Słodycze. Jedna cukiernia, mówię ci. Żebyś był łagodny, żebyś był grzeczny. Żebyś się pogodził z każdą przykrością, jeżeli cię ktoś nie rozumie albo nie chce być dla ciebie dobry :— kobieta, uważasz — to jest twoja wina, a nie jej. Że najwyższym dobrem jest społeczna równowaga, stabilizacja, i tak dalej, w kółko Macieju sto razy. A konkluzja: żyć cicho, pisać pamiętniki, nie do wydania, ale tak, dla siebie, uprawiać sporty i kształcić się. Słuchać starszych.

— To ma być namiastka betryzacji — mruknąłem.

— Jasne. Cała masa rzeczy jeszcze tam była: iż nie można nigdy używać siły ani agresywnego tonu wobec nikogo, a już hańbą jest uderzyć kogoś, zbrodnią nawet, bo to powoduje straszny szok. Że bez względu na okoliczności nie wolno walczyć, bo tylko zwierzęta walczą, że…

— Poczekaj no — powiedziałem — a o ile z rezerwatu wyrwie się dzikie zwierzę… prawda… już nie ma dzikich zwierząt…

— Dzikich zwierząt nie ma — powiedział — ale są roboty.

— Co to ma znaczyć? Chcesz powiedzieć, iż można im dać rozkaz zabicia?

— No tak.

— Skąd wiesz?

— Na pewno nie wiem. Ale w końcu muszą być przygotowani na ostateczność, choćby betryzowany pies może się wściec, nie?

— Ależ… ależ to — czekaj! Więc oni jednak mogą zabijać? Wydając rozkazy? Czy to nie wszystko jedno: czy ja sam zabiję, czy wydam rozkaz?

— Dla nich nie. Niby, iż to tylko — in extremis, rozumiesz. W obliczu kataklizmu, zagrożenia, jak z tą wścieklizną. Normalnie to się nie zdarza. Ale gdybyśmy…

— My?

— Tak, na przykład my dwaj — jakbyśmy coś… no, rozumiesz… to, oczywiście, roboty zajmą się nami, nie oni. Oni nie mogą. Są dobrzy.”

Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co naprawdę mówi Starck? Człowiek musi jeść, pić i ubierać się; reszta jest szaleństwem. Każdy ma swojego Starcka, Bregg. Każda epoka go miała. Po co Gimma wysłał ciebie i Ardera? Żebyście pobrali próbki koronossawą. Kto wysłał Gimmę? Nauka. Jakie to rzeczowe, prawda? Badanie gwiazd. Bregg, czy myślisz, iż nie polecielibyśmy, gdyby ich nie było? Ja myślę, iż tak. Chcielibyśmy poznać tę pustkę, ażeby to jakoś usprawiedliwić, Geonides czy ktoś inny powiedziałby nam, jakie cenne pomiary i badania będzie można przeprowadzić po drodze. Zrozum mnie dobrze. Nie mówię, iż gwiazdy są tylko pretekstem. Przecież i biegun nim nie był, Nansen i Andree potrzebowali go… Everest był Mallory’emu i Irvingowi bardziej potrzebny od powietrza. Ty mówisz, iż rozkazywałem wam… w imię nauki?”

„Była to cywilizacja pozbawiona lęku. Wszystko, co istniało, służyło ludziom. Nic nie miało wagi, prócz ich wygody, zaspokojenia potrzeb oczywistych i najbardziej wyszukanych. Zewsząd, ze wszystkich dziedzin, w których obecność człowieka, ułomność jego namiętności, powolność jego reakcji mogła stworzyć choć najmniejsze ryzyko — został on wyeliminowany na rzecz urządzeń martwych, automatów.

Był to świat zamknięty na niebezpieczeństwo. Na grozę, walką, na wszelki gwałt — nie było w nim miejsca; świat łagodności, form i obyczajów miękkich, przejść nieostrych, sytuacji niedramatycznych, równie zdumiewający bodaj, jak moja czy nasza (o Olafie myślę) nań reakcja.”

"Książki to były kryształki z utrwaloną treścią. Czytać można je było przy pomocy optonu. Był choćby podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu. Ale optonów mało używano, jak mi powiedział robot–sprzedawca. Publiczność wolała lektany — czytały głośno, można je było nastawiać na dowolny rodzaj głosu, tempo i modulację."

” Pierwsze betryzowane pokolenie, potem bowiem, naturalnym biegiem rzeczy, przyszło zapomnienie i obojętność, a dowiadując się o romantycznym okresie astronautyki, dzieci dziwiły mu się, być może choćby odrobinę lęku odczuwały wobec tych swoich niepojętych przodków, równie obcych, równie niezrozumiałych, jak ich prapradziadowie, uwikłani w wojny łupieżcze i wyprawy za złotem. Ta obojętność właśnie najbardziej mnie przerażała, bo była gorsza od bezwzględnego potępienia — dzieło naszego życia okryte zostało milczeniem, pogrzebane i zapomniane.”

Real

„Real był czymś więcej niż zdalnym teatrem, bo kiedy wpatrywałem się w jakiś fragment sceny, powiększał się i rozrastał, tak zatem widz sam, własnym wyborem decydował o tym, czy chce widzieć zbliżenie, czy też całość obrazu. Przy tym proporcje tego, co pozostawało na obwodzie pola widzenia, nie ulegały zniekształceniu. Była to jakaś diabelnie dowcipna kombinacja optyczna — dająca złudzenie nadnaturalnie wyrazistej, jak gdyby spotęgowanej jawy.”

„Powrót z gwiazd”, Stanisław Lem superprodukcja – przyjemnie się słucha, świetnie wydane, zdecydowanie polecam. Po przeczytaniu książki w wydaniu papierowym odsłuchałam dla utrwalenia treści.

Idź do oryginalnego materiału