Portret kobiety popadającej w szaleństwo. To najlepsza rola w jej karierze!

film.interia.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: Jennifer Lawrence i Robert Pattinson w filmie Die, My Love /https://www.festival-cannes.com/ /materiały prasowe


Powiedzieć, iż Lynne Ramsay jest twórczynią bezkompromisową, która nie zwykła brać jeńców, to nic nie powiedzieć. Pochodząca ze Szkocji reżyserka, jak mało kto we współczesnym kinie, lubi wytrącać swoich widzów z poczucia komfortu i zaserwować im terapię szokową. Raz podkręca gałkę z napięciem, potem na chwilę je studzi, by znowu z większą siłą uderzyć. Tak było w "Musimy porozmawiać o Kevinie", nie inaczej w "Nigdy cię tu nie było", tak również jest w pokazywanym w konkursie głównym canneńskiego festiwalu "Die, My Love". Chyba najgęstszym i najbardziej intensywnym filmie w jej dotychczasowym dorobku.


"Die, My Liove": dojmująca opowieść o zdrowiu psychicznym


Niepokojąco brzmiący tytuł to jedno, ale i fakt wybrania na miejsce zmagań bohaterów domu pod lasem, nad którym unosi się duch poprzedniego właściciela, dają do zrozumienia, iż nie ma co liczyć na taryfę ulgową. I rzeczywiście próżno jej szukać w filmie opartym na głośnej powieści argentyńskiej pisarki Ariany Harwicz. Wydaje się, iż wydana w 2012 roku "Zgiń, kochanie" stworzona została z myślą o adaptacji. Materiał literacki przefiltrowany przez wrażliwość Lynne Ramsay oraz jej dwóch współscenarzystek Endy Walsh oraz Alice Birch, połączony z wizualnością przekładają się na dojmującą opowieść o zdrowiu psychicznym, depresji poporodowej oraz rozpadającej się na naszych oczach więzi.Reklama
Zaczyna się sielsko. Dwoje kochanków tarzających się w miłosnym uścisku i nie widzących świata poza sobą. Są uśmiechy, zalotne spojrzenia, motyle w brzuchu i wszystko to, co może kojarzyć się z wzajemną fascynacją typową dla pierwszego etapu związku. Tyle iż przed Grace i Jacksonem poważna próba, która może zachwiać tą idyllą, a mianowicie fakt, iż w niedługim czasie zostaną rodzicami. I nagle, jak za pstryknięciem palców, zamienia się ona najpierw w czyściec, a później w piekło. Z wcześniejszych miłosnych uniesień nie zostało nic, a bohaterowie wręcz nie mogą na siebie patrzeć. Chyba iż z pogardą czy obrzydzeniem.


Właśnie w tym momencie zaczyna się cała aktorska praca wcielających się w główne role Jennifer Lawrence oraz Roberta Pattinsona. Zwłaszcza jej, bo ekranowy Jackson w chwili, gdy na świat przyszedł jego syn, z domu raczej ucieka niż w nim jest. Ich role zbudowane są zresztą na kontraście, wycofanie Pattinsona zderza się z intensywnością Lawrence.
Amerykańska aktorka wciela się w kobietę, która nie dość, iż czuje się samotna i wyobcowana, musi stawić czoła powszedniejącej opinii, jakoby to z nią miało być coś nie tak. A może jest? Ramsay buduje w "Die, My Love" napięcie na niedopowiedzeniu. Bo tak naprawdę trudno jednoznacznie ocenić czy gwałtowne, destrukcyjne zachowania bohaterki są pokłosiem depresji poporodowej czy może choroby dwubiegunowej.


Wybitna rola Jennifer Lawrence, może najlepsza w karierze


Lawrence, która w trakcie zdjęć sama była w ciąży, oddaje się temu całą sobą. Tworzy bardzo fizyczną, surową kreację, wartą, moim zdaniem, canneńskiej nagrody. Zaryzykowałbym choćby stwierdzenie, iż złożony psychologiczny portret kobiety stopniowo popadającej w szaleństwo, jaki udało jej się wykreować pod czujnym okiem Ramsay, to jej najlepsza rola w karierze.


Ze stanem emocjonalnym Grace koresponduje forma "Die, My Love". Z pozoru chaotyczna, impresyjna, przekładająca linearną narrację szeregiem retrospekcji. Kiedy oglądamy film Ramsay, momentami możemy czuć się nieco zdezorientowani, pogubieni. A i tak to pewnie ledwie promil tego, co dotyka ekranową młodą matkę. Coraz bardziej sfrustrowaną, fizycznie i psychicznie wykończoną, tracącą kontakt z rzeczywistością. Kobietę na granicy.
Kiedyś szczęśliwie zakochani w sobie bohaterowie śpiewali wspólnie "Kooks" Davida Bowiego. Teraz został im, pojawiający się na napisach końcowych przebój "Joy Division" - "Love Will Tears Us Apart" wyśpiewany przez samą reżyserką. Bohaterów "Die, My Love" miłość rozdzieliła.
8/10
"Die, My Love", reż. Lynn Ramsey, Wielka Brytania, USA 2025, premiera: Festiwal Filmowy w Cannes 2025.
Idź do oryginalnego materiału