Budowanie mostów w Wiedniu
Na jubileuszową, sześćdziesiąta Eurowizję Telewizja Polska wskazała Monikę Kuszyńską z balladą „In the name of love”, która w tekście nawiązywała do sloganu konkursu z Wiednia – „Building Bridges”. To bodajże najlepiej zachowana tajemnica eurowizyjna w naszym kraju – do ostatniej chwili nikt nie wiedział, kogo nadawca wskazał do roli reprezentanta, chociaż plotek pojawiało się mnóstwo. „Wybór z jednej strony zaskakujący, gdyż Monika nie była na tzw „ topie” wokalistek. Po tragicznym wypadku porusza się na wózku, ale przez swoją działalność artystyczną łączy dwa świata osób sprawnych i z niepełnosprawnościami. To dobrze wpisywało się w hasło tego konkursu Building Brigdes” – wspomina dla Dziennika Eurowizyjnego członek zarządu Stowarzyszenia OGAE Polska, Tomasz Lener.
Plotki głoszą, iż Telewizja Polska wynegocjowała sobie w ten sposób ostatnią pozycję startową w drugim półfinale, a Europejskiej Unii Nadawców podobał się pomysł pokazania w konkursie wokalistki na wózku – stało się to zresztą po raz pierwszy w historii tego wydarzenia. „Polska próbowała tą piosenką zbudować przysłowiowe mosty – pokazać otwartość, empatię i tolerancję” – dodaje członek OGAE Polska i juror TVP Eurowizji 2016, Artur Zieliński.
Piosenka, która nie była na wygraną?
„In the name of love” zostało przyjęte z mieszanymi uczuciami i raczej mało kto wierzył w sukces ballady czy wysokie miejsce dla Polski lub chociażby powtórzenie wyniku hitowego „My Słowianie”. „Przyjemny, spokojny utwór o nadziei, miłości i tolerancji. Miał w sobie magie w jakiś sposób po pierwszym przesłuchaniu, ale prawdopodobnie dla mnie był to efekt dotychczasowej twórczości Moniki. Wszystko mi tu grało. Jednocześnie nie był to utwór na wygraną w tamtym roku” – uważa Tomasz Lener. Nie było zachwytu, ale nie było też przesadnej krytyki, a w Wiedniu i tak wszyscy kibicowali Monice, bo jako reprezentantka kraju okazała się niezwykle pracowitą, ciepłą i otwartą osobą, która każdego obdarzała uśmiechem i dobrym słowem. „Monika Kuszyńska to ciepła i serdeczna osoba bardzo dobra reprezentantka Polski, która z ogromną euforią przeżywała swoją Eurowizję” – komentuje Wojciech Mazur z OGAE Polska, który był jednym z akredytowanych w Centrum Prasowym w Wiedniu i śledził przygotowania Kuszyńskiej do konkursu.
Krytyczne uwagi z Press Center
Jak wypadła w półfinale? Zaśpiewała balladę jako ostatnia, wzruszyła widzów migawkami ze swojego „dawnego życia” i w piękny sposób zamknęła stawkę. Jurorów jednak nie oczarowała. Na 17 państw półfinałowych zajęła w ich rankingu przedostatnie miejsce, otrzymując jedynie 10 punktów. Publiczność była znacznie łaskawsza i przyznała wysokie, 4. miejsce z sumą 114 punktów. To był ostatni rok obowiązywania „łączonych” punktacji – po utworzeniu jednego rankingu Monika Kuszyńska wylądowała w półfinale na 8. miejscu z 57 punktami – był to remis z Czarnogórą. Otrzymaliśmy drugi z rzędu awans, chociaż zagraniczne głosy z Centrum Prasowego zdawały się burzyć naszą radość. Słychać było komentarze, iż Polska awansowała dzięki diasporze lub „biorąc widzów na litość” i „gdyby nie wózek, to Monika by odpadła„.
Bolesne słowa nie przeszkodziły jednak polskiej ekipie dziennikarzy i fanów mocno dopingować wokalistkę w finale. Wynik był jednak chyba do przewidzenia. Nie pokazano tego w telewizji, ale w głosowaniu jury Monika Kuszyńska zajęła ostatnie miejsce z dwoma punktami. Publiczność przydzieliła jej 15. miejsce dając 47 punktów. Po połączeniu mocno ściągnęło nas w dół i ostatecznie wylądowaliśmy na 23. pozycji z dorobkiem 10 punktów. Gorzej wypadły tylko cztery kraje z Big5 oraz gospodarze – Austria. Czarnogóra i Azerbejdżan, które do finału weszły z niższych miejsc niż Polska, zajęły ostatecznie miejsca 12-13.
Jak oceniono „In the name of love” w półfinale?
Na 20 komisji jurorskich oceniających „In the name of love” w półfinale tylko u pięciu znaleźliśmy się w top10, jednak były to tylko pozycje 8-10. W odróżnieniu od polaryzującego „My Słowianie”, tutaj żadna komisja nie przydzieliła nam ostatniego ani przedostatniego miejsca. Oto jak na nas głosowano:
- 1-7. miejsce brak
- 8. miejsce:
- 9. miejsce:
- 10. miejsce:
- 11. miejsce:
- 12. miejsce:
- 13. miejsce:
- 14. miejsce:
- 15. miejsce:
- 16-17. miejsce: brak
Tylko Francja umieściła nas w top10
W finale Polska oficjalnie dostała cztery noty – od Francji, Irlandii, Wielkiej Brytanii i Włoch przy czym tylko z Francji te punkty były poparte również gustem jurorów. Komisja francuska jako jedyna umieściła Monikę Kuszyńską w swoim top10. Na 37 oceniających nas grup jurorskich (Czarnogóra i Macedonia utraciły prawo do głosowania komisyjnego w finale) aż 22 nie umieściły nas w najlepszej dwudziestce. Znów jednak nie byliśmy u nikogo ostatni, ani przedostatni. Oto jak wypadliśmy w głosowaniach jurorskich:
- 1-8. miejsce brak
- 9. miejsce:
- 10. miejsce: brak
- 11. miejsce: brak
- 12. miejsce:
- 13. miejsce:
- 14. miejsce: brak
- 15. miejsce: brak
- 16. miejsce:
- 17. miejsce:
- 18. miejsce:
- 19. miejsce:
- 20. miejsce:
- 21. miejsce:
- 22. miejsce:
- 23. miejsce:
- 24. miejsce:
- 25. miejsce:
- 26. miejsce: brak
- 27. miejsce: brak
Mocny spadek w ocenach Maltańczyków i Łotyszy
Porównując do wyników głosowania w półfinale żadna komisja nie dała nam wyższego miejsca (chociaż w przypadku „My Słowianie” były takie przypadki”), a najmniejszą różnicę zanotowaliśmy w jury Azerbejdżanu (w półfinale 12. miejsce, w finale 16.) i Litwy (w półfinale 11. miejsce, w finale 16.) czy Wielkiej Brytanii (z 12. na 17.). Najmocniej spadliśmy u Maltańczyków, którzy w półfinale dali nam najwyższe miejsce jakie uzyskaliśmy (ósme), a w finale…dopiero 24. czyli aż o 16 pozycji mniej. Podobnie zrobili Łotysze, którzy również przyznali nam w półfinale ósme miejsce, ale w finale uznali, iż zasługujemy jedynie na 21.
Żaden kraj, którego jury miało Polskę w top10 półfinału nie utrzymał tego w finale. Komisje, które oceniały nas w półfinale w finale dawały średnio 21. miejsce, z kolei państwa, które nie głosowały na „In the name of love” w grupie eliminacyjnej były nieco łaskawsze i średnia zajmowanych przez Polskę miejsc wyniosła 19. Co wpłynęło na tak niskie oceny? Dziennik Eurowizyjny zapytał o to zaproszonych specjalistów, ale też Was – mogliśmy na ten temat wypowiedzieć się niedawno na Instagramie, a Wasze opinie przedstawione będą w kolejnym odcinku serii!
Fot.: YouTube