Artykuł ma na celu próbę odpowiedzi na pytanie dlaczego jurorzy nie docenili danego utworu i nie przyznali wysokich not. Nie chodzi o dyskredytowanie reprezentantów czy krytykę, a jedynie o próbę zrozumienia perspektywy członków komisji.
Zaburzona optyka startu
Wynik Donatana i Cleo na Eurowizji 2014 spotkał się z wielkim rozczarowaniem Polaków, a także oburzeniem na format głosowania. O tym, jak „My Słowianie” poradziło sobie w półfinale i finale oraz jak głosowali na ten utwór jurorzy pisaliśmy TUTAJ. Skąd taki wynik? Dziennik Eurowizyjny zapytał o to ekspertów i wieloletnich obserwatorów konkursu. „Sama optyka tego startu jest nieco zaburzona, dlatego iż był to powrót Polski po przerwie i pierwszy awans do finału od dawna, dlatego niska pozycja jest źle widziana bardziej niż zwykle przez pewne zawyżone wówczas oczekiwania” – twierdzi redaktor portalu Eska.pl i były naczelny strony Eurowizja.org – Kamil Polewski. „W 2014 roku obowiązywał jeszcze stary system, w którym umieszczenie danego kraju na ostatnim miejscu punktacji jurorskiej sprawiało, iż choćby wygrywając głosowanie widzów, kraj ten nie otrzymywał ani jednego punktu. Było to bardzo niesprawiedliwe rozwiązanie, które na szczęście nie jest już obecne na Eurowizji” – dodaje Maciej Mazański z „Dobry Wieczór Europo”.
Piosenka typu love-hate
Zaproszeni eksperci wskazują na kilka istotnych elementów, które mogły się jurorom nie spodobać. „Był to czas, w którym jury zdecydowanie utwory i prezentacje ludyczne ignorowało. W moim odczuciu wynikało to z tego, iż konkurs wciąż się odradzał: było to zaledwie pięć lat po przywróceniu tego gremium. Uznano, iż „Make Eurovision Great Again” wciąż się dzieje i pewien typ prezentacji obniża jego rangę” – sądzi Konrad Szczęsny, prezes OGAE Polska i asystent Head of Press delegacji 2025. „Sam utwór, mimo eurowizyjnej, bilingualnej wersji, nie miał potencjału na hit radiowy i poza wyuzdanym występem, raczej nie miał szans zatrzymać się w pamięci europejczyków – co jury najprawdopodobniej zauważyło” – dodaje wieloletni członek OGAE Polska oraz specjalista od Melodifestivalen, Mariusz Wadowski. Na sam utwór zwraca też uwagę Mazański: „Był to utwór, który albo się kocha, albo nienawidzi, co zwykle nie skutkuje wysokimi notami u jurorów – preferują oni bezpieczniejsze piosenki, mniej odstające od utartych schematów.„
Byli solidniejsi wokalnie od nas
Jeśli utwór to i wokal. To, czy komisja ocenia wokal i jego jakość nie jest dla nas jasne od lat, gdyż jury nie ma jasno określonych kryteriów oceny. „Wokal Cleo niestety pozostawiał wiele do życzenia, bo choć nie był najgorszy w stawce, to jednak nie był też wśród najlepszych; dziś, po latach spędzonych na scenie, umiejętności wokalne tej piosenkarki są dużo solidniejsze. jeżeli kogoś w jury nie przekonało nic innego – to wokalu czy choćby charyzmy do obiektywnego podwyższenia oceny raczej trudno tam było się doszukać” – tłumaczy Polewski. Zwraca na to uwagę też Maciej Mazański, który w Kopenhadze miał okazję obserwować wszystkie próby zarówno na ekranach w Centrum Prasowym jak i wprost spod sceny. „Wokalnie było to dobre wykonanie, choć w refrenach momentami połączenie głównego wokalu Cleo z głosem chórzystek z Mazowsza nie brzmiało do końca dobrze” – wspomina. „Specyficzny wokal Cleo, raczej prosta budowa utworu oraz występ przepełniony dwuznacznościami, który raczej już z samej definicji był skierowany tylko ku widzom” – dodaje Wadowski. Nieco inne zdanie ma z kolei Konrad Szczęsny, który uważa, iż w zalewie innych, istotniejszych i bardziej rzucających się w oczy (zwłaszcza) elementów występu wokal grał drugorzędną rolę.
Ryzyko zostało świadomie podjęte
Dochodzimy do sedna, o którym wspomina każdy. To, co zobaczyliśmy w trakcie występu miało wywołać kontrowersje. Było jednak ryzykowne. „Pamiętam, iż wówczas w komentarzu na profilu jednego dziennikarza eurowizyjnego wypowiedziała jedna z jurorek… z Polski. Jej słowa, choć enigmatyczne, nie pozostawiały złudzeń, iż była zniesmaczona występem. A wspominam o tym dlatego, iż tutaj nie mógł grać roli czynnik uprzedzenia do kraju czy narodowości. Umówmy się: ta prezentacja nie brała jeńców, była podjęciem ryzyka. Z perspektywy czasu opłacalnym. Ale wciąż polaryzującym i na pewno nie w duchu „klasycznej piosenki/występu pod jury”.” – wspomina Szczęsny. „Myślę, iż to były nieco inne czasy, jurorzy doceniali nieco bardziej warunki wokalne oraz bardziej stonowane wizualnie propozycje a mniej kreatywność utworu„ – przyznaje z kolei Wadowski. Maciej Mazański również zwraca uwagę na problem z odbiorem występu: „Folkowa, biesiadna piosenka o dość prosto skonstruowanych refrenach, wykonana w towarzystwie prania i ubijania masła na scenie – od początku brzmiało to jak przepis na jurorską katastrofę. Jury nie przepada za luźniejszym, bardziej humorystycznym podejściem do Eurowizji, tu w dodatku okraszonym seksualnością, która sprawiła, iż wielu profesjonalistów zasiadających w komisji mogło postrzegać ten występ jako seksistowski, mało wyszukany, stereotypowy„.
Co poszło nie tak? Internauci oceniają
Dziennik Eurowizyjny zapytał czytelników na Instagramie o ich własne opinie i w większości zgadzają się one z tym, o czym mówią cytowani wyżej eksperci. Skupiliście się głównie na kontrowersjach, mówiąc, iż było ich za dużo, prezentacja sceniczna była zbyt wulgarna, dwuznaczna, za kolorowa, seksistowska, przaśna czy wyzywająca – to tylko niektóre z określeń, jakich użyliście w kontekście tego dlaczego jury mogło nie chcieć nas docenić. „Na Twitterze królował wtedy hasztag #p*rnpoland” – wspomina użytkownik maniiim. „Ten występ był niesmaczny. Byłam za granicą na stypendium w 2015 i jeszcze zagraniczni pamiętali” – dodaje damroca.singer. Faktycznie, występ do „My Słowianie” to bodajże jedyny polski akcent który przewijał się przez wiele lat w różnego rodzaju parodiach, skeczach czy chociażby wspomnieniach za granicą, głównie w Wielkiej Brytanii. Ubijanie masła odtworzono choćby w legendarnym występie w Interval Act „Love, Love, Peace, Peace”. Chociaż wymieniacie różne przymiotniki, jakimi można ocenić ten występ, w wielu opiniach przewija się stwierdzenie, iż to nie był nasz problem, iż jurorom się to nie spodobało: „Jurorzy nie byli wtedy jeszcze gotowi na żaden folk, nie tylko nasz„, „udawali świętych i pół cycka ich oburzyło„, „to był akurat full package z Polski, a jurorom się nie podobało bo seksualizacja„, „jury nie było słowiańskie” – podajecie.
Czy to było klasyczne „joke entry”?
Na sam utwór i wokal również położyliście nacisk. „Kiczowata piosenka i występ…klasyczne joke entry„, „wybitnie niejurorska piosenka, ale mimo wszystko coś jest z tym niedocenieniem„, „był występ, artystka, ale nie było piosenki„, „piosenka nie była zapamiętywalna, jeden wielki krzyk„, „my kumamy ten vibe i tekst, ale jest trudny w odbiorze u innych. KAJ jest przykładem, iż da się łatwiej” – piszecie. Chociaż teraz ciężko w to uwierzyć, dziesięć lat temu wokal Cleo często spotykał się z krytyką i tak było też na Instagramie: „nieidealny wokal„, „wokal Cleo nie brzmiał świadomie„. Chociaż pytanie brzmiało „co mogło pójść nie tak„, wielu z Was nie było w stanie znaleźć odpowiedzi twierdząc, iż polska reprezentacja nie miała sobie nic do zarzucenia: „Nie mają gustu„, „czego byśmy nie wysłali i tak nie będą głosować”, „zawsze oceniają nas nisko” – to tylko niektóre narzekania na komisję. Mimo wielu opinii próbujących wyjaśnić niskie oceny od jurorów, wielu fanów podkreśla, iż gdyby nie udział Donatana i Cleo oraz szum medialny, jaki wywołała piosenka „My Słowianie”, możliwe iż nie obejrzeliby Eurowizji i teraz w ogóle by się nią nie interesowali. We wspomnieniach startu z 2014 często przewija się więc nostalgia.
Niesmak po finale. Polscy dziennikarze gwałtownie to odkryli
Piosenka nie pod jury, nieidealny wokal i (przede wszystkim) kontrowersyjny i polaryzujący występ zdają się być głównymi i najczęściej wymienianymi powodami niskich ocen dla Polski, chociaż z pewnością znajdą się tezy temu przeczące, bo przecież wyżej od nas jurorzy mogli ocenić inne utwory, które naszym zdaniem były jeszcze mniej zapamiętywalne. Chociaż spodziewaliśmy się, iż w 2014 roku jurorzy tych punktów nam nie dadzą, to jednak jedna rzecz zaniepokoiła wtedy dziennikarzy w Centrum Prasowym. Ponieważ jako Polacy pierwszy raz zetknęliśmy się wtedy z ówczesnym systemem głosowania, media spędziły wiele godzin po finale analizując dokładne tabelki punktacyjne i z przerażeniem odkryto iż w wielu przypadkach tam, gdzie trafiły nam się topowe noty od widzów to jurorzy dawali nas na ostatnie miejsca. Mogło się wydawać, iż komisje chciały na zaś zrównoważyć spodziewaną siłę diaspory. Przykładów na to jest mnóstwo, a zdarzały się choćby tak wyraziste jak pierwsze miejsce u widzów i ostatnie u jurorów w Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Sytuacja w mniejszym lub większym stopniu powtórzyła się w innych krajach, w których mieliśmy już wtedy licznie głosującą diasporę. To zdecydowanie zdenerwowało internautów, mówiło się o ustawce przeciwko Polsce. Do tego pojawiły się inne wątpliwości, takie jak jurorskie zaniżenie ocen faworytom co stosowano m.in. w Armenii czy na Węgrzech, które same były typowane do zajęcia wysokich miejsc. Kontrowersje jurorskie były później tematem wielu analiz i do tej pory istnieje przeświadczenie, iż niektóre telewizje miały zrobić to specjalnie.
Działania prewencyjne w związku z mobilizacją Polonii
„Po półfinale w fandomie zaczęły krążyć informacje, iż jury postanowiło utwór Polski zignorować widząc skalę mobilizacji Polonii. Po ujawnieniu wyników okazało się to prawdą: z uwagi na inny system głosowania, członkowie jury mieli możliwość głosowania taktycznego. Jeśli dany kraj został umieszczony na jednym z ostatnich miejsc, mimo maksymalnego poparcia od widzów nie dostawał żadnego punktu” – wspomina Konrad Szczęsny dodając, iż w prasie polskiej spowodowało to zalew narracji spod szyldu: „Polska oszukana przez jury” – i do dziś jest to ten kontekst, który w przypadku udziałów naszego kraju rezonuje mocno z opinią publiczną. O swoistej manipulacji mówił też Maciej Mazański: „Na domiar złego, mówiło się wtedy za kulisami, iż jurorzy w niektórych krajach mogą celowo zaniżać punkację Polski ze względu na dużą mobilizację Polonii„. Czy faktycznie tak było? Nigdy się tego nie dowiedzieliśmy, aczkolwiek analizując głosy z i na inne kraje mogliśmy mieć przeświadczenie, iż głosowano nie na nas, a przeciwko nam. Czekaliśmy więc na kolejne lata by sprawdzić, czy taka sytuacja się powtórzy.
W artykule wykorzystano wypowiedzi Konrada Szczęsnego, Macieja Mazańskiego, Kamila Polewskiego i Mariusza Wadowskiego oraz obserwujących na Instagramie Dziennika Eurowizyjnego, fot. YouTube