Polacy ruszyli na "Dom dobry". Tylko jeden film Smarzowskiego miał lepszy wynik

natemat.pl 2 godzin temu
"Dom dobry" Wojciecha Smarzowskiego trafił do kin w miniony piątek i już stał się hitem. Wystarczy spojrzeć na wyniki jego oglądalności. W repertuarze reżysera znajdziemy tylko jeden film, który przyciągnął więcej Polaków przed duży ekran.


Wojciech Smarzowski ("Wesele", "Wołyń") powrócił z hukiem na srebrny ekran. "Dom dobry" w jego reżyserii opowiada o przemocy domowej – o kobiecie z dużym bagażem doświadczeń, która próbuje wyrwać się z toksycznego związku. Jest rewelacyjnie zrealizowany i świetnie zagrany. Na największe pochwały zasłużyła Agata Turkot ("Motyw").

"'Dom dobry' nie ocenia ofiary, za to kreśli dla niej możliwie jak najgorszy scenariusz. Jako cisi obserwatorzy przyglądamy się z boku domowemu piekłu; jak Gośka jest bita, wykorzystywana i poniżana przez męża" – pisaliśmy w naszej recenzji.

"Dom dobry" zajął 1. miejsce w kinach. Tylko jeden film Smarzowskiego poradził sobie lepiej w Box Office


"Dom dobry", który gości na dużych ekranach od 7 listopada, zajął 1. miejsce w polskim Box Office. Jak informuje Warner Bros., w weekend otwarcia (7-9 listopada) zobaczyło go w kinie 310 678 widzów. Wynik ten nie powinien być żadnym zaskoczeniem. Smarzowski to jedno z najgorętszych i niekiedy najbardziej kontrowersyjnych nazwisk współczesnej polskiej kinematografii.

Nowy dramat reżysera jest drugim najlepszym otwarciem w jego karierze. Większy tłumem w pierwszych dniach od premiery mógł pochwalić się "Kler" z 2018 roku. Wówczas na seanse filmu sprzedano 935 357 biletów.

"Dom dobry" wskoczył jednocześnie na 6. miejsce największych premier 2025 roku. Film został pokonany m.in. przez "Lilo & Stitcha", "Bridget Jones: Szalejąc za facetem" i "Minecrafta".

Zgodnie z przewidywaniami film Wojciecha Smarzowskiego wywołał wielką dyskusję. Osoby, które miały okazję zobaczyć już "Dom dobry", nie ukrywają, iż jest to dzieło "wbijające widza w fotel".

"Smarzowski tworzy studium przemocowego związku, ale nie traktuje swojej bohaterki powierzchownie i wyłącznie przez pryzmat zadanego jej bólu" – mogliście przeczytać w naTemat.

Idź do oryginalnego materiału