Pokusa kontynuacji

filmweb.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: plakat


Raz na pokolenie zdarza się taki film. Skromny, z banalnym – na pozór – pomysłem, rozgrywający się w niewielkiej przestrzeni. Jego atutem jest niedopowiedzenie. Przedstawia drobny wycinek rzeczywistości bez wyjaśniania szerszego kontekstu. Widzowie wraz bohaterami zamknięci są w nieokreślonej przestrzeni rządzącej się dziwnymi regułami, z których tylko część uda się rozszyfrować. Kim są bohaterowie? Jak może istnieć przedstawiona rzeczywistość? Kim są ci, którzy stworzyli ów skrawek świata i wymyślili jego prawa? Po co to wszystko? Te znaki zapytania w połączeniu z rzetelnie prowadzoną narracją karmią wyobraźnię widzów, czyniąc z opowieści dzieło kultowe. Przed laty takim filmem był "Cube". W 2019 roku została nim netfliksowa "Platforma".

Milena Smit
  • Netflix
  • Nicolás d'Assas


Sukces jest jednak najgorszym, co może się takim filmom przydarzyć. Rodzi bowiem pokusę kontynuacji. Wszystkie pytania stawiane przez fanów, mniej i bardziej szalone teorie i interpretacje pokazują, iż stanowiąca jądro oryginalnej opowieści Tajemnica pozostaje żywa w wyobraźni widzów. Twórcy mogą więc dojść do mylnego wniosku, iż muszą kontynuować historię, rozbudować świat, by odpowiedzieć na głód wiedzy, jaki zdaje się kryć za spekulacjami i dyskusjami. Niestety, atrakcyjność Tajemnicy kryje się właśnie w braku jednoznacznej odpowiedzi, w potencjalności, w często skrajnie odmiennych interpretacjach. Sequel nieuchronnie niszczy bogaty zbiór możliwych rozwiązań, pozostawiając widza w poczuciu rozczarowania. To dlatego nikt nie pamięta o "Cube 2" i "Cube Zero". Obawiam się, iż ten sam los czeka "Platformę 2".

Reżyser Galder Gaztelu-Urrutia i scenarzysta David Desola do pewnego stopnia zdają się być świadomi pułapki, jaką jest sama idea sequelu "Platformy". Dlatego pilnują się, by rozbudowując świat nie odkrywać wszystkich kart. Każdej odpowiedzi towarzyszy więc nowa tajemnica. Mitologia świata przedstawionego rozrasta się, ale wciąż pozostaje niepełna, niedookreślona. Niestety, jest to jedynie próba gaszenia pożaru, który wywołali sami twórcy. "Platforma 2" udziela zbyt wielu odpowiedzi, boleśnie doprecyzowując niektóre z największych (i najciekawszych) niewiadomych oryginału. To, czego w pierwszej części można się było domyślać, tu zostaje wprost pokazane. Co gorsza, odpowiedzi nie sprawiają wrażenia zbyt oryginalnych, są żywcem przeniesione z chrześcijańskiej kultury. "Platforma 2" zmienia się w tym względzie w dość błahą przypowieść o grzechu, winie, pokucie.

Hovik Keuchkerian
  • Netflix
  • Nicolás d'Assas


Rozczarowanie jest więc nieuniknione. Na pocieszenie pozostaje fakt, iż braki w oryginalności Gaztelu-Urrutia i Desola potrafią pokryć werwą w opowiadaniu historii. Kiedy więc porzucają dziecięce alegorie i wspominki o grzesznej naturze mieszkańców Platformy na rzecz przyglądania się mechanizmom grupowym kryjącym się za radykalizacją i fanatyzmem, film robi się choćby ciekawy. Jasne, twórcy nie grzeszą finezją. O tym, jak rewolucja zjada własne dzieci, opowiadają tępo i łopatologicznie. Jednak sama historia prawa, które powstało, by ratować ludzkie życie i które zmienia się w Prawo, któremu ludzie muszą być służalczo posłuszni, jest wciąż opowiedziana z wystarczającym polotem, by spokojnie wypełnić metraż filmu.

Prosta narracja "Platformy 2" nie musiała być wadą. Przeciwnie, mogła stać się atutem – w przystępny sposób wyjaśniając wydarzenia, które widzowie doskonale znają z wiadomości: polityczną radykalizację, dyktaturę i totalitaryzm ukrywane w rozsądnych zdaniach. Twórcy pomieszali to jednak z chrześcijańskim mistycyzmem i symboliką czyśćca, przez co film zmienił się w mętny bełkot. Fani pierwszej "Platformy" wcale tego nie potrzebowali.
Idź do oryginalnego materiału