Po rozwodzie stałam się zupełnie innym człowiekiem, wcześniej nie myślałam, iż jestem do tego zdolna

przytulnosc.pl 3 godzin temu

Gdy kobieta się rozwiedzie, zwykle zaczynają o niej krążyć różnego rodzaju plotki. Od znajomych, od kolegów z pracy. Czasem od przyjaciół i przyjaciółek. Jak to się stało, kto jest winny, co teraz będzie i tak dalej. Nie to, żeby to była norma, ale my, ludzie, do takiego stanu rzeczy już przywykliśmy. Plotki i wymysły bawią i dodają życiu odrobinę zainteresowania.

W większości przypadków ludzie przywykli współczuć właśnie kobiecie przy rozwodzie. Mężczyzna po zakończeniu małżeństwa u nas z jakiegoś powodu najczęściej kojarzy się z hulaką, pijakiem, kłamcą lub kimś jeszcze gorszym. Na pewno krzywdził żonę, nie zajmował się dziećmi i robił wszystko, co mu się podobało. A teraz sprawiedliwość zatriumfowała. Dlatego prawdopodobnie dzieci w przeważającej większości przypadków zostają z matką. Ale w życiu, jak wiemy, nie wszystko jest takie jednoznaczne.

Gdy wychodzisz za mąż z miłości, informacje wokół ciebie stają się nieco dziwne. Jestem kobietą i wielu w moim otoczeniu uważa, iż powinnam być zależna od męża, we wszystkim go słuchać i dogadzać mu. Z drugiej strony powinnam być też zołzą i siedzieć mu na karku. Zabrać pensję, narzekać i wiecznie żądać więcej. I tylko wtedy mój mąż (choć w takim kontekście bardziej przypomina mi niewolnika) będzie wspinał się po szczeblach kariery. Tak dziś uważają kobiece poradniki i “nowocześni” psychologowie.

Teraz wielu czytających może się ze mną nie zgodzić. Że to wszystko głupoty z Internetu, kogo ty słuchasz. Ale statystycznie, chcę wam powiedzieć, wszystkie te nowomodne “brednie” bardzo dobrze działają i mają już mnóstwo naśladowców.

A jeżeli chodzi o mnie, to na początku małżeństwa byłam bardzo pozytywnie nastawiona i pewna, iż moja rodzina będzie oparta na zaufaniu, rozwoju i wielkiej, wielkiej miłości. Rodzice pomogli finansowo, ponadto dali mi świetne wykształcenie i wychowanie. Z Dawidem zaczęliśmy nasze wspólne życie nie jak większość, w wynajętym mieszkaniu. Ale w moim, dwupokojowym. Po remoncie i w niezłej dzielnicy. Na start było wszystko, czego dusza zapragnie. Dlatego czułam się szczęśliwa.

Oboje znaleźliśmy sobie niezłą pracę. Szkoda tylko, iż nasze grafiki trochę się rozmijały. I kiedy ja byłam już wolna, Dawid pracował. I odwrotnie, kiedy ja pracowałam, on miał przerwę. Nic strasznego, myślałam. Dzięki temu staniemy się tylko sobie bliżsi. Wszyscy przecież wiedzą, iż gdy małżonkowie widzą się cały dzień w pracy, to w domu zaczynają się problemy. Dostrzegać coś dobrego choćby w niezbyt przyjemnej sytuacji – to moje podejście do wszystkiego na świecie. Po co się smucić, jeżeli można odpowiednio się nastawić?

Jednak teraz, po 5 latach od ślubu i 2 miesiącach od rozwodu, stałam się zupełnie innym człowiekiem – twardsza, poważniejsza i bardziej złośliwa. Może jakiś procent można zrzucić na wiek. No i coś oczywiście przyszło z awansem w pracy. Z podwładnymi nie można być miłym przez cały czas, inaczej gwałtownie wejdą ci na głowę. To nie ich wina ani moja, po prostu taki jest człowiek. Zawsze chce więcej wolności.

Tak więc mój były mąż w pewnym momencie uznał, iż ja jedna dla tak kochliwego mężczyzny to za mało. I dlatego postanowił podrywać jeszcze swoją koleżankę z biura. Początkowo sam miał nadzieję, iż to będzie zwykły romans, ale potem sprawa nabrała poważnego obrotu. Tak więc Dawid balansował na granicy – między mną a swoją kochanką. Kiedy mi o tym opowiadał, przypomniałam sobie, iż w trzecim roku naszego wspólnego życia naprawdę zauważyłam, jak zaczął gwałtownie chudnąć i stawał się jakiś nerwowy, niespokojny.

A przecież byłam dobrą żoną. Do tego miałam pewne możliwości, bo dużo i sumiennie pracowałam. Więc postanowiłam zrobić ukochanemu prezent. Wyjechać na urlop, nad morze. Wszystko na mój koszt: zakwaterowanie, wyżywienie, różne atrakcje. Od niego wymagało się tylko bycia obok i dobrego humoru. Wspólny wypoczynek, myślałam, rozwiąże wiele naszych problemów. Przecież jesteśmy jeszcze młodzi i pełni sił. Czeka nas jeszcze bardzo wiele ciekawych rzeczy w przyszłości! Ech, naiwna, głupia dziewczyno.

Nawet nie zaczęłam nic podejrzewać, gdy zauważyłam, iż ktoś ciągle wydzwania do mojego męża. Myślałam, iż to w pracy go niepokoją. Takiego wspaniałego pracownika jak mój mąż szefostwo powinno hołubić i rozpieszczać! Na pewno wszystko tam się na nim opiera. Ale nie tym razem. Po prostu u mojej “rywalki” pojawiło się opóźnienie.

Kiedy rozstawaliśmy się z Dawidem, opowiedział mi o wielu rzeczach. Nie wszystko tutaj opiszę. Poza tym uważam, iż niektóre szczegóły nie są dla obcych uszu. Co z tego wszystkiego wynikło i jak teraz żyję? O tym mogę opowiedzieć, a przy okazji podzielić się z wami moimi myślami, jakie poglądy u mnie się pojawiły po tym, jak dowiedziałam się o życiu mojego męża na boku.

Ogólnie rzecz biorąc, stałam się złośliwsza. Do wszystkich od razu, to była znacząca zmiana. Teraz jestem bardziej krytyczna wobec współpracowników i podwładnych. Nie cackam się z mało znanymi ludźmi i nie zgadzam się już z każdą tezą, którą wygłaszają moi rodzice. Czasami łapię się na myśli, iż w tej czy innej sytuacji mogłabym być łagodniejsza. Ale to już weszło mi w podświadomość i zmienić mnie może chyba tylko dobry specjalista w dziedzinie psychologii.

Może to tylko kontynuacja tego, co powiedziałam wcześniej, ale rozwód z Dawidem też nie był łatwy. Niczego mu nie podarowałam ani nie oddałam za darmo. Znalazłam najbardziej bezdusznego i bezwzględnego, choć drogiego, prawnika. Czepiał się każdej drobnostki, każdego milimetra naszego życia. Dawid choćby zostawił mi kilka wiadomości na telefon z prośbą, bym była łagodniejsza, przecież ma dziecko i potrzebuje pieniędzy… Kiedyś nazwałabym siebie złym człowiekiem. Teraz jednak myślę zupełnie inaczej.

Wydaje mi się, iż dziecku Dawida przydałaby się ojcowska miłość. Bo jak inaczej, niczego innego jego ojciec nie ma. Mieszkaliśmy w moim domu, samochód kupiliśmy na spółkę, a teraz wykupiłam go za jedną trzecią ceny wyjściowej. Dawid wciąż ma pracę, ale gdy jest dziecko, a żona nigdy nie pracowała, pensja powinna być znacznie większa niż w tej chwili u mojego byłego męża. Przynajmniej jeżeli wierzyć jego wcześniejszym słowom. No cóż, niech idzie do drugiej pracy.

Pożegnałam się z wieloma moimi dawnymi dobrymi znajomymi. I to z niektórymi w ogóle przez korespondencję w Internecie. Dlaczego? Wciąż próbowali wzbudzić we mnie poczucie winy. Że jestem taka okrutna wobec byłego męża. Że pozbawiam jego dziecko pieniędzy. I dlatego są zmuszeni go wspierać. Tacy ludzie nie są mi potrzebni. Niech zostaną w przeszłości. Z moim następnym mężem chyba zawrę intercyzę. I omówimy wszystkie takie kwestie na samym początku, przed ślubem. Chcesz – zgódź się, a nie – to nie. Nie mam już ochoty marnować życia na drugiego człowieka. Nadszedł czas żyć tylko dla siebie, z radością.

Gdy kobieta się rozwiedzie, zwykle zaczynają o niej krążyć różnego rodzaju plotki. Od znajomych, od kolegów z pracy. Czasem od przyjaciół i przyjaciółek. Jak to się stało, kto jest winny, co teraz będzie i tak dalej. Nie to, żeby to była norma, ale my, ludzie, do takiego stanu rzeczy już przywykliśmy. Plotki i wymysły bawią i dodają życiu odrobinę zainteresowania.

W większości przypadków ludzie przywykli współczuć właśnie kobiecie przy rozwodzie. Mężczyzna po zakończeniu małżeństwa u nas z jakiegoś powodu najczęściej kojarzy się z hulaką, pijakiem, kłamcą lub kimś jeszcze gorszym. Na pewno krzywdził żonę, nie zajmował się dziećmi i robił wszystko, co mu się podobało. A teraz sprawiedliwość zatriumfowała. Dlatego prawdopodobnie dzieci w przeważającej większości przypadków zostają z matką. Ale w życiu, jak wiemy, nie wszystko jest takie jednoznaczne.

Gdy wychodzisz za mąż z miłości, informacje wokół ciebie stają się nieco dziwne. Jestem kobietą i wielu w moim otoczeniu uważa, iż powinnam być zależna od męża, we wszystkim go słuchać i dogadzać mu. Z drugiej strony powinnam być też zołzą i siedzieć mu na karku. Zabrać pensję, narzekać i wiecznie żądać więcej. I tylko wtedy mój mąż (choć w takim kontekście bardziej przypomina mi niewolnika) będzie wspinał się po szczeblach kariery. Tak dziś uważają kobiece poradniki i “nowocześni” psychologowie.

Teraz wielu czytających może się ze mną nie zgodzić. Że to wszystko głupoty z Internetu, kogo ty słuchasz. Ale statystycznie, chcę wam powiedzieć, wszystkie te nowomodne “brednie” bardzo dobrze działają i mają już mnóstwo naśladowców.

A jeżeli chodzi o mnie, to na początku małżeństwa byłam bardzo pozytywnie nastawiona i pewna, iż moja rodzina będzie oparta na zaufaniu, rozwoju i wielkiej, wielkiej miłości. Rodzice pomogli finansowo, ponadto dali mi świetne wykształcenie i wychowanie. Z Dawidem zaczęliśmy nasze wspólne życie nie jak większość, w wynajętym mieszkaniu. Ale w moim, dwupokojowym. Po remoncie i w niezłej dzielnicy. Na start było wszystko, czego dusza zapragnie. Dlatego czułam się szczęśliwa.

Oboje znaleźliśmy sobie niezłą pracę. Szkoda tylko, iż nasze grafiki trochę się rozmijały. I kiedy ja byłam już wolna, Dawid pracował. I odwrotnie, kiedy ja pracowałam, on miał przerwę. Nic strasznego, myślałam. Dzięki temu staniemy się tylko sobie bliżsi. Wszyscy przecież wiedzą, iż gdy małżonkowie widzą się cały dzień w pracy, to w domu zaczynają się problemy. Dostrzegać coś dobrego choćby w niezbyt przyjemnej sytuacji – to moje podejście do wszystkiego na świecie. Po co się smucić, jeżeli można odpowiednio się nastawić?

Jednak teraz, po 5 latach od ślubu i 2 miesiącach od rozwodu, stałam się zupełnie innym człowiekiem – twardsza, poważniejsza i bardziej złośliwa. Może jakiś procent można zrzucić na wiek. No i coś oczywiście przyszło z awansem w pracy. Z podwładnymi nie można być miłym przez cały czas, inaczej gwałtownie wejdą ci na głowę. To nie ich wina ani moja, po prostu taki jest człowiek. Zawsze chce więcej wolności.

Tak więc mój były mąż w pewnym momencie uznał, iż ja jedna dla tak kochliwego mężczyzny to za mało. I dlatego postanowił podrywać jeszcze swoją koleżankę z biura. Początkowo sam miał nadzieję, iż to będzie zwykły romans, ale potem sprawa nabrała poważnego obrotu. Tak więc Dawid balansował na granicy – między mną a swoją kochanką. Kiedy mi o tym opowiadał, przypomniałam sobie, iż w trzecim roku naszego wspólnego życia naprawdę zauważyłam, jak zaczął gwałtownie chudnąć i stawał się jakiś nerwowy, niespokojny.

A przecież byłam dobrą żoną. Do tego miałam pewne możliwości, bo dużo i sumiennie pracowałam. Więc postanowiłam zrobić ukochanemu prezent. Wyjechać na urlop, nad morze. Wszystko na mój koszt: zakwaterowanie, wyżywienie, różne atrakcje. Od niego wymagało się tylko bycia obok i dobrego humoru. Wspólny wypoczynek, myślałam, rozwiąże wiele naszych problemów. Przecież jesteśmy jeszcze młodzi i pełni sił. Czeka nas jeszcze bardzo wiele ciekawych rzeczy w przyszłości! Ech, naiwna, głupia dziewczyno.

Nawet nie zaczęłam nic podejrzewać, gdy zauważyłam, iż ktoś ciągle wydzwania do mojego męża. Myślałam, iż to w pracy go niepokoją. Takiego wspaniałego pracownika jak mój mąż szefostwo powinno hołubić i rozpieszczać! Na pewno wszystko tam się na nim opiera. Ale nie tym razem. Po prostu u mojej “rywalki” pojawiło się opóźnienie.

Kiedy rozstawaliśmy się z Dawidem, opowiedział mi o wielu rzeczach. Nie wszystko tutaj opiszę. Poza tym uważam, iż niektóre szczegóły nie są dla obcych uszu. Co z tego wszystkiego wynikło i jak teraz żyję? O tym mogę opowiedzieć, a przy okazji podzielić się z wami moimi myślami, jakie poglądy u mnie się pojawiły po tym, jak dowiedziałam się o życiu mojego męża na boku.

Ogólnie rzecz biorąc, stałam się złośliwsza. Do wszystkich od razu, to była znacząca zmiana. Teraz jestem bardziej krytyczna wobec współpracowników i podwładnych. Nie cackam się z mało znanymi ludźmi i nie zgadzam się już z każdą tezą, którą wygłaszają moi rodzice. Czasami łapię się na myśli, iż w tej czy innej sytuacji mogłabym być łagodniejsza. Ale to już weszło mi w podświadomość i zmienić mnie może chyba tylko dobry specjalista w dziedzinie psychologii.

Może to tylko kontynuacja tego, co powiedziałam wcześniej, ale rozwód z Dawidem też nie był łatwy. Niczego mu nie podarowałam ani nie oddałam za darmo. Znalazłam najbardziej bezdusznego i bezwzględnego, choć drogiego, prawnika. Czepiał się każdej drobnostki, każdego milimetra naszego życia. Dawid choćby zostawił mi kilka wiadomości na telefon z prośbą, bym była łagodniejsza, przecież ma dziecko i potrzebuje pieniędzy… Kiedyś nazwałabym siebie złym człowiekiem. Teraz jednak myślę zupełnie inaczej.

Wydaje mi się, iż dziecku Dawida przydałaby się ojcowska miłość. Bo jak inaczej, niczego innego jego ojciec nie ma. Mieszkaliśmy w moim domu, samochód kupiliśmy na spółkę, a teraz wykupiłam go za jedną trzecią ceny wyjściowej. Dawid wciąż ma pracę, ale gdy jest dziecko, a żona nigdy nie pracowała, pensja powinna być znacznie większa niż w tej chwili u mojego byłego męża. Przynajmniej jeżeli wierzyć jego wcześniejszym słowom. No cóż, niech idzie do drugiej pracy.

Pożegnałam się z wieloma moimi dawnymi dobrymi znajomymi. I to z niektórymi w ogóle przez korespondencję w Internecie. Dlaczego? Wciąż próbowali wzbudzić we mnie poczucie winy. Że jestem taka okrutna wobec byłego męża. Że pozbawiam jego dziecko pieniędzy. I dlatego są zmuszeni go wspierać. Tacy ludzie nie są mi potrzebni. Niech zostaną w przeszłości. Z moim następnym mężem chyba zawrę intercyzę. I omówimy wszystkie takie kwestie na samym początku, przed ślubem. Chcesz – zgódź się, a nie – to nie. Nie mam już ochoty marnować życia na drugiego człowieka. Nadszedł czas żyć tylko dla siebie, z radością.

Idź do oryginalnego materiału