Po prostu mieszkanie – bez rodziny w tle

newsempire24.com 3 dni temu

Mieszkanie Julii — i zero rodziny

Julia właśnie zmywała naczynia, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu, jak grom z jasnego nieba, stała jej teściowa.

— Cześć, Julciu — powiedziała z przesadną czułością Danuta Januszewska. — Postanowiłam was odwiedzić. Wpadłam tak spontanicznie!

Julia zaprosiła ją do kuchni, zagotowała wodę na herbatę i krzyknęła do męża:

— Krzysiu, twoja mama przyszła!

Po chwili cała trójka siedziała przy stole. Teściowa powoli mieszała cukier w herbacie, spoglądając na synową z tym charakterystycznym przymrużeniem oka, za którym Julia od dawna rozpoznawała rodzącą się manipulację.

— Wiesz, Krzysiu — zaczęła Danuta — Bartek zaproponował Magdalenie, żeby się do niego wprowadziła. Wyobrażasz sobie? Jeszcze przed ślubem!

— No to się wpakował — zaśmiał się Krzysztof. — Nasza Magdalena go urządzi. Spokojnego życia mu nie zapewni!

— Źle mówisz! — odparowała dumnie teściowa. — Magdalena jest zupełnie inna. Skromna, mądra, nie to co niektóre…

Julia złapała ten wzrok. Kamień, jak zwykle, leciał w jej stronę. I znów udawała, iż tego nie widzi.

— A wiesz, co Bartek jeszcze zrobił? — teatralnie uniosła palec Danuta. — Podaruje jej mieszkanie! Wyobrażasz? Na ślub! Prawdziwy mężczyzna!

Krzysztof skrzywił się.

— Zobaczymy, co tam podaruje. Póki nie zobaczę papierów, nie uwierzę.

— Oto, co znaczy dobry wybór! — nie ustępowała Danuta. — A ty, swoją drogą, masz żonę z mieszkaniem, a sam choćby nie figurowałeś we współwłasności.

Julia wyszła z pokoju. Serce jej się ścisnęło. Znowu ta sama śpiewka — o „przepisaniu połowy”, „sprawiedliwości”, „wspólnej rodzinie”. Minął rok od ślubu, a Danuta Januszewska wciąż próbowała wycisnąć kawałek mieszkania zięcia.

Krzysztof też zaczął naciskać: mówił, iż się z niego śmieją, facet bez mieszkania. Kupił samochód, zrobił remont, meble — a wszystko cudze.

— Nikt cię nie oszukiwał, Krzychu — odpowiadała Julia. — Nie ożeniłeś się z mieszkaniem, tylko ze mną. Czyż nie?

Milczał. Do następnej wizyty mamy.

Gdy przyleciała władcza ciotka Krzysztofa, ten zaczął opowiadać bajki.

— Tak, kupiliśmy mieszkanie. Głównie za moje pieniądze — oznajmił pewnie.

Julia mało się nie zakrztusiła herbatą. Kłamstwa płynęły wartko. Milczała. Nie dla niego — dla siebie.

Potem przyszedł kolega Wojtek. Krzysztof znowu rozpuścił język:

— Wchodź, czuj się jak u siebie. Mieszkanie to nasze, Julki i moje!

— Zajebiście! — zachwycił się kolega. — Ożeniłeś się, mieszkanie masz. I auto super!

Julia patrzyła i nie wierzyła własnym oczom. Gdzie ten miły, prosty chłopak, z którym się spotykała?

Spakowała rzeczy i pojechała do rodziców.

— Mamo, nie daję już rady. Czuję się nie jak żona, tylko jak inwestor. On się ze mną ożenił tylko dla mieszkania…

— Zastanów się, córeczko. Ale mieszkania — nikomu, słyszysz? Ani kawałeczka!

Julia wróciła. I niedługo zjawiła się teściowa. Bez zapowiedzi, roztrzęsiona, ze łzami w oczach.

— Krzysiu, tragedia! Bartek rzucił Magdalenę. Ślubu nie będzie. A ona nabrała kredytów: auto, ciuchy, telefon…

— A my tu do czego? — zmieszał się Krzysztof.

— Trzeba pomóc. Niech Julia przepisze połowę mieszkania na ciebie. Weźmiecie kredyt, spłacicie dług. Potem wszystko oddamy!

Julia oniemiała. Ale gwałtownie otrząsnęła się.

— Nigdy! To mieszkanie to prezent od moich rodziców. I choćby na jeden procent nie macie co liczyć!

— Bez serca! — wrzasnęła Danuta.

Julia wyszła do pokoju, ale podsłuchała, jak matka z synem szepczą pod drzwiami.

— Zrobiłam, co mogłam, synku. Ale ona — twarda…

— Spróbuję coś jeszcze wymyślić — mruknął Krzysztof.

Julia otworzyła drzwi z impetem:

— Wymyślajcie! Wymyślajcie sobie dalej! Tylko pamiętajcie: tego mieszkania nie zobaczycie. Ani centymetra. jeżeli chcecie żyć na swoim — zapracujcie, jak wszyscy!

Następnego dnia Krzysztof wyprowadził się do mamy.

Julia złożyła pozew o rozwód. Późno zrozumiała, ale lepiej późno, niż oddać im coś swojego. Bo apetyt obcych jest nieskończony. A godność — tylko jedna.

Idź do oryginalnego materiału