Plany Teściowej na Działkę

newsempire24.com 14 godzin temu

Dziś moja teściowa, Barbara Kazimierzówna, rzuciła bomba, od której opadła mi szczęka. Okazuje się, iż tego lata zabiera na działkę wnuki od swojej córki Krystyny — Zosię i Jona, a naszą Milenkę, naszą sześcioletnią córeczkę, postanowiła nam przywieźć na całe wakacje! I to bez słowa konsultacji! Gdy razem z mężem, Jackiem, próbowaliśmy zaprotestować, Barbara Kazimierzówna tylko prychnęła: „Wszystko fair, Kasiu! Przecież nie mogę zabrać wszystkich wnuków na działkę!” Fair? To znaczy, iż nasze życie ma się teraz podwijać pod jej królewskie rozkazy? Wciąż wrze we mnie złość i muszę się wygadać, bo inaczej eksploduję.

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, gdy teściowa zadzwoniła i mimochodem rzuciła swoje „plany”. Wtedy jeszcze nie pojęłam, o co jej chodzi. „Kasieńko — mówi — w tym roku zabieram Zosię i Jona na działkę. Są już duzi, z nimi łatwo, a Milenka niech zostanie z wami”. Najpierw pomyślałam, iż żuje. Milenka uwielbia działkę Barbary Kazimierzówny — tam jest ogród, huśtawki, rzeczka niedaleko. Co roku jeździła tam na kilka tygodni, a my z Jackiem byliśmy tylko zadowoleni: Milenka szczęśliwa, my odpoczywamy. Ale żeby teściowa nagle postanowiła w ogóle nie zabierać naszej doleczki, tylko przywieźć ją do nas na całe lato jak przesyłkę? To już przesada!

Od razu powiedziałam Jackowi: „Słyszałeś, co twoja mama wymyśliła? Dlaczego decyduje za nas?” Jacek, jak zwykle, próbował złagodzić sytuację: „Kasia, no mama chce spędzić czas z wnukami Krystyny. A Milenka i w domu będzie dobrze, damy radę”. Damy radę? Oczywiście, iż damy, ale nie o to chodzi! Dlaczego Barbara Kazimierzówna nie zapytała nas o zdanie? Oboje z Jackiem pracujemy, mieliśmy plany na lato — chcieliśmy wziąć urlop, pojechnąć z Milenką nad morze. A teraz co? Mamy wszystko odwoływać, bo teściowa tak postanowiła? I jeszcze ta jej „sprawiedliwość” — jakby robiła nam łaskę!

Postanowiłam porozmawiać z nią wprost. Dzwonię i mówię: „Barbara Kazimierzówno, dlaczego pani nie porozmawiała z nami? Milenka kocha działkę, a my liczyliśmy, iż jak zwykle spędzi tam trochę czasu”. A ona na to: „Kasia, nie zaczynaj. Zosia i Jon dawno u mnie nie byli, więc ich biorę. A Milenka jest wasza, to się nią zajmijcie”. Mało nie upuściłam słuchawki. Zajmijcie się? Czyli Milenka to już nie jej wnuczka? I dlaczego dzieci Krystyny są ważniejsze? Wiem, iż Krystyna, córka teściowej, mieszka bliżej działki, i Barbara Kazimierzówna zawsze więcej uwagi poświęca jej dzieciom. Ale tak otwarcie stawiać je ponad Milenkę — to już bezczelność.

Próbowałam tłumaczyć, iż mamy swoje plany, iż Milence będzie przykro, iż nie pojedzie na działkę. Ale teściowa przerwała: „Kasia, nie dramatyzuj. Milenka w domu sobie posiedzi, a ja nie jestem z gumy, wszystkich nie zabiorę”. Nie jest z gumy? Ale kto ją prosił, żeby była z gumy? Nigdy nie narzucaliśmy Milenki, zawsze ustalaliśmy wszystko wcześniej. A teraz po prostu stawia nas przed faktem. Jacek, zamiast mnie wesprzeć, tylko wzrusza ramionami: „Mama wie najlepiej, Kasia. Nie kłóćcie się”. Nie kłóćcie się? A ja jestem już o krok od tego, żeby sama spakować Milenkę i zawieźć na tę działkę — niech Barbara Kazimierzówna spróbuje odmówić wnuczce prosto w oczy!

Najbardziej boli mnie to, iż chodzi o Milenkę. Już pyta: „Mamo, a kiedy pojedziemy do babci na działkę? Chcę się huśtać i zbierać jagody!”. Nie wiem, co jej odpowiedzieć. Powiedzieć, iż babcia wybrała inne wnuki? To dziecko, nie zrozumie, ale będzie smutna. A ja nie chcę, żeby moja córka czuła się mniej kochana. Zaproponowałam teściowej kompromis: niech zabierze wszystkie troje wnuków chociaż na miesiąc, a my z Jackiem pokryjemy koszty. Ale ona się uparła: „Kasia, już zdecydowałam. Nie mieszaj się”. Nie mieszaj się? Czyli ja teraz jestem obca w życiu własnej córki?

Porozmawiałam z Krystyną, licząc, iż przemówi do rozsądku matki. Ale ta tylko rozłożyła ręce: „Kasia, mama sama decyduje. Zosia i Jon dawno marzyli o działce, a Milenka jeszcze mała, w domu jej będzie dobrze”. Mała? Milenka jest tylko rok młodsza od Zosi, jaka różnica? Zrozumiałam, iż po Krystynie niczego się nie doczekam — cieszy się, iż jej dzieci wzięły górę. A my z Jackiem zostaliśmy samymi z tą „sprawiedliwą” decyzją teściowej.

Teraz zastanawiam się, co robić. Może machnąć na to ręką i pojechać z Milenką nad morze, jak planowaliśmy? Ale trudno mi pogodzić się z tym, iż Barbara Kazimierzówna tak łatwo wykreśliła naszą córkę ze swoich planów. A może porozmawiać z Jackiem, żeby wreszcie postawił matce ultimatum? Ale wiem, iż nie lubi z nią dyskutować. Mówi: „Kasia, to przecież mama, kocha Milenkę, po prostu chce być sprawiedliwa”. Sprawiedliwa? To znaczy, gdy jedną wnuczkę bierze na działkę, a drugą odstawia jak paczkę?

Jeszcze nie wiem, jak postąpię. Ale jedno jest pewne: nie pozwolę, żeby Milenka czuła się niechciana. jeżeli Barbara Kazimierzówna myśli, iż może rozdawać swoje „sprawiedliwe” rozkazy, bardzo się myli. Zrobimy wszystko, żeby te wakacje były dla Milenki wyjątkowe — z działką lub bez. A teściowej jeszcze przypomnę, iż wnuki ma nie tylko od Krystyny. jeżeli chce być babcią dla wszystkich, niech nauczy się rozmawiać, a nie rządzić. A póki co, walczę, żeby nie wybuchnąć z powodu tej „sprawiedliwości” i wymyślić, jak wytłumaczyć Milence, dlaczego babcia postąpiła tak dziwnie.

Idź do oryginalnego materiału