Gdy po raz pierwszy zepchnięto mnie z łóżka, pomyślałam, iż to przypadek – ale teraz składam pozew o rozwód.
W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie zimowe wiatry wyją jak zwiastuny nieszczęścia, moje życie, które zaczęło się od marzeń o szczęściu, zamieniło się w koszmar. Mam na imię Zosia, mam 27 lat i zaledwie miesiąc temu wyszłam za mąż za Krzysztofa. To, co wydarzyło się podczas naszej pierwszej wspólnej sylwestrowej nocy, było dla mnie ostatnią kroplą. Postanowiłam się rozwieść, a moje serce pęka z bólu i determinacji.
**Baśń, która okazała się pułapką**
Gdy poznałam Krzysztofa, wydawało mi się, iż znalazłam swoją drugą połówkę. Był czarujący, troskliwy, z iskrą w oku. Spotykaliśmy się przez rok, a każdy dzień upływał nam na śmiechu i planach na przyszłość. Obiecywał mi rodzinę, przytulny dom, dzieci. Wierzyłam mu całym sercem. Ślub był skromny, ale pełen ciepła – nasi bliscy się cieszyli, a ja czułam się jak w siódmym niebie. Jednak już tydzień po ślubie zaczęłam zauważać w Krzysztofie dziwne zachowania, które początkowo tłumaczyłam zmęczeniem albo stresem.
Pierwszy alarm rozległ się, gdy, pijany po imprezie z kolegami, odtrącił mnie, gdy próbowałam zabrać go do domu. Pomyślałam, iż to jednorazowa sytuacja, iż po prostu przesadził z alkoholem. Ale potem te „przypadki” powtarzały się coraz częściej. Krzysztof potrafił podnieść głos, gdy coś zrobiłam nie po jego myśli. Jego czułe słowa zmieniły się w chłód, a uściski – w obojętność. Starałam się wmówić sobie, iż to tylko etap, iż musimy się do siebie przyzwyczaić. Ale pierwszy dzień Nowego Roku rozwiał wszystkie moje złudzenia.
**Koszmar Nowego Roku**
31 grudnia świętowaliśmy we dwoje. Przygotowywałam uroczystą kolację, dekorowałam mieszkanie, marząc, iż to będzie początek naszego szczęśliwego życia. Krzysztof był w dobrym nastroju, piliśmy szampana, śmialiśmy się. ale około północy pił coraz więcej, a jego wesołość przerodziła się w agresję. Gdy zasugerowałam, iż powinniśmy pójść spać, warknął: „Nie psuj mi święta!” Wyszłam do sypialni, mając nadzieję, iż się uspokoi.
Rankiem 1 stycznia obudził mnie gwałtowny szarpnięcie. Krzysztof, z zaczerwienionymi od alkoholu oczami, dosłownie zrzucił mnie z łóżka. Uderzyłam o podłogę, ból przeszył całe ciało, ale jeszcze gorsze były jego słowa: „Zawadzasz mi, wstawaj i zrób coś pożytecznego!” Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. To nie był mój Krzysztof, nie ten mężczyzna, za którego wyszłam. Próbowałam coś powiedzieć, ale tylko machnął ręką i odwrócił się do ściany.
**Prawda, która zabija**
To nie był odosobniony incydent. W ciągu miesiąca małżeństwa zrozumiałam, iż Krzysztof nigdy nie był tym, za kogo go uważałam. Jego „przypadkowe” popchnięcia, ostre słowa, brak troski o moje uczucia – to nie były pomyłki, ale prawdziwe oblicze. Potrafił upokorzyć mnie przy znajomych, nazywając „niezdarą”, jeżeli obiad mu nie smakował. Wymagał, żebym podporządkowywała się jego woli, ignorując moje potrzeby. A ja, w wieku 27 lat, czułam się jak staruszka zamknięta w klatce.
Moja mama, Bożena, płakała, gdy opowiedziałam jej prawdę. Błagała: „Zosiu, małżeństwo to ciężka praca, daj mu czas.” Ale jak znosić kogoś, kto cię nie szanuje? Jak budować dom z człowiekiem, który widzi w tobie tylko służącą? Próbowałam rozmawiać z Krzysztofem, ale tylko się śmiał: „Nie dramatyzuj, jesteś przewrażliwiona.” Jego obojętność dobijała mnie.
**Decyzja, która mnie ocali**
Wczoraj podjęłam decyzję: składam pozew o rozwód. Boję się – nigdy nie myślałam, iż w wieku 27 lat zostanę sama, ze złamanym sercem i pogrzebanymi marzeniami. Ale jeszcze straszniejsze jest życie z kimś, kto mnie niszczy. Nie chcę bać się, iż następne „pchnięcie” będzie silniejsze. Nie chcę budzić się z myślą, iż moje życie to pomyłka.
Przyjaciółki mnie wspierają, choć niektóre, jak mama, mówią: „Zastanów się, może się zmieni?” Ale ja wiem – Krzysztof się nie zmieni. Jego maska opadła i zobaczyłam, kim naprawdę jest. Zasługuję na więcej – na miłość, szacunek, bezpieczeństwo. choćby jeżeli zostanę sama, choćby jeżeli ludzie będą szeptać za moimi plecami, wybieram siebie.
**Krok w nieznane**
Rozwód to nie koniec, a początek. Wierzę, iż znajdę siłę, by zacząć od nowa. Może wrócę do marzeń o projektowaniu wnętrz, może wyjadę w podróż. Jestem młoda i mam czas. Mój ból to cena za wolność – i jestem gotowa ją zapłacić. Krzysztof myślał, iż może mnie złamać, ale się pomylił. Nie jestem jego ofiarą – jestem kobietą, która zna swoją wartość.
Ta historia to mój krzyk o godność. Wyszłam za mąż z miłości, ale odchodzę z determinacją. Pierwszy stycznia stał się dla mnie koszmarem, ale dał mi też jasność. Nie pozwolę nikomu więcej mnie popychać – ani z łóżka, ani z mojego własnego życia. Wybieram siebie.