Pierce Brosnan wróci jako James Bond? 72-letni gwiazdor powiedział wprost

natemat.pl 3 godzin temu
Pierce Brosnan nie wyklucza powrotu do świata Jamesa Bonda. 72-letni aktor, który wcielał się w agenta 007 w czterech filmach, przyznał, iż gdyby zadzwonił reżyser Denis Villeneuve, wróciłby "w mgnieniu oka". W szczerej rozmowie opowiedział też, jak naprawdę wyglądało jego pożegnanie z rolą.


Choć Denis Villeneuve, reżyser najnowszego "Jamesa Bonda", dopiero rozpoczął prace nad "Diuną 3", fani agenta 007 już z niecierpliwością wypatrują informacji o nowym Bondzie. Według doniesień zdjęcia do "Bonda 26" ruszą dopiero w 2027 roku, a premiera planowana jest na 2028 rok. Dopiero wtedy poznamy nazwisko aktora, który przejmie po Danielu Craigu słynną rolę szpiega Jej Królewskiej Mości.

Pierce Brosnan jako nowy James Bond? "Zrobiłbym to w mgnieniu oka"


Tymczasem głos w sprawie zabrał Pierce Brosnan, jeden z najbardziej lubianych Bondów w historii serii. Aktor, który wcielał się w 007 w czterech filmach ("GoldenEye", "Jutro nie umiera nigdy", "Świat to za mało" i "Śmierć nadejdzie jutro") – przyznał, iż chętnie wróciłby do franczyzy i zrobiłby to bez zastanowienia, gdyby zadzwonił do niego Denis Villeneuve.

– Nie sądzę, by ktoś chciał oglądać zgrzybiałego, 72-letniego Bonda. Ale jeżeli Villeneuve miałby coś w zanadrzu, przyjrzałbym się temu w mgnieniu oka. Dlaczego nie? To świetna rozrywka. Mogłoby być przy tym sporo śmiechu. Łysiny, protezy… kto wie? – powiedział legendarny James Bond.

Brosnan dodał też, iż temat nowego Bonda regularnie pojawia się w jego domu. – Moja żona Keely i ja słuchamy tego bicia bębnów oczekiwań, kto zostanie kolejnym Jamesem Bondem. Jest wielu świetnych kandydatów i jestem pewien, iż zrobią z tego prawdziwe widowisko – powiedział aktor.

Dodajmy, iż – jak pisał portal Deadline – nowy James Bond pozostanie wierny wizji autora książek Iana Fleminga – będzie mężczyzną, Brytyjczykiem i najlepiej kimś, kto nie pozostało wielką gwiazdą. Poszukiwany jest "świeży talent", aktor w wieku od końcówki dwudziestych do wczesnych lat trzydziestych.

Pierce Brosnan szczerze o zwolnieniu z filmów o Jamesie Bondzie


Choć dziś Brosnan mówi o roli z sentymentem, jego pożegnanie z serią nie należało do najłatwiejszych. Po raz ostatni zagrał Bonda w 2002 roku w filmie "Śmierć nadejdzie jutro". Jak przyznał, został wtedy zaskoczony decyzją producentów o zakończeniu współpracy.

– Byłem na Bahamach, pracowałem nad filmem "Po zachodzie słońca", kiedy moi agenci zadzwonili i powiedzieli: "Negocjacje zostały wstrzymane". Barbara [Broccoli] i Michael [G. Wilson] nie byli pewni, co dalej chcą zrobić z franczyzą. Powiedzieli: "Zadzwonimy w przyszły czwartek" – wspominał Brosnan.

Telefon rzeczywiście przyszedł – ale nie z propozycją nowego kontraktu. Aktor opowiadał: – Siedziałem w domu Richarda Harrisa na Bahamach. Barbara i Michael byli na linii. [Powiedzieli]: "Bardzo nam przykro". Barbara płakała. Michael był powściągliwy i powiedział: "Byłeś świetnym Jamesem Bondem. Dziękujemy ci bardzo". A ja odpowiedziałem: "Dziękuję bardzo. Do widzenia".

– To wszystko. Byłem kompletnie zszokowany i po prostu wyrzucony na bruk w taki sposób – dodał gwiazdor.

Idź do oryginalnego materiału