Piękne bestie

filmweb.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: plakat


Remedium na wojny? Figura Margot Robbie. Na społeczną dyskryminację? Klata Davida Beckhama. Na wyzysk? Uśmiech Rihanny. Na ekologiczną katastrofę? Grzywka Justina Biebera. Na nuklearną zagładę? Stopy Umy Thurman. Na wieczne szczęście? Oczy Penélope Cruz. jeżeli wszyscy będą piękni i perfekcyjni, to nikt nie będzie miał do nikogo pretensji i o nic nie będzie zazdrosny, znikną nierówności i wstyd, zapanuje zgoda między ludźmi i narodami. Takiego świata zapragnęła dr Cable (Laverne Cox), a jej wizja gwałtownie zaczęła nabierać rzeczywistych kształtów. Gdzieś na postapokaliptycznych pustkowiach powstało cudowne Miasto ze szkła i złota. Wstęp do niego mają tylko ci, którzy ukończyli szesnaście lat i przeszli przez obowiązkową metamorfozę w specjalnej komorze. To zabieg niwelujący wszystkie niedoskonałości ciała. Brzydkich czyniący Pięknymi. A gdyby to nie było takie proste? jeżeli to niefortunna i szkodliwa droga na skróty? jeżeli za lśniącą fasadą kryje się groźna dyktatura?
Laverne Cox
  • Netflix
  • Brian Douglas



Na niedługo przed tym granicznym momentem poznamy zamkniętych w internacie-więzieniu Tally (Joey King) i Perisa (Chase Stokes), dwoje przyjaciół niecierpliwie wyczekujących upiększającej transformacji, i zbuntowaną, kwestionującą porządek rzeczy Shay (Brianne Tju). Bo zdawać się przecież może (takie krążą wymawiane szeptem plotki), iż człowiek powinien pragnąć czegoś więcej niż pozbawione cellulitu ciało i brak wstydliwej siwizny. Zagadka to oczywiście żadna, ale i tak odpowiedź na nią dostaniemy już w pierwszym zdaniu otwierającego film rozliczeniowego monologu Tally. "Całe życie chciałam być Śliczna" gorzko zaczyna dziewczyna. Od razu więc można zadać sobie istotne pytanie. Czy "Brzydcy", z reżyserem podpisującym się najbardziej cool ksywką w Hollywood (McG) i do tego mogącym się pochwalić wątpliwiej jakości dorobkiem, mogą nam zaproponować cokolwiek wartego naszego czasu i uwagi? Nie.

Raczej nikt od "Brzydkich" wiele nie oczekiwał. choćby w ramach nieszczęsnego podgatunku, jakim jest young adult science fiction. Dziwacznej konwencji zdającej się z góry uprzedzać, iż będziemy mieć do czynienia z produkcją z taśmociągu. Stworzoną pod określony przez excelowe formułki, przepraszam, "target" i choćby nie starająca się udawać, iż na jakimkolwiek odcinku filmowej roboty twórcom zależy na jakości. To u swoich założeń kino robione na zaciągniętym ręcznym. W przypadku "Brzydkich" dodatkowo z mało zdolnym kierowcą. Bo czego tu nie ma, co już wszędzie było. Utopijne miasto zbudowane na kłamstwie i pralnia umysłów eliminująca jakiekolwiek objawy indywidualizmu i samodzielności. Wybawczyni zdolna przeciwstawić się nieproporcjonalnie silniejszemu wrogowi. Ukryty ruch oporu z charyzmatycznym liderem i przewodnikiem dla przechodzącej kryzys głównej bohaterki. Wszystko po przetartym sznureczku, po wydeptanych ścieżkach i ze zwrotami akcji niespodziewanymi jak widok Żabki na ulicach polskich miast.
Joey King, Chase Stokes
  • Netflix
  • Brian Douglas



Jeśli poszukujecie niezobowiązującej przygodówki, odkrywania nieznanego i atrakcyjnych potyczek, to "Brzydcy" przebojowością i wizualną oprawą równają do odpustowego klimatu "Power Rangers", a naiwnością do komicznych konfrontacji Ewoków ze szturmowcami w "Powrocie Jedi". Może ratunkiem byłaby ulokowana to tu to tam szczypta ironii, narracyjny dystans albo zwyczajny humor. Niestety. Wszyscy przed i za kamerą zachowują śmiertelną powagę. "Brzydcy" nie mają szans stać się formującym doświadczeniem dla pokolenia Z. Za dużo tu banałów, powtórek i twórczego asekuranctwa, a na przekonujące efekciarstwo i estetyczne ryzyko na pewno sporo zabrakło w produkcyjnym skarbcu.

Może więc na poziomie samego tekstu "Brzydcy" mogą się obronić i być kinem wartości? Film McG na jakiejś płaszczyźnie ma być alegorią, wyolbrzymionym odbiciem współczesnego szału na piękno, idealizującej świat i ludzi instagramowej bańki. Dobrze, choć twórcy zostają tu na poziomie ledwo dostrzegalnego szkicu. Trywializującego zagadnienie, czarno-białego określenia jednych jako złych i podstępnych, a drugich jako dobrych i szlachetnych. "Brzydcy" mają też przypominać, iż różnorodność i niedoskonałość jest tym, o co naprawdę trzeba dbać. Prawdziwe piękno, jak niejednokrotnie słyszymy, ma tkwić w naszych wnętrzach. To już jednak truizm nie byle jakiego kalibru. Skutecznie zabijający każdą epopeję.
Idź do oryginalnego materiału