Pewnego dnia zaprosiłem swoją dziewczynę Iwonę na uroczystość jubileuszu mojej matki. Przy stole, gdzie zgromadzili się wszyscy krewni, postanowiła wyjaśnić pewne sprawy i pokłóciliśmy się

przytulnosc.pl 2 godzin temu

Pewnego dnia zaprosiłem swoją dziewczynę Iwonę na uroczystość jubileuszu mojej matki. Przy stole, gdzie zgromadzili się wszyscy krewni, postanowiła wyjaśnić pewne sprawy i pokłóciliśmy się. Ponadto taka sytuacja wywołała ostre oburzenie moich rodziców i wszystkich obecnych. Wtedy zdecydowanie postanowiłem, iż nasze relacje dobiegły końca. Jednak kilka dni później ponownie próbowałem pogodzić się z nią. Niestety, w związku z tym moje relacje z rodzicami uległy pogorszeniu, podobnie jak nasze małżeństwo z Iwoną, które nie trwało długo.

W wieku 24 lat ożeniłem się z kobietą o imieniu Zofia, która była ode mnie o 8 lat starsza. Miała już córkę z pierwszego małżeństwa. Początkowo nie przywiązywałem dużej wagi ani do różnicy wieku, ani do faktu, iż ma dziecko. Po ślubie wszyscy przeprowadziliśmy się do mojego mieszkania. Z czasem zdałem sobie sprawę, iż życie w jednym domu z cudzym dzieckiem nie jest proste.

Próbowałem zmienić swoje nastawienie do dziewczynki, ale mi się to nie udało. Nie potrafiłem pokochać dziecka jak swoje własne. Z czasem żona urodziła mi syna. Różnica w tym nastawieniu była oczywista. Cały wolny czas spędzałem z synem, choćby woziłem go do rodziców. Dlatego moja żona Zofia i ja jeszcze bardziej się kłóciliśmy.

Wkrótce nie wytrzymałem i zainicjowałem rozwód z Zofią. Ona wraz z dziećmi przeprowadziła się z powrotem do swojej matki. Oczywiście nie porzuciłem syna. Spędzaliśmy czas razem i było nam bardzo dobrze we dwoje. To był jeden z najlepszych okresów mojego życia. Ponadto zdobyłem też pracę, o której tak długo marzyłem.

Dość długi czas byłem sam. Ale potem poznałem Iwonę. I znów kobietę z dzieckiem. Chociaż po pierwszym małżeństwie zdecydowanie postanowiłem nie wkładać się w te same błędy, ale serca nie da się zamówić. Kontynuowałem spotykanie się z tą kobietą, zapewniając siebie, iż te relacje nigdy nie doprowadzą do małżeństwa.

Los postanowił za mnie. Zakochałem się w Iwonie szaleńczo, choć od razu rozumiałem, iż jest to bardzo skomplikowana osoba, która nie potrafi iść na kompromisy.

Zdawałem sobie sprawę, iż takie relacje nie mają przyszłości i trzeba je zakończyć, jednak serce postanowiło inaczej. Po kolejnym rozstaniu ciągle wracałem do niej z przeprosinami.

Pewnego dnia zaprosiłem swoją dziewczynę Iwonę na uroczystość jubileuszu mojej matki. Przy stole, gdzie zgromadzili się wszyscy krewni, postanowiła wyjaśnić pewne sprawy i pokłóciliśmy się. Ponadto taka sytuacja wywołała ostre oburzenie moich rodziców i wszystkich obecnych. Wtedy zdecydowanie postanowiłem, iż nasze relacje dobiegły końca. Jednak kilka dni później ponownie próbowałem pogodzić się z nią.

Ona mnie przyjęła, ale poczułem, iż jej nastawienie po tej sytuacji gwałtownie się zmieniło. Między nami stale pojawiały się nieporozumienia. Iwona zawsze była czymś niezadowolona. Mimo to nie wyobrażałem sobie życia bez niej. W późniejszym czasie oświadczyłem się jej i wzięliśmy ślub.

Można to zrozumieć, chciała wyjść za mąż i urodzić dziecko w małżeństwie. Jej rodzice nie akceptowali jej po sytuacji na urodzinach mojej matki. Matka choćby poprosiła ją, aby wybrała między nią a żoną. Dlatego nasze relacje znacznie się pogorszyły.

Jakiś czas po ślubie urodziła nam się córka. Mimo to przez cały czas się kłóciliśmy. choćby przez jakiś czas mieszkałem osobno. Iwona często mówiła, iż jestem jej nieprzyjemny i nie chce być ze mną. Te słowa były bardzo bolesne. Z dzieckiem z pierwszego małżeństwa również się nie kontaktowałem. Rozumiałem, iż to nie jest adekwatne, ale nie mogłem się do tego zmusić. Pocieszałem się myślą, iż chłopiec niedługo dorośnie, pójdzie studiować, a my pozostaniemy we troje.

Po kolejnym kłótni całkowicie przeprowadziłem się do domu, który zostali mi rodzice. Często przyjeżdżałem do rodziny, aby zobaczyć się z córką, zabierałem ją na spacery. Ale Iwona ciągle mówiła, iż nie chce ze mną mieszkać.

Rozwiodłem się drugi raz. Tym razem z inicjatywy Iwony. Z jednej strony było lżej, bo mogłem widywać się z synem z pierwszego małżeństwa, którego Iwona mi zabraniała. Z córką też nie straciłem kontaktu.

Tak więc moja historia życia nie jest łatwa. choćby nie wiem, czy kiedykolwiek znów będę mógł być szczęśliwy.

A co Wy o tym sądzicie?

Idź do oryginalnego materiału