"Perry Mason" już nie taki mroczny. Matthew Rhys opowiada nam o scenach z motorem i lżejszej 2. serii

serialowa.pl 1 rok temu

„Perry Mason” powrócił z 2. sezonem, który okazał się znacznie lżejszy od poprzednika. Matthew Rhys zdradził nam kulisy scen z motorem i przyznał, iż uwielbia w swoim bohaterze wszystko, co czyni go niejednoznacznym.

„Perry Mason” wrócił z 2. sezonem po blisko trzyletniej przerwie i – jak możecie przeczytać w naszej recenzji nowych odcinków – wreszcie błyszczy pełnym blaskiem. Prowadzenie produkcji przejęli Jack Amiel i Michael Begler, dawni twórcy „The Knick„, którzy zastąpili w roli showrunnerów serialu Rolina Jonesa i Rona Fitzgeralda.

Akcja 2. sezonu rozpoczyna się w 1933 roku, około pół roku po finale 1. serii i zakończeniu sprawy Emily Dodson. Perry Mason (Matthew Rhys), Della Street (Juliet Rylance) i Paul Drake (Chris Chalk) prowadzą razem skromną kancelarię, na początku sezonu unikając kolejnych głośnych spraw karnych i skupiając się na pozwach cywilnych. Głośne morderstwo potomka potężnej rodziny z branży ropy naftowej i aresztowanie dwójki Meksykanów sprawia, iż cała trójka wyląduje w samym środku kolejnej skomplikowanej sprawy, która ujawni szeroko zakrojone spiski w Los Angeles.

Przed premierą Serialowa miała okazję spotkać się na Zoomie z grającym główną rolę Matthew Rhysem i zapytać go zarówno o wszystko, co zmieniło się w tym sezonie – a zmieniło się bardzo wiele, na czele z tym, iż 2. sezon „Perry’ego Masona” jest znacznie lżejszy, bardziej słoneczny, wypakowany czarnym humorem i romansami – jak i o jego ogólne wrażenia związane z ikoniczną postacią, której nową wersję zagrał. Nie zabrakło też pytań o wspaniałego Harleya Davidsona, którym jeździ w tym sezonie Perry, a który okazał się być prawdziwym starym motorem, tyle iż wyposażonym w elektryczny silnik, ponieważ ekipa nie była w stanie go zmusić do sprawnej pracy przed kamerą.

Poniżej znajdziecie całą naszą rozmowę, przeprowadzoną w formie roundtable w gronie dziennikarzy z kilku różnych krajów. Na końcu jest polski akcent, bo okazało się, iż Matthew Rhys zna kilka słów po polsku. Rozmowa została wyedytowana i nieco skrócona, a kolejność pytań przestawiona. Nie widać tego w poniższym transkrypcie, ponieważ ucierpiałaby na tym płynność, ale polskie „dziękuję” powracało przy każdym pytaniu, które zadawałam aktorowi, znanemu wcześniej m.in. z „The Americans„. Praca na planie „The Americans” to było moje pierwsze skojarzenie, kiedy Matthew Rhys przywitał mnie polskimi słówkami – okazało się, iż nietrafione.

Perry Mason sezon 2 – Matthew Rhys o zmianach w serialu

Przed 1. sezonem „Perry’ego Masona” mówiłeś, iż jeżeli będzie sequel, to nie chciałbyś go robić tylko po to, żeby go zrobić. To musiałaby być historia, która napędzałaby postać i popchnęła ją do przodu. Co cię przekonało, żeby zrobić 2. sezon?

W początkowych pomysłach dotyczących tego, gdzie Mason byłby w stosunku do tego, gdzie go zostawiliśmy w 1. sezonie, podobało mi się to, iż ja chciałem zobaczyć go w zupełnie innym miejscu i oni to zrobili niesamowicie dobrze. Zakończyliśmy 1. sezon tym bardzo szczęśliwym momentem: nazwiska jego i Delli są na drzwiach, a cała trójka z nich wkracza na scenę i wszystko będzie super. I to, co bardzo mi się spodobało w 2. sezonie, to, iż kiedy znów spotykamy Masona, to jest przeciwieństwo tego. On ma te prawdziwe momenty z syndromem oszusta w związku z tym, jak dotarł do miejsca, w którym się znajduje i dlaczego to robi. I ma prawdziwe wątpliwości co do siebie, które są silnie powiązane ze swego rodzaju duchami 1. sezonu, w każdym sensie.

Podoba mi się pomysł, iż ta trójka nagle się rozpada, iż to już nie jest ten moment w stylu „Aniołków Charliego”, kiedy spotykamy ich wszystkich i wszyscy mają się świetnie. Jest prawdziwy podział i konflikt między nimi. A kiedy zostaje mu przedstawiona [nowa] sprawa, to dotyka tej rzeczy, która jest w nim niezaprzeczalna. On nie może tego nie zrobić, bo kiedy widzi jakąś poważną bądź ogromną niesprawiedliwość, wie, iż musi coś z tym zrobić, biorąc pod uwagę ilość bagażu i konfliktów w nim samym. Więc podobało mi się to, gdzie oni chcieli zacząć z Masonem – iż on był w złym miejscu, iż sprawy wcale nie szły dobrze i on nie wchodził tak po prostu w sezon, gdzie rozwiązuje sprawę i wszystko jest świetnie.

„Perry Mason” (Fot. HBO)

Zgodzisz się, iż „Perry Mason” to nie tylko opowieść detektywistyczna, ale przede wszystkim historia o człowieku, który próbuje zawsze postępować jak należy?

Zdecydowanie się zgadzam. Myślę, iż to całe sedno jego istnienia; to jest ktoś, kto w bardzo prosty sposób widzi dobro i zło. I to wszystko inne – to, co staje na drodze Masona czy też wszystkie inne złożoności, które się pojawiają w tym swego rodzaju stronniczym systemie sprawiedliwości etc. – tworzy interesujący dramat, ale też czyni jego życie niesamowicie trudnym. Ale siłą napędową w jego przypadku jest to, iż wszystko jest dla niego bardzo proste i bardzo czarno-białe. Jest dobro i zło, ale pomiędzy nimi jest szarość, która tworzy świetny ośmioczęściowy serial.

Jest to hasło, które powraca w tym sezonie: sprawiedliwość to tylko iluzja. Co o tym myślisz w kontekście tego, iż nasz świat jest teraz tak bardzo chaotyczny?

To jeden z głównych tematów tego sezonu – iż sprawiedliwość jest iluzją i iż system sprawiedliwości w Ameryce w tamtym czasie i w pewnym stopniu do dziś zależy od koloru twojej skóry, ilości posiadanych pieniędzy etc. I to naprawdę wkurza Masona. To dla niego bardzo niekomfortowe, iż taki jest ten cały system, który on uważał za coś świętego i miał tę wielką wiarę, tę ideę, iż jeżeli coś jest nie tak, to zostanie naprawione.

I myślę, iż on tak właśnie przeżył swoje życie. A im bardziej on jest w systemie sprawiedliwości, tym bardziej zdaje sobie sprawę, iż to fasada, to fałszerstwo i to go do pewnego stopnia zabija. A potem jest ten zwrot, to swego rodzaju wezwanie dla bohatera i on decyduje: cóż, zrobię coś z tym i spróbuję powalczyć z tym od środka. Więc tak, to był jeden z wielkich punktów zwrotnych w tym sezonie dla Masona. On stwierdza: to okropne, nie możesz przeżyć swojego życia w ten sposób – i prawie się od tego odwraca, ponieważ jest to tak skorumpowane, a potem podejmuje decyzję, iż nie, adekwatnie to jednak zamierzam coś z tym zrobić.

„Perry Mason” (Fot. HBO)

Jesteś walijskim aktorem i grasz tę ikoniczną amerykańską postać. Jak dużo wiedziałeś o oryginalnym aktorze i postaci? Robiłeś research na temat Raymonda Burra, zanim zacząłeś grać w tym serialu?

Mam ten bardzo zły zwyczaj, iż kiedy widzę coś albo kogoś… Zdarzało mi się to już wcześniej, iż grałem postacie, które zostały stworzone w przeszłości przez innych aktorów, i wiem z doświadczenia, iż jeżeli zacznę ich oglądać, to choćby jeżeli będę starał się ich nie kopiować czy nie naśladować, to wiem podświadomie, iż będę to robić. Więc podjąłem bardzo istotną decyzję, żeby nie kopiować i nie patrzeć w ogóle na starego „Perry’ego Masona”, ponieważ znam siebie za dobrze i wiem, iż w jakiś sposób bym albo zrobił recykling, albo to naśladował, albo próbował to skopiować.

Bardzo dobrze pamiętam starego „Perry’ego Masona”. Odniósł duży sukces w Walii i w Wielkiej Brytanii, był powtarzany i ciągnął się i ciągnął. Ale trzymałem się z dala od oryginału. Ale zerknąłem na książki, ponieważ jest wiele wpływów z różnych książek, z oryginalnych powieści. Bardziej niż na czymkolwiek innym skoncentrowałem się na weteranach I wojny światowej, bo jego doświadczenia z wojny i blizny, które nosi w sobie po wojnie, były w 1. sezonie dużą siłą napędzajacą Masona. Więc moim głównym celem zbadanie tego, jak ci żołnierze wrócili do domu i jak sobie radzili. I to był research, na którym się skupiłem, żeby mieć pewność, iż nie będzie mnie pociągać naśladowanie nikogo innego.

W 2. sezonie mamy już 1933 rok. Czy koszmar z wojny wciąż trwa i czy przez cały czas są te konsekwencje dla niego?

Myślę, iż szybka odpowiedź brzmi: tak, są. Po prostu nie wydaje mi się, żeby były tak oczywiste jak w 1. sezonie. W 1. sezonie naprawdę było widać, jak to na niego wpłynęło i wykorzystaliśmy retrospekcje z I wojny światowej. Mam nadzieję, iż takie wprowadzenie w 1. sezonie sprawiło, iż rozumiecie, jakim typem jest teraz Mason, co miało na niego wpływ i jak to go ukształtowało jako osobę. Szczególnie w tych momentach, kiedy widać, iż on był straumatyzowany nie tylko z powodu tego, co musiał zrobić, ale też jak system sprawiedliwości potraktował jego.

Więc tak, konsekwencje tego, co widzieliśmy w 1. sezonie zdecydowanie są zakorzenione w tym, kim on teraz jest jako osoba i dlaczego robi to, co robi. To był jeden z powodów, dla których ten projekt od początku tak mnie pociągał: to, jak to doświadczenie kształtuje go jako osobę. I mam nadzieję, iż to widać w 2. sezonie.

Matthew Rhys lubi w Perrym Masonie niejednoznaczność

Oryginalny „Perry Mason” miał 271 odcinków. Jak duży potencjał ma według ciebie ten reboot?

Chcę zrobić 275 odcinków. Chcę tylko pobić rekord i myślę, iż możemy to zrobić. Nie, nie chcę. Nie wiem. W dzisiejszych czasach często jest tak, iż po prostu to rzucasz w przestrzeń i masz nadzieję, iż sobie poradzi. I jakakolwiek przyszłość w przypadku Masona zależy od obecnego sezonu, tak jak to było z sezonem 1. Stary żart mówi, iż jesteś tak dobry, jak twój ostatni sezon, więc… To ten wykańczający nerwowo moment, kiedy to wychodzi i patrzymy, czy publiczność to przyjmie. Więc nie wiem.

Myślę, iż ma szansę, ponieważ oni wyposażyli Masona w tak wiele wad. On nie jest tak jednoznaczny i linearny, jak być może był stary Perry Mason. Jest wiele problemów, które wiążą się z przeobrażaniem Masona i to właśnie w tym kocham. To nie jest jednoznaczne. Cały dramatyzm jest w bałaganie pomiędzy. Więc myślę, iż to, jak długo będziemy emitowani, będzie zależeć od tego, jak długo ten bałagan może trwać.

„Perry Mason” (Fot. HBO)

Czy zgodzisz się ze stwierdzeniem, iż ten sezon „Perry’ego Masona” jest lżejszy niż 1. sezon?

W pewnym sensie cieszę się, iż to słyszę, bo myślę, iż jest w Masonie czarny humor, to, co nazywają wisielczym humorem, i myślę, iż zobaczycie tego więcej w tym sezonie. Z pewnością na 1. sezon wpłynęła sprawa [którą prowadził] i te jego aspekty, na które w pewnym stopniu wpłynęła wojna, były znacznie mroczniejsze. W tym momencie już przedstawiliśmy Masona i myślę, iż zaczniecie dostrzegać jego czarny humor. Myślę, iż to dla niego system radzenia sobie, taki mechanizm obronny. To taki sposób patrzenia na świat – kiedy masz do czynienia z tym, co najgorsze w człowieczeństwie, musisz mieć taki rodzaj czarnego humoru, żeby sobie z tym radzić. I myślę, iż zobaczycie tego więcej z tym sezonie. Więc tak, zgadzam się. Zaczynamy widzieć więcej czarnego humoru Masona, co jest sposobem, w jaki on sobie ze wszystkim radzi.

Akcja serialu dzieje się 100 lat temu, ale to wszystko ma odzwierciedlenie we współczesnym świecie – rasizm, brutalność policji, system sprawiedliwości etc. Myślisz, iż dziś też Perry by aktywnie walczył, czy poddałby się i stwierdził: OK, nie rozwiążę tego?

Myślę, iż byłby mocno przygnębiony, gdyby znalazł się w dzisiejszym świecie i widząc, jak mało to wszystko ewoluowało czy też nie ewoluowało. Myślę, iż by się zdziwił: co, przez cały czas jest tak samo? Nic się nie zmieniło? To tak, jakby wszystko to, co zrobiliśmy, nic nie znaczyło. Myślę, iż te seriale o prawie czy też służbach porządkowych – mogę mówić tylko za siebie – jest w nich taka nadzieja, iż dobro zwycięża zło. Dzięki temu możesz iść dalej każdego dnia, bo stwierdzasz: OK, jeżeli jest szansa, iż wydarzy się to, co jest słuszne, to będzie OK. Myślę, iż Mason żyje w ten sposób. I myślę, iż gdyby zobaczył, co się wciąż dzieje dzisiaj, byłyby bardzo przygnębiony. Byłby bardzo przygnębiony tym, jak mały postęp zrobiliśmy.

Perry Mason sezon 2 – Matthew Rhys o jeździe na motorze

W tym sezonie jest mały przeskok czasowy i kiedy widzimy ponownie Perry’ego, jest w jego życiu dużo nowych rzeczy, jak mieszkanie w mieście czy ta nowa dynamika w pracy. Kiedy dostałeś scenariusz tego sezonu, czy było w nim coś, co cię szczególnie zaskoczyło, jeżeli chodzi o jego wątki?

Tak jak wspomniałem wcześniej, to była mile widziana niespodzianka, iż sprawy [u niego] wcale nie idą dobrze. To był ten rodzaj niespodzianki, którą chciałem zobaczyć, iż pojawiają się pęknięcia, a to, jak został prawnikiem w 1. sezonie, wpływa na to, jaki jest teraz. On czuje, iż tu nie należy, nie zasłużył na wejście do systemu. I podobało mi się… Tak, to była niespodzianka, iż dali mu mieszkanie, zabrali furgonetkę od mleka.

Były te wszystkie nowe elementy, jeżeli chodzi o niego, które były świetnymi niespodziankami i które miały na niego wpływ, ponieważ teraz zaczynamy go widzieć jako osobę, która czuje się nieswojo. On nie radzi sobie dobrze na sali sądowej. Nie czuje się komfortowo, żyjąc w mieszkaniu, a nie na farmie. Bardzo mi się podobały te wszystkie nowe elementy, które miały na niego wpływ, niekoniecznie w dobry sposób, ale w interesujący sposób.

„Perry Mason” (Fot. HBO)

Muszę cię zapytać o motocykl, tego wspaniałego starego Harleya Davidsona, którym jeździsz. Jest taki moment, kiedy Perry mówi do Delli, iż jeździ nim, bo to frajda. I tak się zastanawiam, czy to faktycznie była frajda kręcić te sceny? Bo na przykład jest tam scena wypadku – brali w tym udział kaskaderzy?

Tak i tak. Tak na oba pytania. Tak, było to bardzo fajne. I uwielbiam fakt, iż – biorąc pod uwagę życie Masona, w którym jest mało frajdy, mało frywolności, humoru czy lekkości – to pozwala mu mieć ten jeden moment. To jego ucieczka w pewnym sensie. W 1. sezonie widzieliśmy go na farmie, a w 2. sezonie są momenty z końmi. Widzicie, czym dla niego są te momenty wolności czy też lekkości. Dzięki motocyklowi on może się pozastanawiać czy też poczuć się wolny, ale przede wszystkim ma radochę.

I tak, ja to kocham. Bo zrobiliśmy testowy dzień z prawdziwym Harleyem Davidsonem z tamtych czasów, ale był tak głośny i jazda nim była tak skomplikowana, iż podjęli bardzo szybką i mądrą decyzję, żeby go zamienić w elektryczny motor. Tak więc przerobili go zasadniczo na ten bardzo silny elektryczny motor, na którym miałem trochę za dużo frajdy. A Wade Allen, nasz niesamowity koordynator kaskaderów, pozwalał mi robić różne rzeczy do pewnego momentu, a ja coraz bardziej przeciągałem linę, aż w pewnym momencie wchodził dubler – kaskader. Ale tak, dla mnie każdy dzień na motocyklu był fajnym dniem.

Dziękuję [za rozmowę].

(po polsku) Dziękuję. Jak się masz?

(śmiech) OK, o co chodzi z tym polskim? Nauczyłeś się tego dzięki „The Americans”?

Nie, mam polskiego sąsiada, więc codziennie rano mówię: „jak się masz?”, „dobrze”.

Wygląda na to, iż jesteśmy wszędzie.

(śmiech)

Idź do oryginalnego materiału