„Kiedy spoglądam wstecz na całe twoje życie, mam wrażenie, iż patrzę na pole walki, na którym wszędzie widać pogruchotane egzystencje ludzkie” (Henrik Ibsen). Pierwszą premierą baletową Teatru Wielkiego – Opery Narodowej sezonu 2024/25 jest „Peer Gynt” w choreografii Edwarda Cluga, do znanej muzyki teatralnej Edvarda Griega. To bardzo dynamiczne widowisko, swoiste połączenie baśni ze współczesnością. Podróż przez fantastyczne krainy, spotkanie w świecie trolli, wreszcie starcie z rzeczywistością, która przynosi niespodziewaną i nieuchronną klęskę.
„Polski Balet Narodowy prezentował już głośne dzieła Balanchina, Ashtona, Bejarta, Cranki, MacMillana, Neumeiera, van Schayka, van Manena czy McGregora, nie zaniedbując przy tym rodzimej kreatywności choreograficznej i wielkiej klasyki repertuarowej. Edward Clug wzbogaca tę galerię znakomitości, w zetknięciu z którymi nasz zespół budował swój kunszt artystyczny, a nasi widzowie otrzymywali bezpośredni dostęp do arcydzieł choreograficznych naszych czasów” − pisze we wstępie do programu Waldemar Dąbrowski, dyrektor naczelny Teatru Wielkiego.
Z Oslo na światowe sceny
„Peer Gynt” to poemat dramatyczny napisany przez Henrika Ibsena wierszem. Ibsen − norweski dramatopisarz uznawany jest za jednego z ojców realizmu we współczesnym teatrze − w swojej twórczości skupiał się głównie na kwestiach politycznych i społecznych. Jego bohaterowie są wielowymiarowi, sugestywni i poruszają problemy dotykające każdego człowieka. Do jego pierwszych dzieł należą „Brand” i „Peer Gynt”, napisał też m.in. dramaty „Dzika kaczka”, „Wróg ludu”, „Dama z morza” czy „Przebudzenie naszej śmierci”. Wierny był swojemu przesłaniu: „Jeśli zwątpisz w siebie, z góry jesteś pokonany”.
Sztukę „Peer Gynt” wystawiono po raz pierwszy 24 lutego 1876 roku w Oslo, a w tłumaczeniu polskim w 1910 roku we Lwowie. Na zamówienie Ibsena muzykę do wybranych scen napisał Edvard Grieg, norweski kompozytor, dyrygent i pianista, twórca 66 utworów lirycznych na fortepian. Wiele jego utworów opiera się na norweskich pieśniach ludowych. W 1875 roku Grieg ukończył pracę nad muzyką do „Peer Gynta”. Utwór cieszył się dużym uznaniem publiczności.
Istota norweskości
„Dzieje Peera Gynta w całości lub we fragmentach stały się też materią oper i baletów, powieści i opowiadań, felietonów i esejów, komiksów i gier komputerowych, filmów niemych, fabularnych i animowanych – dla dorosłych i dla dzieci. O ile późniejsze dramaty Ibsena, z najsłynniejszym „Domem lalki” na czele, podlegają tego rodzaju twórczemu i ekonomicznemu recyklingowi na całym świecie, o tyle „Peer Gynt” odgrywa szczególną rolę zwłaszcza w kulturze norweskiej. Od przeszło stu lat jest dziełem rangi narodowej, współtworzącym narracje dotyczące tego, co znaczy norweskość” − pisze Ewa Partyga, teatrolożka i tłumaczka, w artykule „Norweski czy uniwersalny”.
Choreografia pomysłu Cluga
Choreografię do utworu stworzył w 2015 roku słoweński tancerz pochodzenia rumuńskiego Edward Clug, dyrektor artystyczny Baletu Słoweńskiego Teatru Narodowego w Mariborze. Jako choreograf zdobył międzynarodowe uznanie dzięki spektaklowi „Radio & Juliet”. Jego dzieła są prezentowane na wielu światowych scenach. Balet brał udział w największych festiwalach na całym świecie, prezentując swoje choreografie.
Clug tworzy niezwykle piękne, poetyckie postacie tańca. Wypracował swój specyficzny styl choreograficzny. Premiera „Peer Gynta” w Mariborze odniosła ogromny sukces. Później balet był wystawiany na scenie w Zurychu, Wiedniu, Dortmundzie, Hanowerze i Lipsku. W kwietniu 2025 roku po raz pierwszy „Peer Gynt” Edwarda Cluga zostanie zaprezentowany w La Scali w Mediolane.
Peer Gynt symbolem uniwersalnych wartości
− Gdyby Peer Gynt żył dzisiaj, też chciałby, co w tej chwili powszechne, być piękny, bogaty i szczęśliwy? − to pytanie zadał w swoim wywiadzie z twórcą choreografii Jacek Marczyński, publicysta, krytyk teatralny i operowy. – Kiedy patrzę na dzisiejszy świat, nie tylko jako artysta, ale też po prostu jako ojciec, i obserwuję, co ma wpływ na nasze zachowanie, nasze postawy, to dostrzegam, jak zmieniły się wartości. Oczywiście ludzie zawsze gonili za dobrami materialnymi, materializowali swoje osiągnięcia, nie jest to tylko cecha naszych czasów. Od starożytności to dążenie napędzało ludzkie działania, ale dziś stało się to zjawiskiem adekwatnie masowym – odpowiada Clug.
Głównym bohaterem dramatu Ibsena, który oparł swoją sztukę na norweskiej baśni, jest Peer Gynt. To postać wielowarstwowa. Arogancki samochwała obdarzony rozbudowaną wyobraźnią i egoistyczną naturą. Pochodzi z niezamożnej rodziny, dzięki zdolnościom zmyślania i konfabulowania zamienia skromny dom rodzinny w piękny pałac, a jego rozliczne przygody zamieniają się w bohaterskie czyny. Niestety nie potrafi odnaleźć siebie w żadnym z tych wyimaginowanych światów, nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, co znaczy być sobą, kim jest i co jest dla niego najważniejsze. Nie uda się uciec od rzeczywistości. Poszukiwanie siebie doprowadza go w końcu do miejsca, z którego wyruszył w podróż swojego życia. Świat fantazji okazuje się bardzo bliski współczesności.
Dziedzictwo kulturowe ożywione w poetyckim balecie
Dużą rolę w spektaklu odgrywa muzyka Edvarda Griega. Wykorzystano w nim dwie suity ilustrujące sceny z dramatu Ibsena, ale też inne utwory kompozytora: „Kwartet g-moll op. 27”, „Koncert fortepianowy a-moll op. 16” i wybór z jego „Utworów lirycznych”, które w opinii choreografa oddają atmosferę poematu. − Dla mnie ten balet jest bardzo czytelny. Ma elementy fantastyki, jest bardzo poetycki i wzruszający − mówi w swojej wypowiedzi dla PAP Krzysztof Pastor, dyrektor Baletu Narodowego.
Jest to spektakl pełen emocji, nie tylko dla widzów, ale także dla tancerzy, którzy w perfekcyjny sposób oddali podróż bohatera w świat pełen przygód, niebezpiecznych spotkań i baśniowych wizji. Balet Narodowy zasługuje na najwyższe uznanie i podziw publiczności.
− Oddajmy się wędrówkom i dylematom moralnym najsławniejszego bodaj z mitycznych Norwegów, którego Ibsen wraz z Griegiem unieśmiertelnili w europejskim dziedzictwie kulturowym, a Edward Clug ożywia dziś na naszej scenie baletowej − zachęca Waldemar Dąbrowski.
Anna Arwaniti
Zdjęcia: Ewa Krasucka