Jak Black Sabbath dzięki jednej płyty ukształtował heavy metal

terazmuzyka.pl 5 godzin temu

Jeden album Black Sabbath praktycznie zdefiniował heavy metal. Poznaj kulisy powstawania kultowego wydawnictwa.

10 czerwca 1998 roku po koncercie Black Sabbath w katowickim Spodku odbyła się krótka konferencja prasowa z udziałem muzyków. Gitarzysta Tony Iommi, zapytany o rolę zespołu w historii metalu, powiedział na niej żartobliwie: My to zaczęliśmy i my to skończymy. I rze­czywiście: pierwsze płyty kwartetu z Birmingham, nagrane w składzie z wokalistą Ozzym Osbourne’em, basistą Geezerem Butlerem i perkusistą Billem Wardem, okazały się najważniejszym źródłem inspiracji dla wszelkich odmian ciężkiego rocka, od hard rocka przez klasyczny heavy metal po thrash, death metal czy doom metal.

Już pierwsza, Black Sabbath z lutego 1970, porwała słuchaczy piekielną, hałaśliwą, mroczną muzyką opartą na kapitalnych riffach Tony’ego Iommiego, z przesyconymi nastrojem grozy tekstami, które Ozzy Osbourne śpiewał w prawdziwie demoniczny sposób, a także ze specjalnymi efektami dźwiękowymi, jak odgłosy burzy i uderzenia dzwonu.

Płyta druga była dalszym krokiem w tym kierunku. Jej repertuar powstał szybko, zaraz po premierze de­biutu. Kompozycją najważniejszą, która miała dać tytuł całości, wydała się muzykom War Pigs, na koncertach przeradzająca się w czterdziestominutowe dźwiękowe pandemonium. Źródłem tekstu napisanego przez Butlera, przerażającej wizji wojny, były wspomnienia jej uczestników. Kiedy graliśmy w amerykańskiej bazie wojskowej w Niemczech, rozmawiałem z żołnierzami, którzy wrócili z Wietnamu i sporo opowiedzieli mi o koszmarze, jaki tam przeżyli – opowiadał basista w wywiadzie dla „Teraz Rocka”. Ale właśnie skojarzeń z wojną wiet­namską, która w sercach wielu Amerykanów pozostawiła głębokie rany, bała się wytwórnia Warner Bros. (to ona wydawała płyty Black Sabbath w USA). Dlatego tytuł albumu w ostatniej chwili zmieniono na Paranoid, mimo iż na okładce znalazła się już ilustracja do poprzedniego – fotografia wojownika z uniesionym wysoko mieczem. Uhonorowano w ten sposób pełen pędu, świetny utwór Paranoid, który powstał jako ostatni, już w studiu, gdy szefowie Vertigo zażądali od muzyków czegoś bardziej przebojowego niż wszystko, co zareje­strowali wcześniej. I który rzeczywiście okazał się wielkim hitem.

Album ukazał się we wrześniu 1970 roku i był dziełem trochę innym niż debiut. Grupa zerwała na nim z bluesrockową przeszłością, pobrzmiewającą jeszcze echem na Black Sabbath, a opowiedziała się za muzyką o jednoznacznie hardrockowym czy metalowym charakterze – zwartą, pozbawioną dłuższych wtrętów instrumentalnych, jeszcze cięższą i bardziej brutalną brzmieniowo niż poprzednio. Iommi i Butler obniżyli strój gitary i gitary basowej, dzięki czemu grane przez nich unisono riffy nabrały prawdziwie diabelskiej mocy.

Szczególne wrażenie robił utwór Iron Man (ze zdeformowanym elektronicznie głosem Osbourne’a w introdukcji), ale zachwycały też inne, oprócz wspomnianego Paranoid przede wszystkim War Pigs (z przerażającym wyciem syren alarmowych na początku), Electric Funeral i Hand Of Doom. Trochę odstawał od pozostałych kompozycji rodzaj krótkiego jamu z solem perkusji w środku – Rat Salad. Rolę prze­rywnika pełniła też oniryczna ballada Planet Caravan z jazzującą partią gitary, partiami fletu i fortepianu oraz głosem Ozzy’ego przepuszczonym przez głośnik Leslie.

Z tekstów napisanych głównie przez Butlera wyłaniała się mroczna, apokaliptyczna wizja świata. War Pigs to rzecz o generałach i politykach, którzy jak czarownice na sabacie spiskują przeciwko ludz­kości, a Electric Funeral – wizja atomowej zagłady. Przyszedłem na świat niedługo po zakończeniu drugiej wojny światowej i jako dzieciak widziałem na własne oczy zniszczenia, jakie pozostawiła – opowiadał w wywiadzie dla „Teraz Rocka” Geezer. Potem, w latach 50., moi bracia służyli w wojsku – a ciągle dochodziło do jakichś konfliktów. Kiedy dorastałem, nad światem wisiała groźba zagłady nuklearnej.

Źródłem Iron Man wydawała się literatura fanta­styczna. Ale nie do końca tak było. Geezer zdradził nam: Tekst „Iron Man” zainspirowała historia Jezusa – kogoś, kto był postrzegany jako heros, a potem został na­piętnowany. Bohater utworu zobaczył przyszłość świata i próbował ostrzec swoich współczesnych, co ich czeka, ale ponieważ w drodze powrotnej do własnych czasów uległ wypadkowi, został chwilowo sparaliżowany i nie mógł mówić, został wyszydzony. I w przeciwieństwie do Jezusa, który wybaczył swoim oprawcom, zaczął się mścić. I dodał: Nie miałem wtedy pojęcia, iż istnieje komiks „Iron Man”. To Ozzy po­wiedział, iż riff w tym utworze brzmi, jakby jakiś wielki facet ze stali kroczył przez miasto. Pomyślałem: niezłe, napiszę o kimś, kto zmienia się w Żelaznego Człowieka. Tak narodził się mój Iron Man. I bardzo mnie rozbawiło, gdy po latach nasz utwór pojawił się w Marvelowskim filmie „Iron Man”, a jego bohater nosił T-shirt z logo Black Sabbath. Z kolei tekst przeboju Paranoid był wyrazem frustracji na granicy szaleństwa. Geezer tłumaczył nam: W tekście „Paranoid” próbowałem wyrazić swój depresyjny nastrój w tamtym czasie.

Paranoid to największy bestseller w karierze Black Sabbath – rozszedł się na świecie w blisko 10 milionach egzemplarzy. Myślę, iż to nasz najlepszy al­bum – powiedział nam Geezer. Minęło pięćdziesiąt lat, a przez cały czas świetnie się broni.

WIESŁAW WEISS

Nowe „Wydanie Specjalne” w sklepach!

„Paranoid” to jedna ze 100 płyt wszech czasów, jakie znalazły się w naszym nowym „Wydaniu Specjalnym”.

„Wydanie Specjalne: 100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” to subiektywne, przygotowane przez redakcję „Teraz Rocka” zestawienie najważniejszych albumów w historii naszego ukochanego gatunku.

6 grudnia pismo trafiło do sprzedaży ogólnej. W cenie 27,99 zł dostępne jest w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce.

Można je również zamówić z naszego sklepu internetowego:

„100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” – KUP TERAZ!

Idź do oryginalnego materiału