**Dziennik Anny**
W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie brukowane uliczki snują opowieści przeszłości, moje życie w wieku 27 lat przyćmione jest poczuciem winy, które narzuca mi matka. Nazywam się Alicja, pracuję jako grafik i mieszkam samotnie w Łodzi. Mama oskarża mnie, iż nie pomagam jej opiekować się chorym bratem, Jackiem, ale nie rozumie, dlaczego wyjechałam z domu po skończeniu liceum. Uciekłam, by ocalić siebie, a jej wyrzuty rozdierają mnie między obowiązkiem a wolnością.
**Rodzina, która była więzieniem**
Dorastałam w domu, gdzie wszystko kręciło się wokół Jacka. Mój młodszy brat urodził się z porażeniem mózgowym, a jego zdrowie zawsze było najważniejsze. Mama poświęciła mu całe życie: woziła go po lekarzach, uczyła mówić, poruszać się. Tata odszedł, gdy miałam dziesięć lat, nie wytrzymując presji. Zostałam z mamą i Jackiem. Kochałam brata, ale moje życie podporządkowane było jego potrzebom. „Ala, pomóż Jackowi”, „Ala, nie hałasuj, on musi odpocząć” — te słowa słyszałam codziennie.
W szkole byłam prymuską, marzyłam o projektowaniu, ale w domu nie było czasu w moje marzenia. Gotowałam, sprzątałam, pilnowałam Jacka, gdy mama pracowała. Mówiła: „Jesteś starsza, musisz”. Rozumiałam to, ale w głębi duszy krzyczałam: „A kiedy ja mogę żyć?” W wieku osiemnastu lat, po maturze, nie wytrzymałam. Spakowałam rzeczy, zostawiłam kartkę: „Mamo, kocham was, ale muszę odejść” — i wyjechałam do Łodzi. To był skok w nieznane, ale wiedziałam: jeżeli zostanę, stracę siebie.
**Nowe życie i stare wyrzuty**
W Łodzi zaczęłam od zera. Wynajmowałam pokój, pracowałam w kawiarni, studiowałam. Teraz mam stałą pracę, małe mieszkanie, przyjaciół. Jestem szczęśliwa, ale mama nie potrafi tego zaakceptować. Dzwoni raz w miesiącu, a każda rozmowa to oskarżenia. „Ala, nas zostawiłaś! Jackowi jest gorzej, a ty żyjesz tylko dla siebie!” — krzyczała wczoraj. Mówi, iż jest zmęczona, iż jest jej ciężko samej, iż jestem egoistką, bo nie pomagam. Ale nigdy nie pyta, jak mi się wiedzie, ile mnie kosztowało wyrwanie się stamtąd.
Jacek ma teraz 24 lata. Jego stan się pogorszył, nie chodzi samodzielnie, a mama musiała zatrudnić opiekunkę, co pochłania jej oszczędności. Chce, żebym wróciła albo przynajmniej wysyłała pieniądze. „Przecież zarabiasz, a my tu ledwo wiążemy koniec z końcem” — mówi. Kilka razy przelałam jej trochę grosza, ale zrozumiałam: to nigdy się nie skończy. jeżeli zacznę, będzie żądać więcej — pieniędzy, czasu, całego mojego życia. Kocham Jacka, ale nie mogę znów zostać jego opiekunką.
**Wina, która dusi**
Słowa mamy bolą. „Porzuciłaś brata, nie jesteś córką” — mówi, a ja czuję się winna, choć wiem, iż nic złego nie zrobiłam. Proponowałam pomoc w znalezieniu ośrodka rehabilitacyjnego, płacenie za opiekunkę, ale mama chce, żebym wróciła i wzięła wszystko na siebie. „Rodzina to obowiązek” — powtarza. Gdzie był jej obowiązek wobec mnie, gdy byłam nastolatką? Przyjaciele mówią: „Ala, nie musisz się poświęcać”. Ale każdy jej telefon to jak cios, i znów się zastanawiam: może faktycznie jestem egoistką?
Widziałam Jacka rok temu. Uśmiechnął się do mnie, a ja płakałam, tuląc go. On nie jest winny, ale nie potrafię wrócić do domu, gdzie moje życie było tylko cieniem jego choroby. Mama nie rozumie, iż uciekłam nie od Jacka, ale od życia, w którym mnie nie było. Teraz grozi, iż zerwie ze mną kontakt, jeżeli nie zacznę pomagać. Ale co to znaczy „pomagać”? Oddawać jej całą pensję? Wrócić? Nie jestem na to gotowa.
**Co robić?**
Nie wiem, jak znaleźć równowagę. Porozmawiać z mamą i wytłumaczyć, dlaczego odeszłam? Ona nie słucha — dla niej jestem zdrajczynią. Wysyłać pieniądze, ale postawić granice? To nie rozwiąże problemu — ona chce mnie całej. Zerwać kontakt? To złamie mi serce, bo mimo wszystko ich kocham. A może żyć dalej swoim życiem, ignorując jej wyrzuty? Ale poczucie winy nie daje mi spokoju. W wieku 27 lat chcę być wolna, ale nie chcę, by mama i Jacek cierpieli.
Koledzy z pracy radzą: „Ala, dokonałaś wyboru, trzymaj się go”. Ale jak się trzymać, gdy mama płacze przez telefon? Jak chronić siebie, nie tracąc rodziny? Jak pomóc Jackowi, nie poświęcając swojego życia? Nie chcę być egoistką, ale nie chcę też utonąć w ich problemach.
**Mój krzyk o wolność**
Ta historia to moje wołanie o prawo do własnego życia. Mama pewnie nie życzy mi źle, ale jej oskarżenia duszą mnie. Jacek może potrzebuje mnie, ale nie mogę być jego wybawieniem kosztem siebie. Chcę, by moje mieszkanie było azylem, by praca dawała radość, bym mogła oddychać bez poczucia winy. W wieku 27 lat zasługuję na to, by być nie tylko siostrą i córką, ale też sobą.
Jestem Alicja i znajdę sposób, by żyć bez wyrzutów sumienia, choćby jeżeli będę musiała postawić mamie granice. Niech ten krok będzie bolesny — ale nie wrócę do klatki, z której uciekłam.