„Cantate Domino”, płyta zarejestrowana przez legendarnego inżyniera dźwięku Bertila Alvinga w 1976 roku, jest jednym z najlepszych nagrań tego typu muzyki.
Album chóralny rozpoczynający się od „Cantate Domino” Enrico Bossiego na chór, organy, trąbki i puzony, zawiera szereg szwedzkich pieśni ludowych, a także utwory Haendla, Otto Olssona i innych. Torsten Nilsson dyryguje Oscar’s Motet Choir wraz z organistą Alfem Linderem i sopranistką Marianne Mellnas.
Zarejestrowany w dniach 23-25 stycznia i 29 kwietnia 1976 roku w kościele św. Oskara (Oscarskyrkan) w Sztokholmie, zostało nagranew niezwykle prosty sposób – dzięki magnetofonu szpulowego Revox A77 i dwóch mikrofonów Pearl TC4.
Tytuł ten jest regularnie wznawiany przez ważne firmy remasteringowe i wydawany na najlepszych dostępnych nośnikach. Recenzujemy jedną z najciekawszych wersji cyfrowych, wydaną w 2023 roku na płycie Ultimate HQCD wersję AudioNautes Recordings.
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”

OSCARS MOTETTKÖR, TORSTEN NILSSON, ALF LINDER, MARIANNE MELLNÄS • „Cantate Domino”
Wydawca:
Proprius PROP 7762/AudioNautes Recordings AN-2104-UHQ
Format: Ultimate HQCD
Premiera: 1 października 2021
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA
Jakość dźwięku: REFERENCJA
˻ BIG RED BUTTON ˺
→ www.AUDIONAUTESRECORDINGS.com
Jest kilka tytułów, które stale przewijają się wśród reedycji dokonywanych przez wytwórnie audiofilskie. To, co oczywista, wydawnictwa Blue Note i Verve, należą do nich płyty wytwórni Prestige i CTI. Niemal zawsze są to jednak płyty pochodzące z USA. Europejska muzyka reprezentowana jest, co jakiś czas, przez wytwórnie EMI, Decca, Deutsche Grammophone, a czasem BASF. Szwedzki Proprius należy jednak do pierwszej grupy. A to dzięki dosłownie trzem tytułom: Antiphone Blues ARNE DOMNÉRUSA i GUSTAFA SJÖKVISTA (1975), na którym połączono jazz i klasykę, jazzowemu Jazz at the Pawnshop ARNE DOMNÉRUSA (1976, recenzja → TUTAJ) oraz recenzowanemu tym razem, w klasycznemu albumowi Cantate Domino. W ofercie tej wytwórni jest wiele innych wspaniałych tytułów, o których kiedyś pisaliśmy → TUTAJ, jednak to właśnie wymieniona trójka jest wznawiana najchętniej.

⸜ Płyta została wydana w ładnym, małym boxie
Portal NativeDSD oferujący w płytę w pikach DXD, DSD 256 i DSD 512, pisze o niej:
Wielu autorów wydobywało z Księgi Psalmów perełki i parafrazowało je. Jeszcze więcej kompozytorów czerpało z niej inspirację. Jednym z najbardziej znanych dzieł jest wspaniały Cantate Domino włoskiego romantyka Enrico Bossiego.
⸜ → www.NATIVEDSD.com, dostęp: 29.05.2025
Płyta została zarejestrowana przez BERTILA ALVINGA. Bertil Gunnar Alving to, urodzony 14 maja 1952 roku w Mönsterås, szwedzki inżynier dźwięku i producent. Jak czytamy w jego biogramie na Discogs
Alving jest jednym z najbardziej znanych i renomowanych szwedzkich inżynierów nagrań i dokonał setek nagrań; wiele z nich z muzyką chóralną. Swoją karierę rozpoczął jako budowniczy organów i organista, a następnie zajął się produkcją muzyczną. Pracował dla wytwórni płytowej Proprius. Od 2007 roku Alving dokonał kilku nagrań dla Ictus Musikproduktion. w tej chwili Bertil Alving jest właścicielem firmy Sound Workshop Bertil Alving Sound Production.

Producentem albumu był z kolei JACOB BOËTHIUS. Urodzony 2 kwietnia 1925 w Sztokholmie, zmarły 24 stycznia 2005, był szwedzkim wydawcą książek i muzyki. W 1995 roku został odznaczony Medalem Promocji Sztuki Muzycznej w 1995 roku.
I pozostało Robert Turner, autor litografii, która znalazła się na okładce albumu . Ozdobił on wiele płyt wytwórni Proprius z muzyką klasyczną, również Antiphone Blues.
▌ Reedycje
Discogs mówi o aż czterdziestu czterech wersjach tego albumu. Już w 1979 roku audiofilskie wznowienie na 180-gramowym winylu przygotowała monachijska firma ATR (ATR 001). Została założona w 1978 roku przez, specjalizująca się w sprzedaży urządzeń audio, firmę Audiotrade. Aby nadać jej audiofilskiego sznytu, przy logotypie firmy dodawano napis „Mastercut Recording”. Jak w swoim artykule dotyczącym płyty Esther Ofarim pt. Esther pisał Dirk Sommer, nagrania ATR Mastercut „są równoważne z najlepszymi technologiami nagrań”; więcej → TUTAJ. Pierwszą pozycją w jej katalogu był wspomniany krążek Esther, ale drugim właśnie Cantate Domino (ATR 002). Dopiero dwa lata później, również na ciężkim winylu płyta ta ukazuje się w Japonii, nakładem King Records.

⸜ Po otwarciu boxu mamy kalkę techniczną z nadrugiem w złocie
Kolejne znaczące wznowienie na LP jest dziełem wytwórni First Impression Music. Album ukazał się w 2014 roku w boxie a za jego nacięcie w The Mastering odpowiadał Doug Sax Lab (FIM LP 007-LE). I dopiero w 2024 dostaliśmy jeszcze jedną wersję, tym razem 1Step; więcej o tej technice w artykule dotyczącym płyty Particii Barber Café Blue → TUTAJ. Płytę przygotowało wydawnictwo AudioNautes Recordings, które rok wcześniej zaoferowało kpie na taśmie analogowej.
Pierwsza wersja cyfrowa pochodzi z 1984 roku i na płycie CD przygotowała ją sama wytwórnia Proprius. Dopiero w 2003 dostajemy materiał przygotowany przez specjalistów od remastering. W Japonii ukazuje się wersja XRCD2, której dźwiękiem zajmował się Hiromichi Takiguchi w JVC Mastering Center (XRCD 7762). Materiał na płytę został pozyskany z taśmy „master”. prawdopodobnie w tym samym czasie, korzystając z wydobycia taśm z archiwum, swoją reedycję przygotował sam Proprius i była to hybrydowa płyta SACD; za remaster odpowiadał Torbjörn Samuelsson (PRSACD 7762). Ciekawostką jest fakt, iż transfer z oryginalnych taśm analogowych BASF/Agfa został wykonany przy użyciu konwertera A/D Meitner od razu do domeny DSD. Dodajmy, iż w 2013 roku ukazuje się w Hong Kongu płyta K2HD, która korzysta jednak z tego samego masteru, który pn Takiguchi przygotował na płytę XRCD2.
W 2021 roku ukazuje się recenzowany box zawierający wersję Ultimate HQCD, przygotowany przez FABIO CAMORANI, szefa AudioNautes Recordings.

⸜ Kolejnym elementem jest certyfikat, naprawdę bardzo ładny
Z Fabio poznałem się w czasie wystawy High End 2005 w Monachium, czyli dwadzieścia lat temu. Zaprezentował na niej wówczas przetwornik cyfrowo-analogowy DC-1, który stał się hitem; recenzja → TUTAJ. DAC był niedrogi, a fantastyczny, tak dobry, iż nie powstydziłyby się go choćby highendowe systemy. Choć to AudioNemesis przyniosło Fabio rozpoznawalność, marka ta była jego pobocznym projektem. Miłością jego życia były bowiem, i pewnie przez cały czas są, urządzenia lampowe i analogowe, a ważniejszą dla niego emocjonalnie firmą była AudioNautes.
Oferowała ona drogie wzmacniacze, ale i dystrybuowała topowe płyty LP, na przykład reedycje Three Blind Mice Cisco Music („TBM Super-Cut Analogue Disk”) wytwórni Cisco (dzisiaj – Impex). Fabio miał dostęp do egzemplarzy o niskich numerach, z czego i ja wówczas skorzystałem. Myślę, iż ekspozycja na tej klasy wydawnictwa przyniosła późniejszy zwrot w jego działalności o zajęcie się reedycjami. I to od razu topowymi. Obok płyt LP 1Step, taśm analogowych i płyt UHQCD w ofercie AudioNautes Recordings znajdziemy bowiem również niesamowicie kosztowne płyty Crystal Disc.

I tę wiedzę, to doświadczenie jest momentalnie wyczuwalne, kiedy weźmiemy jego wersję Cantate Domino do ręki. Zewnętrzny box jest naprawdę ładny. Do oryginalnej okładki, z zachowanym logo Propriusa, dodano duże logo nowego wydawcy, a obok złocone logo UHQCD. Złota jest również „wstążka” przy dolnej krawędzi, z informacją o tym, iż materiał pochodzi bezpośrednio z oryginalnych taśm. Z tyłu mamy spis treści, powtórzone logo UHQCD oraz drugą wersję logo typu nowego wydawcy. I to, co audiofile lubią najbardziej – kolejny numer płyty. Ta został wydana w 1111 egzemplarzach, co każe przypomnieć o tym, iż krążki XRCD wydawano w 1000 egzemplarzy. Mój zakup ma numer 0516.
Otwieramy box i widzimy kalkę techniczną z naniesionymi logotypami i informacją o nakładzie. Pod nią jest, wyjątkowo ładny, certyfikat posiadacza z wybitym numerem i podpisem Fabio. I dopiero pod spodem jest adekwatna płyta. To wydanie w wersji rozpowszechnionej przez JVC a potem FIM, to jest z tekturowymi, sztywnymi okładkami i wszytą książeczką. Ta rozpoczyna się od kolejnej kalki technicznej z logotypem i przynosi esej z oryginalnego wydani, a także informacje techniczne o reedycji. Jak się dowiadujemy, taśmy „master” to taśmy ze spliterami, wymedytowane z taśm sesyjnych Agfa-Basf.

⸜ Również i książeczka rozpoczyna się od kali z logotypem
Sesje miały miejsce w czerwcu i lipcu 2021 roku w studiu Creative Mastering we Włoszech. Zgranie z taśmy wykonał Stefano Capelli, a pod masteringiem podpisali się Roberto Mengozzi, Fabio Fornari oraz Fabio Camorani. Taśmy zostały zgrane z magnetofonu Studer B67, który jest swego rodzaju kompaktową wersją A80R. Zaprezentowany w 1973 roku i produkowany do 1982 roku, został zastąpiony przez swojego następcę A810. Studio ma również klasycznego A80, jednak zdjęcie w książeczce pokazuje właśnie B67.
Do odsłuchu i ewaluacji dźwięku zostały wykorzystane urządzenia i kolumny AudioNautes. Punktem odniesienia była oryginalna taśma grana z magnetofonu Otari MTR-15, a wersja cyfrowa odsłuchiwana była na modyfikowanym przez Fabio Camorani odtwarzaczu CD TEAC P30 w połączeniu z prototypowymi przetwornikami DXD firmy dCS – 974 (D/D) i 955 (D/A).
▌ Dźwięk
˻ PROGRAM ˺ 1. Cantate Domino 05:39, 2. Concerto del Signor Gentili in A Major, LV 130 05:30, 3. Advent 03:42, 4. Judas Maccabaeus, HWV 63: Part III- See, the conqu’ring hero comes! 01:42, 5. Hosianna, Davids son 02:34, 6. Frojda dig, du Kristi brud 01:44, 7. Lullaby 01:12, 8. Il est ne le divin enfant 01:56, 9. Cantique de Noel 04:17, 10. Den signade dag 01:13, 11. Stille Nacht (Silent Night) 03:31, 12. Schlichte Weisen, Op. 76: No. 52. Maria vuggesang 03:16, 13. „12 Orgelstycken over koralmotiv, Op. 36: No. 2”, „Var halsad, skona morgonstund” 05:01, 14., Zither Carol 02:03, 15. Holiday Inn – White Christmas 02:55
Czy da się rozpocząć w bardziej energetyczny i potężny sposób niż wprowadzając organy? – Być może, choć ja nie znam takiego przypadku. Instrument ten na Cantate Domini, w otwierającym płytę utworze tytułowym, był potężny, ale nie przytłaczał. Niskie tony nie zostały podkreślone bliskim umieszczeniem mikrofonów. Pamiętajmy, iż to tylko dwa mikrofony, a więc ich odległość od wszystkich źródeł dźwięku musiała zostać ustalona tak, aby zbalansować ich intensywność.
A tutaj właśnie ten balans jest podstawą tak doskonałej rejestracji. Kiedy w 1:17 wchodzi sekcja dęta, nie jest wcale mniejsza niż organy, a jednak wiemy, iż to inny format, iż to małe instrumenty. Podobnie z wprowadzonym po chwili chórem. Jest on uchwycony z pewnej odległości, ale jest zaskakująco czytelny i klarowny.

⸜ W książeczce znajdziemy podstawowe informacje dotyczące urządzeń użytych przy remasteringu
I choćby przy spiętrzeniach, z którymi mamy do czynienia w czwartej i piątej minucie, w tutti, kiedy chór śpiewa „sing along upon their beds”, nie ma się wrażenia atakowania dźwiękiem czy przesady w jego intensywności. To naprawdę doskonale wyważone brzmienie, w którym jest miejsce na ciche fragmenty jak te w ˻ 2 ˺ Allegro z Koncertu na organy w A-dur, czy w rozpoczynającym Adagio cichym, spokojnym fragmencie. Świetnie w tych momentach słychać szum powietrza przepychanego przez piszczałki, nie tylko sam dźwięk. Zwykle ten detal ginie, zakrywany agresywnym brzmieniem organów lub utopiony jest w pogłosie. A czasem, przy mocnej kompresji, jest uwypuklanu. Tutaj – doskonałe proporcje.
Szum nagrania jest słyszalny, a czasem, jak na początku ˻ 3 ˺ Adventu czy pod koniec ˻ 4 ˺ Dotter Sion, Fröjda Dig, słychać również delikatny przydźwięk (może to być również dźwięk silnika tłoczącego powietrze do organów). Jednak nie jest to mocny szum, a jego spektrum nie jest rozjaśnione. Odbieramy go w cichych fragmentach jako ciepły. Nigdzie w opisie nie znalazłem informacji o zastosowaniu redukcji szumów, co przy nagraniu „terenowym” byłoby kłopotliwe. A mimo to szum nie jest w żaden sposób dokuczliwy.
Wspomniałem o pogłosie. Zbudowany w latach 1897-1902 Oscarskyrkan jest sporą, neogotycką budowlą obliczoną na aż 1200 osób. Takim pogłosem można zabić każdy rodzaj dźwięku. Bertil Alving znalazł złoty środek na powiązanie tej przestrzeni z dźwiękiem bezpośrednim. To jest nagranie o długim pogłosie, to jasne. Ale też jego atak jest czytelny, głosy chóru są różnicowane, a brzmienie trąbek, jak w ˻ 5 ˺ Hosianna David Son, doskonale atakujące swoją ciepłą barwą (taki paradoks).
No i ta barwa… Posłuchajmy otwierającego ˻ 6 ˺ Fröjda Dig, Du Kristi Brud solowego sopranu Marianne Mellnäs, a usłyszymy ciepłe brzmienie o wyjątkowej przejrzystości. Tak na marginesie, to w zakończeniu utworu i w rozpoczęciu kolejnego, ˻ 7 ˺ Lullaby, mocniej słychać szum. Ale, tak to widzę, to raczej szum pomieszczenia. A słychać go, ponieważ przy montażu wyciszono koniec pierwszego i podłośniono początek drugiego – słychać go wtedy mocniej.

⸜ Jest też to, co nas kręci – unikatowy numer danego egzemplarza
Panorama, jak można się domyśleć, jest bardzo głęboka, ale i szeroka. Zarówno organy, jak i chór słychać stereoskopowo, wręcz holograficznie. Ta znakomita cecha została zachowana i w utworach z udziałem wszystkich uczestników, bo i w solowym fragmencie Fröjda Dig, Du Kristi Brud, i w chóralnych ale śpiewanych z uwagą utworach, jak w ˻ 8 ˺ LiEst Né Le DIvin Enfant. Wspaniale słychać to również w ˻ 9 ˺ Juslång, który rozpoczyna się od sopranu i organów. Mimo tak wielkiej dysproporcji w wolumenie tych źródeł dźwięku balans tonalny i wolumen pozostały znakomicie zrównoważone. Wokal pokazany został z odległości, sporo było w przekazie dźwięków odbitych, a mimo to jego czytelność była zadziwiająca. Nie tylko można było śledzić śpiew – w książeczce wydrukowano wszystkie teksty – ale czytelne były też detale akcentacyjne, początki głosek i ich wykończenia – niesamowita rzecz!
˻ 10 ˺ Den Signade Dag to ponownie wokal solo i ponownie mamy czystość, ale i gęstość. Podobnie jak ˻ 11 ˺ Stille Night, w którym śpiewa cały chór, ale z mocniejszym naciskiem na głosy męskie. Ta druga cecha, to jest gęstość, wydaje mi się, po przestrzeni i balansie tonalnym, najważniejszym wyróżnikiem tego nagrania i tej reedycji. Bo, powiedzmy to, to reedycja wybitna, być może najlepsza, jaką mamy, poza taśmą „master”. „Analogowcy” oczywiście się nie zgodzą – i gitara, takie życie. Moim zdaniem połączenie japońskiej technologii związanej z tłoczeniem płyty oraz wrażliwości na dźwięk wykazanej przez remasterujący płytę zespół dał w rezultacie perfekcyjny blend wszystkich cech, które tak w audiofilizmie cenimy.

⸜ Trzy najlepsze wersje cyfrowe: XRCD2 wytwórni JVC z 2003 roku, Ultra HD Lasting Impression Music z 2012 oraz UHQCD z 2023
Wspomniałem na początku o tym, iż nie ma w tym nagraniu wyraźnie dociśniętego dołu. To prawda, w żadnym momencie nie mamy do czynienia z pompowaniem powietrza. Ale tak potężna przestrzeń, z tak dużym wolumenem wykonawców nie bierze się jednak znikąd – odpowiedzialna za to jest właśnie rozdzielczość i energia niskiego zakresu. Naprawdę niskie zejście usłyszymy dopiero w ˻ 12 ˺ Maræ Wiegenlied, ponownie z sopranem i organami. Tutaj wokal śpiewa wysokie partie, a organy pełnią rolę basso continuo, osadzając całość na solidnej podstawie. A to przecież bardzo delikatny utwór, który w tym nagraniu otrzymuje mnóstwo energii, ale energii podskórnej, a nie wybuchowej.
˻ 13 ˺ Jul to ponownie organy solo, które na początku drugiej minuty grają zawieszony w powietrzu pojedynczy dźwięk. To wtedy słychać, jak fajnie realizator dźwięku ustawił proporcje pomiędzy pogłosem i instrumentem. Kiedy kończy się dźwięk, pogłos płynie długo i łagodnie opada, ale kiedy startuje jest od razu czytelny i nie ma w nim rozmycia, typowego dla większości nagrań tego instrumentu.
To samo można zresztą powiedzieć o chórze tym, jak genialnie startuje jego energia, jak w ˻ 14 ˺ Zither Carol, zaaranżowanym tak, aby ciche i powolne fragmenty kontrastowały z głośniejszymi i szybszymi. „Zing” śpiewane przez męskie głosy jest rozłożone po kanałach i wyraźnie z tyłu, a choćby – przysiągłbym – nieco wyżej niż sekcja kobieca, zresztą również widoczna nieco wyżej.

Płytę kończy niemal – na tym tle – frywolny cover utworu Irvinga Berlina, napisanego w 1942 roku, ˻ 15 ˺ White Christmas. Znamy go niemal podskórnie, ale raczej z wykonań croonerów – jako pierwszy zaśpiewał go Bing Crosby. Tutaj jest on pokazany lekko, z organami pod spodem imitującymi brzmienie organów kościelnych, ale z kościołów protestanckich w USA, czyli pierwowzoru Hammondów wszelkiego typu. Brzmienie skupione jest na środku pasma, ale z mocnym otwarciem. Otwarcie to nie jest jednak jasnością, jaskrawością, ani choćby drażniącym uderzeniem głosek. Przez odsunięcie wykonawców od mikrofonów choćby mocne fragmenty, a wykonawcy muzyki klasycznej mają potężną, zazwyczaj, energię, nie jesteśmy niczym atakowani. Przy okazji – to jedyny utwór, w którym tak mocno słychać przydźwięk, o którym już wspomniałem. Przy remasterze cyfrowym niemal na pewno zostałby wycięty – ciekawe, czy na dobre, czy na złe?
PORÓWNANIA • Płyty XRCD mają swoje własne „brzmienie”. Moim zdaniem doskonałe, sugerujące jednak, iż nie jest to absolutna przezroczystość, iż technika odciska się na materiale muzycznym. To coś, co nazwałbym „patyną”. Nagrania wydane dzięki tej techniki są zwykle oparte na środku pasma, z pogłębionym przełomem z niskimi tonami. Cantate Domino w tej wersji jest podobne, ale nie identyczne. W brzmieniu organów rozpoczynających utwór tytułowy słychać mocniejszy nacisk na wyższą średnicę, co słychać również w brzmieniu chóru. To bardzo dobry remaster, ale jednak nie tak doskonały, jak ten AudioNautes Recordings. Jest w nim więcej szumu i mocniej słychać niskotonowy przydźwięk.

⸜ Płyty CD tłoczy w nieco podobny sposób, jak winyle i ważne jest, ile krążków zostanie wytłoczonych z danej matrycy. Płyty XRCD miały nakłady 1000 egzemlarzy, a FIM certyfikował pierwsze 2000 sztuk, które sprzedawane były z odpowiednią plakietką i z dopiskiem „LE” w numerze katalogowym
Inaczej też ustawiono balans między tym, co bezpośrednie i odbite. Tutaj dźwięk jest bardziej „tu i teraz”, dźwięki wydają się podawane z bliższej odległości, a pogłos jest krótszy. To, powtórzę, doskonałe brzmienie. Jednak to właśnie wersja UHQCD przygotowana przez Fabio jest bardziej jak dawne XRCD niż adekwatna płyta wydana w ten sposób. Jak gdyby udało się we Włoszech wydobyć z taśmy więcej rozdzielczości, więcej niuansów, które wzbogaciły przekaz i go zróżnicowały.
Pod tym względem bliżej do recenzowanej wersji jest remasterowi Lasting Impression Music. Przygotowany został z taśm „master” przez zespół Five/Four Productions pod kierownictwem Michaela Bishopa, inżyniera dźwięku, a potem głównego inżyniera wytwórni Telarc Records. Materiał został zgrany z taśmy z 32-bitową rozdzielczością i poddany remasteringowi w procesie nazwanym Ultra HD.
Zabiegi te dały duży i mocny dźwięk. Wydaje się on bardziej rozdzielczy niż wersja XRCD2. Wydaje się też nieco bardziej skompresowany. Pierwszy plan jest z nim bowiem blisko mnie. Organy mają o wiele więcej energii bezpośredniej niż pochodzącej z odbić. Co też jest fajne, ale przynosi z sobą więcej szumu. Paradoksalnie, szum ten wydaje się działać na korzyść nagrania, ponieważ powiększa wolumen dźwięku i wydobywa mocniej delikatne szczegóły (rozumiem to jako coś w rodzaju analogowego ditheringu). Ale jednak – to więcej szumu, a rozdzielczość o której mowa została oddana w recenzowanej wersji jeszcze lepiej, a szum jest mniejszy.
To znakomita wersja, ale różna i od poprzedniej i – ostatecznie – od nowego remasteru. Bardziej bezpośrednia, większa, z mocniejszym rysunkiem pierwszego planu. I z nieco bardziej otwartym środkiem niż z płyty UHQCD. Mocniej też słychać z nim głoski syczące w śpiewie chóru.

⸜ Wersja XRCD2 ma bardzo ładne wydanie, z grzbietem wykonanym z materiału, przypominającym albumy z płytami szelakowymi; na pasku na górze mamy z kolei hasło promocyjne tej technologii – będą one stosowane przez firmy do dziś, podobnie jest z wydaniem UHQCD
▌ Podsumowanie
Właściwie już podsumowałem tę płytę pisząc o jej zaletach. Ale powtórzę to jeszcze raz: Włosi przygotowali cyfrową wersję, która deklasuje wszystkie poprzednie. Może oprócz tylko tych dwóch, o których wspomniałem. Ale choćby na ich tle jest materiałem wyróżniającym się doskonałymi proporcjami między dźwiękiem bezpośrednim i odbitym, jak również wspaniałą rozdzielczością. To płyta referencyjna w referencyjnym remasterze. ●
